Włochy, Meksyk, Nigeria. Trzy kraje, trzy różne kontynenty. Co je łączy? Wykorzystanie wojska do załatwiania spraw, z którymi nie radzi sobie państwo metodami cywilnymi, czy – nazwijmy to – normalnymi.
W Meksyku armia od półtora roku wspiera policję w walce (i to prawdziwej, w której zginęły już setki osób, m.in. szef policji) z gangami narkotykowymi (na zdjęciu żołnierze meksykańscy patrolujący ulicę w jednym z miast w stanie Michoacan). We Włoszech najpierw rozważano wyprowadzenie armii na ulice w celu zapewnienia bezpieczeństwa w trakcie zeszłorocznej wojny gangów, a obecnie żołnierze zabezpieczają wysypiska śmieci, do których kierowane są odpady z niesławnego już Neapolu.
Nigeria to trochę osobny przypadek, ale tam także prezydent zdecydował właśnie o wykorzystaniu żołnierzy w prowincji Delta, z której pochodzi zdecydowana większość nigeryjskiej ropy. Decyzja Umaru Yar’Aduy nastąpiła po ataku na infrastrukturę wydobywczą Shella, zmniejszając wydobycie ósmego eksportera świata o jedną dziesiątą. Dzisiaj rebelianci wysadzili w powietrze rurociąg należący do koncernu Chevron. Tym samym w ciągu dwóch dni możliwości eksportowe Nigerii zmniejszyły się o ponad 300 tysięcy baryłek dziennie.
Wojsko na ulicach i wykorzystywanie wojska do załatwiania spraw, którymi powinny zajmować się instytucje cywilne pokazuje słabość państwa. Wyprowadzenie wojska na ulice to krok nadzwyczajny, z którego korzysta się w ostateczności, najczęściej w chwili poważnego kryzysu – zwykle katastrofy naturalnej. Natomiast we Włoszech sytuacji nadzwyczajnej nie ma. Nieudolność administracji oraz strach polityków spowodowały, że zdecydowano się na użycie wojska do pilnowania wywozu i składowania śmieci.
W Meksyku toczy się regularna wojna, ale użycie wojska do walki z narko-gangsterami to także ostateczność i krok tymczasowy. Jak to jednak zazwyczaj bywa, prowizoryczne rozwiązania okazują się trwałe. Armia już półtora roku „tymczasowo” walczy z gangsterami. Żołnierze nie są przeszkoleni do takich zadań. Zastępują z przymusu policję, która w większości jest nieudolna i skorumpowana.
Sytuacja Nigerii jest zupełnie wyjątkowa, gdyż w grę wchodzi ropa naftowa. Delta Nigru to dojna krowa władz w Abudży. Od dekad rabunkowo eksploatowana prowincja Delta domaga się większego udziału w zyskach z wydobycia i eksportu czarnego złota. Paradoksalnie, Delta to jedna z najbiedniejszych prowincji w Nigerii. Skorumpowani urzędnicy na szczeblu prowincji i na szczeblu centralnym rozkradają pieniądze z ropy oraz fundusze przeznaczone na rozwój regionu. Ludzie żyją w coraz gorszych warunkach, o ekologii nikt nawet nie pomyśli. Nic więc dziwnego, że część mieszkańców prowincji sięgnęła po broń i prowadzi, coraz skuteczniejszą, walkę z rządem. Zbliżający się dzień negocjacji pokojowych nie przyniesie żadnego przełomu, gdyż główne ugrupowanie antyrządowe nie zamierza wziąć udziału w rozmowach z przedstawicielami prezydenta Yar’Aduy. Prezydenta, który został wybrany w skandalicznie sfałszowanych i całkowicie nieuczciwych wyborach.
Jeśli armia jest ostatnią instancją, do której mogą odwołać się słabe rządy cywilne, powstaje pytanie, co stanie się, gdy armia nie da sobie rady? Czy po tryumfie w batalii z państwem władzę nad częścią terytorium Meksyku przejmą gangi narkotykowe? Czy prowincja Delta stanie się najbardziej zmilitaryzowaną częścią Afryki, a rebelianci zastopują eksport ropy? Czy we Włoszech nadal rządzić będzie mafia, a państwo będzie strukturą alternatywną? Słabość instytucji państwa, słabość ludzi tworzących administrację oraz korupcja to fatalne połączenie. Armia jest tymczasowym ratunkiem. Trzeba jednak pamiętać, że czasem armia uznaje (i ma po temu podstawy), że może sobie poradzić bez nieudolnych rządów cywilnych i sama zajmie miejsce polityków. Italii to oczywiście nie grozi, ale Nigeria niebezpiecznie wraca na starą, dobrze znaną drogę, która prowadzi (w tym kraju to nie nowość) do rządów wojskowych.
Piotr Wołejko