W Turcji rozpoczął się proces, w którym w stan oskarżenia postawiono 86 członków tajnej organizacji Ergenekon, która miała rzekomo przygotowywać zamachy terrorystyczne w 2009 roku. Być może Ergenekon odpowiada także zamachy na znane osobistości życia publicznego. W skład spisku, który miał doprowadzić do obalenia rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), uważanej przez nacjonalistów za dążącą do islamizacji kraju i obalenia republiki.
Przy procesie w tej sprawie powracają pytania o tarcia pomiędzy rządzącymi a świeckim establishmentem, który tworzą głównie armia, sędziowie oraz urzędnicy państwowi. Skrajna nieufność obrońców laickości i świeckości państwa do rządzących umiarkowanych islamistów wielokrotnie wprawiała Turcję w turbulencje. Ostatnim przykładem twardej walki obu obozów był, odrzucony przez Trybunał Konstytucyjny, wniosek o delegalizację AKP oraz zakaz udziału w życiu publicznym dla kilkudziesięciu najważniejszych polityków tej partii, w tym premiera Erdogana i prezydenta Gula.
O tego ostatniego stoczono zresztą walkę w ubiegłym roku, kiedy w kwietniu uniemożliwiono mu objęcie funkcji głowy państwa, co doprowadziło do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Lipcowe wybory okazały się wielkim sukcesem AKP. Nowy parlament bez problemów wybrał Abdullaha Gula na stanowisko prezydenta w sierpniu ub.r.
Sprawa Ergenekon przez niektórych określana jest mianem odwetu politycznego za próbę deleglizacji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Byłoby bardzo nierozsądne, gdyby rząd mścił się na swoich politycznych oponentach bez poważniejszego powodu. Zdaje się jednak, że Ergenekon to nie niewinna siatka bliższych i dalszych znajomych. Być może ultra-nacjonalistyczna organizacja symbolizuje coś, o czym w Turcji mówi się dość rzadko – derin devlet, czyli „głębokie państwo„.
Mianem tym określa się struktury, równoległe do państwowych, które de facto dzierżą prawdziwą władzę w Turcji. Powstały one po zakończeniu drugiej wojny światowej z inicjatywy Amerykanów, którzy obawiali się inwazji i infiltracji sowieckiej. Z pieniędzy Wujka Sama finansowano przeróżne organizacje, w tym paramilitarne, których zadaniem był m.in. sabotaż i działanie za liniami wroga w razie sowieckiego ataku. Turcja, jako kraj frontowy, odgrywała w amerykańskiej układance bardzo ważną rolę.
Poprzez strukturę zwaną Wydziałem Walki Specjalnej (Özel Harp Dairesi), Stany Zjednoczone finansowały przygotowania do odparcia sowieckiego zagrożenia. W innych państwach istniały podobne komórki, ale w Turcji odgrywały one od początku istotną rolę w polityce. Świecka republika Ataturka opierała się na armii, która kilkakrotnie interweniowała, przeprowadzając zamachy stanu, obalając niewygodnych premierów pod pretekstem zagrożenia świeckości państwa.
Ergenekon może symbolizować ukrytą strukturę w armii tureckiej, stanowiąc świetną lekcję poglądową na temat politycznej wizji generałów oraz świeckiej elity. Wśród postawionych w stan oskarżenia znajdują się zarówno wojskowi, jak i cywile – w tym właściciel jednej z największych gazet. Sprawa Ergenekon może obnażyć wiele mechanizmów funkcjonowania świeckiego, antyislamistycznego establishmentu i doprowadzić do poważnego politycznego kryzysu. Jeśli bowiem armia poczuje, że jej wpływy i interesy są zagrożone, jest wielce prawdopodobne, iż nie będzie czekać z założonymi rękami.
Piotr Wołejko