Amerykańskie siły w Zatoce Perskiej osiągnęły taki sam stan liczebny jak w chwili rozpoczęcia ataku na Irak. Odbyły się największe w historii manewry floty USA na wodach Zatoki – wzięło w nich udział 10 tysięcy żołnierzy i 100 samolotów. Portal DEBKAfile powołując się na źródła w Moskwie donosi, że Amerykanie dopięli na ostatni guzik plan ataku na Iran. Wg tych informacji trwające kilkanaście godzin naloty będą miały na celu zniszczenie jak największej ilości miejsc, w których odbywają się prace nad irańskim programem nuklearnym. Atak miałby nastąpić 6 kwietnia.
O możliwym uderzeniu na Iran donosi także agencja RIA Novosti, która cytuje słowa anonimowego przedstawiciela rosyjskiego wywiadu: „Pentagon przygotował bardzo efektywny plan, który pozwoli Amerykanom rzucić Iran na kolana najmniejszym kosztem„. W podobnym tonie w zeszłym tygodniu wypowiadał się generał Leonid Iwaszow, wiceprezydent Akademii Nauk Geopolitycznych: „Nie mam żadnych wątpliwości, że operacja albo inna agresywna akcja przeciwko Iranowi nastąpi„.
Pytania o amerykańską akcję zbrojną powróciły z nową siłą po porwaniu 15 brytyjskich marynarzy przez irańską Gwardię Rewolucyjną kilka dni temu. Irańczycy zmusili żołnierzy do propagandowego przyznania się do stawianych im zarzutów w irańskiej telewizji – wykorzystano najgorsze wzorce. Irański ambasador w Moskwie odwołał swoją wcześniejszą wypowiedź i stwierdził dziś, że „jeśli sąd udowodni im winę, poniosą karę„. Jednocześnie Gholam Reza Ansari dodał – „Gdyby brytyjski rząd przeprosił za pomyłkę, sprawa byłaby rozwiązana natychmiast.”
Takiemu postawieniu sprawy zaprzeczają jednak inne istotne fakty, o czym słusznie przypomina w rozmowie z agencją Reuters Ali Ansari, dyrektor Instytutu Studiów Irańskich na Uniwersytecie w St. Andrews: „Myślę, że aresztowanie marynarzy to próba odwetu ze strony irańskiej Gwardii Rewolucyjnej za zatrzymanie jej przedstawicieli w Irbilu [w styczniu br. Amerykanie zatrzymali 5 Irańczyków – przyp. p.wolejko], a także ostrzeżenie – skierowane do wewnątrz i na zewnątrz, że należy Gwardię traktować poważnie„. Ansari przypomina, że bardzo podobna sytuacja miała miejsce w 2004 roku, kiedy Irańczycy także zatrzymali brytyjskich marynarzy, których wypuścili po trzech dniach. Jego zdaniem, jest to próba pokazania, kto faktycznie rządzi w Iranie. Gwardia Rewolucyjna występuje niejako autonomicznie w stosunku do władz, z wyłączeniem prezydenta Ahmadineżada i ultrakonserwatystów, których jest reprezentantem.
„Jest jasne, że irańskie ministerstwo spraw zagranicznych nie jest władne wypowiadać się w tej kwestii” – dodaje Mark Fitzpartrick, przedstawiciel Non-proliferation Institute for Strategic Studies. Twierdzi on, że Iran najchętniej załatwiłby sprawę w drodze bilateralnych rozmów z Wielką Brytanią. Sprawa porwanych marynarzy trafiła już jednak do Rady Bezpieczeństwa ONZ i trudno będzie rozwiązać ją podczas bezpośrednich rozmów zainteresowanych stron. Fitzpatrick twierdzi, iż Irańczycy „ciężko pracują nad dyplomatycznym rozwiązaniem, które pozwoli im zachować twarz” i natychmiast dodaje „Wątpię jednak, by Gwardia Rewolucyjna pragnęła rozwiązania dyplomatycznego„.
Czy rzeczywiście grozi nam amerykańska interwencja? Dobrze poinformowane źródła donoszą, że Waszyngton nie będzie używał siły, aby uwolnić brytyjskich żołnierzy. Nicholas Burns, podsekretarz stanu USA zapewniał wczoraj, że Amerykanie angażują się tylko w wysiłki dyplomatyczne.
Na ile jest to prawdą? Pozostaje ufać, że jastrzębie wokół prezydenta Busha, którzy są w głębokiej defensywie z powodu irackiego fiaska, nie namówią go do popełnienia błędu. Jak pisałem w środę, Ahmadineżad i jego obóz tylko czekają na atak. Bez niego władze stracą twarz. Tego się panicznie boją, bo wiedzą, iż będzie to ich koniec. Może to być także początek końca Islamskiej Republiki w jej ultrakonserwatywnej formie. Gra idzie więc o bardzo wysoką stawkę.
Piotr Wołejko