Wróciłem właśnie z wyjazdowej sesji naukowej Akademii Młodych Dyplomatów, która odbyła się w Lublinie. Znakomici goście, m.in. prof. Zdzisław Najder, dr Przemysław Żurawski vel Grajewski oraz ekspert rynku paliw i gazu Andrzej Szczęśniak, dyskutowali na tematy związane z polską polityką wschodnią oraz jej unijnym wymiarem. Mnie najbardziej zaciekawił ostatni panel – poświęcony bezpieczeństwu energetycznemu.
Dr Żurawski vel Grajewski przedstawił w swoim wystąpieniu polityczne realia bezpieczeństwa energetycznego Polski, w ogromnej mierze zależnego od poczynań Federacji Rosyjskiej. Jego zdaniem, Polska powinna zrobić wszystko, aby – po pierwsze – zdywersyfikować dostawy ropy i gazu oraz – po drugie – intensywnie działać w ramach Unii Europejskiej promując solidarność energetyczną oraz przestrzegając przed rosnącą zależnością surowcową od Moskwy. Doktor Grajewski zwrócił także uwagę na sposoby odzyskiwania utraconych – wraz z rozpadem ZSRR – wpływów rosyjskich nad Europą, zwłaszcza środkowo-wschodnią. Rosjanie pozostawili w tym regionie rozwiniętą infrastrukturę energetyczną – rurociągi, magistrale przesyłowe, terminale eksportowe oraz rafinerie. Teraz zajmują się głównie przejmowaniem tych elementów – kluczowych dla bezpieczeństwa energetycznego. Grajewski wykazywał, że strategia Rosjan przynosi sukcesy, poszczególne kraje UE wolą dają się Rosji rozgrywać w tej „grze”. W rosyjskich rękach znajduje się już m.in. rafineria w bułgarskim Burgas. Bułgaria została najbardziej skrytykowana przez Grajewskiego, który określił ją mianem „unijnego konia trojańskiego” – nawiązując także do najnowszej umowy w sprawie gazociągu South Stream.
Ze stanowiskiem Żurawskiego vel Grajewskiego polemizował Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw i gazu. W swojej prezentacji starał się pokazać, że równie ważną rolę jak polityka, pełni biznes. Zaczynając od podstaw, Szczęśniak pokrótce opisał różnice w definiowaniu pojęcia bezpieczeństwo energetyczne. Niestety, z porównania definicyjnego wynika, że w Polsce do końca nie wiadomo, czym jest bezpieczeństwo energetyczne. W art. 3 pkt. 16 ustawy Prawo energetyczne z dn. 10 kwietnia 1997 r. z późn. zm. zdefiniowano pojęcie bezpieczeństwa energetycznego jako „stan gospodarki umożliwiający pokrycie bieżącego i perspektywicznego zapotrzebowania odbiorców na paliwa i energię w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony, przy zachowaniu wymagań ochrony środowiska„.
Mamy tu pomieszanie pojęć, które w efekcie prowadzi do tego, że nie wiadomo, czym tak naprawdę jest bezpieczeństwo energetyczne. Amerykanie rozumieją je jako pewność dostaw – znajduje to swoje podstawy w latach 70. ubiegłego wieku. Europejczycy przez bezpieczeństwo energetyczne rozumieją fizyczną dostępność źródeł energii, przywiązując uwagę także do ceny surowców.
Co zdaniem Szczęśniaka jest kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego? Przede wszystkim jak najlepsze stosunki z dostawcą. Oczywiście w miarę możliwości. W tym punkcie można było znaleźć ukrytą aluzję do postępowania Polski wobec Rosji, która z dobrymi stosunkami ma niewiele wspólnego. Na drugim miejscu Szczęśniak umieścił dywersyfikację (zróżnicowanie źródeł dostaw i samych dostawców). W dalszej kolejności niezbędne zapasy surowca, infrastrukturę i połączenia rynków (interconnections – sprawa o fundamentalnym znaczeniu) oraz elastyczność użycia różnych surowców.
Statystyki wskazują, że Polska jest jednym z najbezpieczniejszych energetycznie państw. Dla wielu osób może to być prawdziwy szok, ale tak wynika z badań, które znajdziecie w prezentacji. Polska powinna szukać nowych źródeł energii, ale nie za wszelką cenę – zdawał się mówić Szczęśniak. Posiadamy staly dopływ taniej rosyjskiej ropy oraz rosyjskiego gazu. Mniej polityki, więcej myślenia biznesowego. I sprawa o znaczeniu priorytetowym – interconnections, czyli połączenia pomiędzy systemami energetycznymi poszczególnych państw UE. To one zapewniają rzeczywiste bezpieczeństwo pozwalając, w razie potrzeby, na transgraniczny przesył energii. Nie ma tu znaczenia kwestia dostawcy, gdyż może być to ta sama spółka – ważne, aby istniała możliwość „wspomożenia” energią jednego państwa przez inne. Problemem w tej dziedzinie mogą być klauzule w umowach z Gazpromem, które zakazują reeksportu gazu przez jego odbiorcę. Jednak precedensowa decyzja już istnieje – Austria wywalczyła prawo reeksportu, na co wskazali podczas sesji naukowej prelegenci.
Gdyby sesja mogła potrwać dłużej, z pewnością udałoby się poruszyć więcej kwestii oraz omówić więcej szczegółów. Jednak i to, co usłyszałem w pełni mnie usatysfakcjonowało. Dobrze, że w spotkaniu nie uczestniczyli politycy, gdyż zamazywaliby obraz sytuacji. Eksperci oraz naukowcy wywiązali się ze swojej roli znakomicie. Szkoda tylko, że – np. w kwestii energetyki atomowej – to nie oni podejmują decyzje. Polska strategia energetyczna teoretycznie zakłada, że od 2021 roku energia jądrowa będzie miał pewien udział (wzrastający w kolejnych latach) w bilansie energetycznym kraju.
Jak jednak wskazał prof. Stefan Chwaszczewski z Instytutu Energii Atomowej w Świerku, okres niezbędny do powstania pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce potrwa 15 lat (przyjęcie niezbędnej legislacji, podjęcie decyzji o budowie, przygotowanie projektu oraz planu budowy, a także sama budowa). Jesteśmy więc w niedoczasie i nic nie wskazuje na to, aby polskie władze wreszcie podjęły strategiczną decyzję w kwestii energetyki jądrowej. I proszę nic nie mówić o Ignalinie, gdyż to projekt litewski, a ilość wyprodukowanej energii w niczym sytuacji Polski nie poprawi.
Piotr Wołejko