Amerykanie chcą silniejszych Narodów Zjednoczonych

Choć blisko 60 procent Amerykanów uważa, że Organizacja Narodów Zjednoczonych działa kiepsko, zdecydowana większość jest za przyznaniem jej dodatkowych kompetencji. Zła opinia na temat Narodów Zjednoczonych ma dwa źródła: po pierwsze, uważana jest za nieskuteczną, zbiurokratyzowaną i powolną maszynę; po drugie, sympatia do ONZ zwiększa się, gdy organizacja popiera działania Stanów Zjednoczonych, jak miało to miejsce chociażby po 11 września 2001 roku.

Jak pokazują badania przeprowadzone przez The Chicago Council on Global Affairs i WorldPublicOpinions w 2006 i 2007 roku, Amerykanie – podobnie jak większość świata – popierają drastyczne zwiększenie uprawnień Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z badań wynika, że 3/4 Amerykanów chce przyznania ONZ prawa do interwencji w krajach, w których łamane są prawa człowieka. Podobnym poparciem cieszy się pomysł stworzenia międzynarodowej policji ścigającej liderów-zbrodniarzy, odpowiedzialnych za czystki etniczne i mordowanie ludności cywilnej. Co siódmy ankietowany opowiada się także za stworzeniem i utrzymywaniem przez Narody Zjednoczone stałych oddziałów wojskowych – wybranych, wyszkolonych i dowodzonych przez ONZ. Natomiast 6 na 10 Amerykanów widzi potrzebę przyznania organizacji prawa do kontrolowania międzynarodowego handlu bronią, który to postulat przewija się od wielu już lat (i jest z dużą siłą zwalczany przez największych eksporterów broni, do których należą m.in. Rosja i Stany Zjednoczone).

ankieta

Niewiele mniejszym poparciem cieszy się pomysł umożliwienia Radzie Bezpieczeństwa zastosowania rozwiązań siłowych w celu zapobieżenia pozyskania przez państwo broni jądrowej – za opowiada się 62 procent obywateli amerykańskich, przeciwko jest 33 procent. Prawie 60% Amerykanów popiera również użycie siły dla zapobiegnięcia pozyskaniu przez państwa paliwa jądrowego i materiałów służących do produkcji broni A. Tyle samo osób popiera chyba najbardziej radykalne rozwiązanie z tych, które pojawiły się w ankiecie – użycie siły przez Radę Bezpieczeństwa w celu przywrócenia demokratycznego rządu, który został obalony. Jednakże 38 procent ankietowanych jest przeciwko przyznaniu tak poważnego uprawnienia Radzie Bezpieczeństwa. Mniej niż 50% Amerykanów popiera również możliwość nakładania przez ONZ podatków (m.in. na broń czy handel ropą), z których finansowana byłaby działalność organizacji.

Ogromnym poparciem cieszą się natomiast pomysły wysłania wojsk pod komendą Narodów Zjednoczonych do obrony zaatakowanego państwa (83%), czy też wysłania oddziałów błękitnych hełmów w celu zaprzestania naruszeniom praw człowieka i zapobieżenia trwającemu ludobójstwu. Zaledwie o 7 procent mniej ankietowanych opowiada się za prawem do interwencji, gdy jakieś państwo wspiera grupy terrorystyczne.

Amerykanie są także za tym, aby ich kraj załatwiał więcej spraw na arenie międzynardowej w „ramach ONZ” (60%) i dostrzegają, że w coraz mniejszej „globalnej wiosce” współpraca w ramach międzynarodowych instytucji będzie miała coraz większe znaczenie (69%). Większość obywateli USA popiera również zmiany w Radzie Bezpieczeństwa, głównie poszerzenie grona stałych członków. Tymczasem reforma najważniejszego gremium decyzyjnego od lat tkwi w powijakach i nie może wyjść poza fazę teoretyczną. Może opinia społeczeństwa amerykańskiego wpłynie w jakiś sposób na postępowanie administracji – choć raczej tej przyszłej, która zmieni obecną od stycznia 2009 roku – i Amerykanie przestaną „boczyć się” na Organizację Narodów Zjednoczonych. Jak bowiem sądzą obywatele amerykańscy, organizacja ma do odegrania w świecie bardzo istotną rolę. A wiadomo, że tak jak Unia Europejska bez Niemiec, tak i ONZ bez Stanów Zjednoczonych nie może działać poprawnie.

Piotr Wołejko

Share Button