Zmiana warty w Australii

W Australii dobiegła końca pewna epoka. Przez dwanaście lat krajem rządziła Liberal/National Party Johna Howarda. Po zliczeniu około 78% głosów, jak można wyczytać na stronie Australijskiej Komisji Wyborczej, konserwatyści zdobyli o prawie 6 procent mniej głosów od Partii Pracy, której przywódcą – i nowym premierem – jest Kevin Rudd. Człowiek, który przejął kierownictwo nad labourzystami na początku grudniu zeszłego roku.

Już w sobotę, kiedy odbywało się głosowanie, po przedstawieniu sondażowych wyników, John Howard pogratulował Ruddowi zwycięstwa. Jego partia będzie miała komfortową przewagę nad opozycją, co zapewnia zresztą dwupartyjny system polityczny. Co do samego Howarda, to wiele wskazuje na to, że przegrał on także głosowanie w swoim okręgu wyborczym (który utrzymywał przez 33 lata!) i nie wejdzie nawet do parlamentu. Pokazuje to skalę porażki polityka, który zdominował scenę polityczną na ponad dekadę. Problemy będzie mieć także partia Howarda, której w chwili obecnej grozi kryzys z powodu braku przywódcy. Ex-premier ustępuje ze stanowiska, a wskazany przez niego następca – Peter Costello, bardzo zdolny minister finansów – odmówił objęcia schedy po Howardzie. Pojawiły się spekulacje, że zamiast Costello na czele partii stanie popularny minister spraw zagranicznych Alexander Downer, ale ogłosił on, iż nie weźmie udziału w partyjnym wyścigu po funkcję przewodniczącego partii.

Dlaczego Howard, po dwunastu latach dość dobrych rządów przegrał tak zdecydowanie, że nawet nie będzie zasiadał w parlamencie (przegrywając w utrzymywanym ponad trzy dekady okręgu)? Gospodarka rozwijała się bardzo dobrze, PKB zwykle rósł w graniach 3 procent rocznie. Australia przeżywała okres niemalże niezakłóconej prosperity, choć stale wzrastało zadłużenie państwa. Rósł także deficyt handlowy, ale w obliczu niespotykanego wręcz rozwoju chińskiego eksportu mało który kraj może pochwalić się dodatnim bilansem handlowym. Australię i tak spotkało duże szczęście, gdyż kraj ten posiada spore zasoby surowców naturalnych, których ceny znacznie wzrosły z powodu popytu – zresztą głównie w Chinach. Zamożność Australijczyków także stabilnie pięła się do góry, choć z powodu słabnącego dolara w wolniejszym tempie, niż jeszcze 3-4 lata temu. Gospodarka z pewnością nie była głównym powodem porażki Howarda.

Zdecydowały natomiast inne przyczyny, wśród których należy wymienić niechęć lidera konserwatystów do podpisania protokołu z Kioto i podjęcia energicznej walki z globalnym ociepleniem – tymczasem Australię od kilku lat zaczęły nawiedzać straszliwe upały, powodując straszliwe susze – odbija się to negatywnie na rolnictwie. Coraz mniej popularna stawała się także wojna w Iraku – gdzie Australijczycy wysłali całkiem pokaźny kontyngent. Australia była za rządów Howarda jednym z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych, nie tylko w walce z terrorem. Swoją drogą, Australię określa się mianem „zastępcy szeryfa”, gdyż kraj ten zaprowadza porządek na okolicznych wyspach i wysepkach, m.in. Papui-Nowej Gwinei czy Timorze Wschodnim.

Być może jednak najbardziej prozaiczną przyczyną oddania władzy przez konserwatystów jest zmęczenie ich dwunastoletnimi rządami, zmęczenie nieustannym oglądaniem i słuchaniem premiera Johna Howarda. Z tego przecież powodu, choć wspartego także oburzeniem ws. Iraku, władzę musiał oddać Tony Blair. Zmęczenie dotknęło zapewne nie tylko wyborców, ale także samych konserwatystów. Z czasem każda władza się zużywa i przyszedł moment, w którym Howard i jego ekipa także się zużyli.

Kevin Rudd i jego Partia Pracy nawet specjalnie nie musieli się starać, aby odnieść sukces. Na fali świeżości nowego lidera oraz zmęczenia Australijczyków rządami Howarda, labourzyści dość pewnie wygrali wybory. Nowy premier, tak jak i jego partia, jest jednak zagadką dla społeczeństwa. Na samej świeżości nie uda się długo utrzymać wysokiego poparcia, a przede wszystkim skutecznie rządzić. O ile pomysłów Partii Pracy raczej nie brakuje, to może jej brakować wykwalifikowanych i zdolnych realizatorów. Przecież przez długie dwanaście lat ludzie z Partii Pracy byli pozbawieni władzy na szczeblu federalnym.

Nowy premier zapowiedział, że pierwszą decyzją jego gabinetu będzie podpisanie protokołu z Kioto i zaangażowanie się w walkę z globalnym ociepleniem. Już wkrótce będzie miał okazję uczestniczyć w konferencji w Indonezji, poświęconej właśnie tej kwestii. Rudd zapowiedział także, poświęci wiele uwagi polityce wewnętrznej. Jestem bardzo ciekaw, jak poradzi sobie z władzą i co uda mu się osiągnąć. W Australii nadeszła nowa era – tylko od Kevina Rudda zależy, czy konserwatyści zostali „odstawieni na boczny tor” tylko na okres jednej kadencji, czy też na czas dłuższy – może na dekadę?

Piotr Wołejko

Share Button