Wziąłem dziś udział w interesującym spotkaniu zorganizowanym przez fundację demosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej poświęconym przyszłości UE. Gościem spotkania był dr Loukas Tsoukalis, szef Greckiej Fundacji na rzecz Polityki Europejskiej i Zagranicznej (więcej info o nim). Wspólnie z Pawłem Świebodą, prezesem demosEUROPA, skomentowali wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego (polecam także mój komentarz) i zastanawiali się nad tym, jak będzie wyglądać przyszłość integracji europejskiej.
Nie mam zamiaru podsumowywać półtoragodzinnej dyskusji. Przedstawię kilka własnych przemyśleń. Temat zapewne będzie powracał na Blogu Dyplomacja, więc należy traktować ten wpis jako wstęp do dalszych rozważań.
- W obliczu ponad 100-osobowej reprezentacji sił skrajnych, głównie prawicowych, dążących do rozmontowania poszczególnych elementów wspólnoty (strefa Schengen, swoboda przepływu osób, ograniczenia w dostępie do rynków narodowych etc.), pozostali eurodeputowani – z tradycyjnych partii i frakcji – muszą bronić tych osiągnięć. W szczególności istotna jest swoboda przepływu osób, w tym strefa Schengen – bo to namacalne, powszechnie doceniane osiągnięcie UE. Jeśli znowu powrócą granice, dla wielu osób wspólna Europa straci sens.
- Obrona fundamentalnych wartości i osiągnięć UE to zadanie wymagające wysiłku, lecz nie można skupić się tylko na defensywie. Ważne, by ofensywne pomysły nie polegały znowu na tym, że Unia zajmie się sama sobą. Około dekadę temu, po historycznym rozszerzeniu o 10 państw, w tym o Polskę, Unia skupiła uwagę na traktatach. Konkretnie na eurokonstytucji. Dokument ten przepadł w referendach (m.in. we Francji), a kolejne lata zajęło przygotowanie i przyjęcie traktatu z Lizbony. O ile euroentuzjaści lubują się w traktatach i instytucjach, ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje teraz Unia Europejska, byłoby skupienie się na zmianach prawno-instytucjonalnych. Teraz priorytetem musi być praca, w szczególności dla ludzi młodych. Europejski model społeczno-gospodarczy wymaga poważnych zmian, by nadal zapewniać ludziom stabilność, bezpieczeństwo i pomyślną przyszłość. Kolejny traktat czy nowa instytucja w żaden sposób nie wpłyną na sytuację zwykłego Kowalskiego, Schmidta, Smitha…
- Integracja w gronie 28 państw jest bardzo trudna, bo nadal dumnie strzegą one swoich prerogatyw i interesów. Podczas dyskusji na dzisiejszym spotkaniu zorganizowanym przez demosEUROPA jego gość, Loukas Tsoukalis, podzielił się poglądem, który zapewne będzie realizowany w najbliższej przyszłości. Unia stanie się organizmem stworzonym z rozmaicie zintegrowanych grup państw. Niechęć jednego bądź kilku państw nie powstrzyma chętnych przed głębszą integracją, a UE nie zostanie sprowadzona do najniższego wspólnego mianownika. Unia wielu prędkości, przed którą wielu w Polsce ostrzega (a niektórzy straszą – i jedni i drudzy zachowują się niczym demagodzy), staje się na naszych oczach faktem. Coraz częściej Polska będzie musiała dokonywać wyboru, czy chce się integrować, czy woli stać z boku. To istotne novum, bowiem dotychczas stosowano zazwyczaj formuły tzw. opt-outu, czyli wyłączenia państwa spod obowiązywania pewnej części przepisów. Teraz wszystko stanie się bardziej płynne. Prawa podążą w parze z obowiązkami, a Brytyjczycy – o ile w referendum opowiedzą się za pozostaniem w UE – mogą się zdziwić, gdy zabraknie chętnych na ich formułę integracji, która polega na rozdziale praw i obowiązków. Cameron w znacznej mierze zapowiada, że wynegocjuje dla Londynu ustępstwa polegające na zachowaniu praw, przy istotnym ograniczeniu obowiązków. To się raczej nie powiedzie.
- Pytanie „więcej Europy, czy mniej Europy?” nie ma większego sensu. Nie ulega wątpliwości, że w niektórych przypadkach UE poszła o kilka kroków za daleko i wchodzi w sprawy czysto wewnętrzne, zamiast zajmować się tzw. elementem transgranicznym (zwracał na to uwagę Loukas Tsoukalis). Być może w nowej kadencji PE i Komisji Europejskiej nastąpi pewne powściągnięcie zapędów prawotwórczych. Jednak powracając do popularnego pytania – ani więcej, ani mniej. Bo nie liczy się ilość, tylko jakość. A z jakością mamy wielokrotnie poważne problemy. UE powinna być skuteczna i racjonalna, ale nie oznacza to, że powinna decydować o naszym codziennym menu. A do tego powoli zaczyna się sprowadzać „radosna twórczość” unijnych biurokratów.
- Mimo kryzysu gospodarczego w Europie, mimo wielu słabości UE, instytucja ta nadal posiada ogromną siłę przyciągania. Społeczeństwa w państwach bałkańskich czy byłych republikach radzieckich z nadzieją wyglądają dnia, w którym ich ojczyzny znajdą się wewnątrz europejskiego klubu. Unia to wartości, standardy, stabilność, bezpieczeństwo, wspólny rynek etc. Czy te wszystkie społeczeństwa się mylą, a rację mają zwolennicy Frontu Narodowego, UKIP, czy Kongresu Nowej Prawicy, którzy wzywają do demontażu wspólnoty?
Piotr Wołejko