Wicepremier Szimon Peres przewiduje, że wkrótce możliwe są rozmowy Syrii z Izraelem. Mówi jednak, że powinny to być rozmowy bezpośrednie, a nie przez jakichkolwiek pośredników. Ostatnio w Moskwie prezydent Syrii Bashar al-Asad stwierdził, że Damaszek chce rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z Izraelem bezpośrednio. Peres krytykuje taką postawę i liczy, że pokój jest możliwy.
Z drugiej strony, w dzisiejszym The Jerusalem Post można znaleźć artykuł mówiący o tym, że Syria przygotowuje się intensywnie do… wojny z Państwem Żydowskim. Wywiad donosi, że Syryjczycy wykorzystują doświadczenia z wojny Izraela z Hezbollahem z lata tego roku. Oznacza to, że inwestują w rakiety, które mogą wyrządzić poważne szkody na terytorium Izraela; dowiedzieli się także, że ręczne rakiety przeciwpancerne mogą skuteczne powstrzymać czołgi Merkava, dotychczas stanowiące podstawę potęgi i przewagi Izraela nad Arabami; i wreszcie po trzecie, przekonali się, że izraelskie lotnictwo – drugi symbol izraelskiej supremacji – mają ograniczone pole działania w miastach i wioskach, a także, że można tam powstrzymać siły lądowe.
Wnioski te potwierdzają zdjęcia i informacje zebrane przez izraelski wywiad, warto dodać, jeden z najlepszych na świecie. Czy więc plotki o rozmowach pokojowych mają maskować przygotowania do wojny Syrii z Izraelem? A może do wojny Syrii i Iranu z Izraelem? Cień roku 1973, kiedy Egipcjanie musieli zostać pokonani w wojnie – o czym pisał niedawno w Gazecie Wyborczej Amos Oz – aby mogły zacząć się jakiekolwiek rozmowy, wisi nad Izraelem. Teraz jednak jakakolwiek wojna byłaby o wiele trudniejsza od walk z okresu wojny Jom Kippur. Jej skutki byłyby nieprzewidywalne.
Piotr Wołejko