Decyzję Baracka Obamy o wyborze Joe Bidena jako swojego kandydata na wiceprezydenta poddałem bardzo ostrej krytyce. Moim zdaniem Biden neutralizuje główne i najbardziej chwytliwe hasła senatora z Illinois, zwłaszcza to o „zmianie”. Wybór Bidena to także próba ugłaskania establishmentu Partii Demokratycznej, którego członkiem niewątpliwie jest zasiadający czwartą dekadę w Senacie reprezentant stanu Delaware.
W ubiegły piątek swojego kandydata na wiceprezydenta przedstawił John McCain. Ku zaskoczeniu zdecydowanej większości komentatorów u boku senatora z Arizony znajdzie się Sarah Palin, gubernator stanu Alaska. Nie będzie to więc gubernator Pawlenty z Minnesoty ani ex-gubernator i rywal McCaina z okresu prawyborów Mitt Romney. Nie będzie to także serdeczny przyjaciel republikańskiego kandydata, który był już kandydatem na wiceprezydenta Ala Gorer’a w roku 2000 – niezależny senator Joe Liberman, choć to nie powinno akurat nikogo zdziwić. Wybór Libermana byłby zapewne miłym zaskoczeniem dla wyborców niezależnych i konserwatywnych demokratów, ale oznaczałby odcięcie się McCaina od konserwatywnej, religijnej bazy Republikanów.
Wybór Palin uważam za wyrachowany oraz kunktatorski, a zarazem bardzo cwany. Po pierwsze, Palin jest czterdziestokilkuletnią kobietą. Po drugie, jest młodsza nawet od Obamy. Oznacza to, że McCain celowo wprowadza świeżość do swojej kampanii. Trudniej będzie także atakować Palin z powodu jej płci. Wybór Palin równoważy więc niejako tandem Obama-Biden. Oba duety składają się z jednego doświadczonego i jednego młodego polityka.
Z drugiej strony, McCain wybija sobie z ręki dość istotny do tej pory oręż, mianowicie oskarżanie Obamy o brak doświadczenia. Niektórzy twierdzą, że Palin jest zbyt niedoświadczona, aby być wiceprezydentem, ale słusznie są zbywani kontrargumentem w postaci stwierdzenia, że doświadczenie Obamy, w końcu kandydata na prezydenta (a nie wice) jest również niewielkie. Nie mam zamiaru bawić się w licytowanie, czy Obama ma większe doświadczenie od Palin – oboje są młodzi i choć politykami są od ponad dekady, ich resume jest raczej skromne.
Sarah Palin to także matka pięciorga dzieci, osoba bardzo religijna oraz z pewnymi osiągnięciami na stanowisku wykonawczym. Uważana, podobnie jak McCain, za mavericka – wielokrotnie ścierała się z establishmentem Grand Old Party na Alasce. Gubernator Palin podziękowała za budowę mostu donikąd (bridge to nowhere), który miał połączyć lotnisko na wyspie Gravina oraz niespełna 10-tysięczne miasteczko Ketchikan. Projekt forsowali republikańscy politycy, z senatorem Tedem Stevensem na czele. Stevens to weteran polityki, zasiadający w Senacie już blisko 40 lat. Z drugiej strony niektórzy twierdzą, że Palin podziękowała za most dopiero wtedy, kiedy okazało się, że podwojono udział stanu w finansowaniu projektu do ponad 80 procent.
Ci, którzy uważają, że Sarah Palin to polityk niedoświadczony i nieobyty, i że Palin nie odnajdzie się w zaostrzającej się kampanii, są w błędzie. Polecam gorąco wysłuchać jej przemówienia, które wygłosiła zaraz po publicznym ogłoszeniu jej kandydatury jako wiceprezydenta u boku McCaina [YouTube]. Palin jest twarda i wygadana, z pewnością nie da sobą pomiatać.
Nie da się jednak ukryć, że wybór Palin to spore zaskoczenie i duże ryzyko. Ostatniego dnia 2007 roku pisałem, że duetem marzeń (dream ticket) byłby dla mnie duet Romney-McCain, ewentualnie McCain-Romney. Duet taki „łączyłby bowiem doświadczenie w zarządzaniu z ogromną wiedzą w kwestiach bezpieczeństwa i obrony. Żaden duet demokratyczny nie mógłby się równać tandemowi Romney-McCain.” Podtrzymuję swoje zdanie, choć od razu dostrzegam zagrożenie w postaci oskarżeń sztabu Obamy o to, że w dobie kryzysu gospodarczego Republikanie wystawiają tandem bogaczy. McCain wżenił się bowiem w bogatą rodzinę, porzucając przy tym swoją pierwszą żonę, a Romney jest sprawnym biznesmanem, który dorobił się milionów. Już widzę te piękne spoty. Warto jednak pamiętać, że Obama to także żaden biedak.
Inne zagrożenie to kwestia republikańskiej bazy, czyli wyborców bardzo religijnych. Wielu z nich uważa, że mormoni to nie chrześcijanie i mogliby nie poprzeć duetu dość liberalnego McCaina oraz Romneya. Mitt kilka razy został także przyłapany na zmianie stanowiska, a flip-flopping to kardynalny błąd każdego polityka. Przekonał się o tym John Kerry w roku 2004.
Czy nie było lepszego wyboru dla McCaina? Wybór Palin niektórzy określili mianem nagłego, a nawet dramatycznego, desperackiego. Komentatorzy Politico twierdzą, że nie powinniśmy poddawać się złudzeniom wyrównywania się wyścigu, o czym zdają się świadczyć sondaże ogólnokrajowe. Prawdziwy obraz szans obu kandydatów dają dopiero sondaże z poszczególnych stanów, a te są dla McCaina nadal niekorzystne. Z kluczowych stanów McCain wygrywa nieznacznie w Ohio i prowadzi na Florydzie oraz w Missouri. W pozostałych stanach na czele jest Obama. Prowadzi on nawet, choć symbolicznie (0,3 proc.) w istotnym dla McCaina New Hampshire.
Na bieżąco sondaże można przeglądać na RealClearPolitics. Badania ogólnokrajowce bywały już zwodnicze. Gdyby brać je na poważnie, o prezydenturę powinni walczyć wielomiesięczni liderzy sondaży – Hillary Clinton oraz Rudy Giuliani.
Znamy już oba duety, które zetrą się 4 listopada w walce o Biały Dom. Z perspektywy ostatnich dni wydaje się, że wybór Bidena przez Obamę był mimo wszystko lepszy od decyzji McCaina o wyborze Palin. Gubernator Alaski jest póki co wielką niewiadomą. Może okazać się tajną bronią McCaina, swoistą wunderwaffe. Z drugiej strony, może nie wnieść niczego do kampanii senatora z Arizony, być jego zupełnie niewidocznym cieniem. Która wersja okaże się bliższa prawdzie, pokażą najbliższe tygodnie.
Piotr Wołejko