Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu stwierdził w orzeczeniu z 24 lipca br., iż Polska naruszyła w kilku punktach Europejską Konwencję Praw Człowieka, m.in. w zakresie zakazu tortur i nieludzkiego traktowania. Trybunał stwierdził, iż Polska współpracowała z CIA w przygotowaniu i realizacji operacji tajnych przesłuchań oraz przetrzymywania więźniów na swoim terytorium. Polska ma wypłacić Al-Nasziriemu 100 tys. euro odszkodowania, a także zabiegać o to, by USA nie skazały go na karę śmierci.
Abd al-Rahim al-Nasziri to terrorysta z Al-Kaidy oskarżany m.in. o udział w ataku na amerykański niszczyciel USS Cole w Jemenie w październiku 2000 r., w efekcie którego zginęło 17 żołnierzy, a 39 zostało rannych. Nie ma żadnego powodu, by serce miało nam się krajać nad losem al-Nasziriego, a powoływanie się przez terrorystę na prawo do życia, prawo do wolności i bezpieczeństwa czy prawo do poszanowania prywatności brzmi jak słaby żart. Skoro jednak został złapany, przysługuje mu prawo do uczciwego procesu. Takie są podstawy zachodniej cywilizacji. Wyrośliśmy już z szybkich egzekucji bez procesu i to odróżnia nas chociażby od fanatyków z Państwa Islamskiego. Każdy ma prawo do rozpatrzenia jego sprawy przez dwie instancje oraz prawo (ale nie obowiązek) do obrony.
Obrona standardów, a nie terrorysty
Al-Nasziri od ponad dekady przebywa w Guantanamo. Zanim tam dotarł przez chwilę przebywał w Polsce, w tajnym więzieniu CIA (gdzie poddawano go zakazanym na terytorium Polski torturom), na które polskie władze wyraziły zgodę. I to jest clue problemu, którego wiele osób wypowiadających się w temacie zdaje się nie rozumieć. Wśród nich znajduje się m.in. Andrzej Nogal, członek warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej. Mecenas Nogal dał wyraz niezrozumieniu sytuacji w felietonie opublikowanym na łamach Dziennika Gazety Prawnej (25 sierpnia 2014 r., nr 163 (3804), str. B9). Napisał on m.in.: „W każdym razie mamy do czynienia z – moim zdaniem – niedopuszczalną sytuacją, gdy członek polskich władz adwokackich oskarża własne państwo przed zagranicznym sądem. I to bynajmniej nie reprezentując interesów obywateli polskich!”. Wypowiedź ta dotyczy reprezentowania przez innego członka warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej, Mikołaja Pietrzaka, Abd al-Rahima al-Nasziriego w postępowaniu przeciwko Polsce przed strasburskim Trybunałem. Czy mecenas Pietrzak albo inny polski prawnik powinien reprezentować interesy terrorysty oskarżającego Polskę?
Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, warto rozwiać istotną wątpliwość – czy aby na pewno chodziło o al-Nasziriego? W sprawie więzienia CIA zlokalizowanego w Polsce najmniej istotny jest jeden z poszkodowanych, czyli wspomniany wyżej al-Nasziri. W szczególności chodzi bowiem o fundamentalną zasadę poszanowania prawa obowiązującego w naszym państwie, z ustawą zasadniczą włącznie, a także o przestrzeganie norm prawa międzynarodowego, które dobrowolnie zgodziliśmy się przestrzegać. Łamanie powyższych norm jest przyczyną dzisiejszego wstydu i obniżenia prestiżu Polski. Nie powinniśmy dawać nikomu carte blanche do prowadzenia na naszym terytorium jakichkolwiek działań. Amerykanie sprytnie unikali stosowania kontrowersyjnych (ujmując rzecz delikatnie) metod przesłuchań na własnym terytorium, bo zabrania tego amerykańskie prawo. Ale poza granicami USA obowiązywała zasada „hulaj dusza, piekła nie ma”. Więźniów przewożono pomiędzy tajnymi placówkami w krajach „słynących” z poszanowania praw człowieka, jak Uzbekistan, Algieria czy Tajlandia i tam właśnie poddawano torturom. Nie było żadnego przypadku w tym, że Amerykanie wybrali Polskę, Litwę i Rumunię do pełnienia roli europejskich ogniw tego systemu. Pewnie nie przyszło im do głowy, żeby poprosić o to Francję, Włochy czy Niemcy.
Sprawa więzień CIA, mimo decyzji Trybunału (do tego wcale nie ostatecznej, bo można wnieść o jej ponowne rozpatrzenie przez Wielką Izbę), jest daleka od zakończenia. Nadal istnieje możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osób, które wydały zgodę na zlokalizowanie amerykańskiej placówki w Polsce i przymknęły oko na to, co się w niej działo. Jednak dużo poważniejsze konsekwencje może mieć ujawnienie wielu szczegółów systemu tajnych więzień przez amerykański Kongres. Trwa walka z CIA o niemal każdy przecinek dokumentu, który – co tu dużo mówić – piętnuje agencję i osoby ją nadzorujące. Agencja posunęła się nawet do szpiegowania Kongresu w tej sprawie – skala strachu przed ujawnieniem choć części prawdy jest zatem ogromna.
Bezpieczeństwo ponad wszystko? Nie, dziękuję
Powtarzane, do znudzenia, są też argumenty o konieczności stosowania wyjątkowych metod w wyjątkowej sytuacji, a z taką Stany Zjednoczone miały do czynienia po zamachach z 11 września 2001 r. Nie można negować, iż specjalne rozwiązania były potrzebne. Ale w demokratycznym państwie oraz w demokratycznej społeczności zachodniej można – i trzeba – swobodnie dyskutować o skali tych specjalnych środków. Warto postarać się o odpowiedzi na wiele interesujących pytań, m.in.: jakie są efekty podjętych dotychczas działań? Czy nie posunęliśmy się za daleko? Czy nadal niezbędne są tak szerokie (i ciągle powiększające się) uprawnienia dla służb dbających o bezpieczeństwo? Naprawdę nie warto bezrefleksyjnie analizować klasyczny dylemat – pojmaliśmy terrorystę, który może coś wiedzieć o planowanym zamachu, ale nie chce nic mówić. Czy możemy go torturować, żeby ocalić potencjalne ofiary? Taka analiza nie ma większego sensu, gdyż każda sytuacja jest unikalna, a blankietowa zgoda na użycie wszelkich metod (w tym tortur) nie stanowi adekwatnej odpowiedzi. Wręcz przeciwnie. Zagraża fundamentom zachodniej cywilizacji, o których wspominałem we wstępie niniejszego wpisu. W efekcie zastosowania takich metod sami sprowadzamy się na poziom ludzi, przed którymi chcemy chronić nasze społeczeństwo. Na poziom braku poszanowania godności i życia. A przecież nie do tego chcemy dążyć, prawda?
Piotr Wołejko