Decyzja o nieprzysyłaniu na wybory parlamentarne w Rosji obserwatorów przez Organizję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie została podyktowana przez Waszyngton – stwierdził dziś prezydent Władimir Putin. Rosyjski przywódca zapowiada, że „fakt ten” weźmie pod uwagę przy budowaniu relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Ostre słowa Putina pod adresem OBWE to nic nowego. Reakcja organizacji również nie jest zaskakująca. Należy bowiem przypomnieć, że strona rosyjska postanowiła znacznie ograniczyć nie tylko uprawnienia misji OBWE, ale także jej skład osobowy (z ponad 400 do ok. 70). Była to wyraźna próba ukrócenia roli organizacji w monitorowaniu przebiegu wyborów parlamentarnych, które odbędą się w najbliższy weekend. Oprócz czynów, Rosjanie dość obcesowo wypowiadali się na temat OBWE, jej kwalifikacji etc. Nic więc dziwnego, że organizacja podjęła decyzję o tym, że jej obserwatorzy do Rosji w ogóle nie pojadą. Właśnie tej decyzji „czepił się” prezydent Putin twierdząc, że „była spontaniczna” i została podjęta na wyraźną prośbę Departamentu Stanu USA. Zresztą, nadmienił Putin, przypadek taki zdarza się nie po raz pierwszy.
Gazeta RBC Daily napisała nawet – powołując się na źródła w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa – że OBWE jest „przykrywką dla CIA”. Rosyjski prezydent nie posunął się tak daleko, ale jego krytyka także była dosadna. Putin uważa bowiem, iż OBWE za bardzo skupia się na kwestii praw człowieka – „zwłaszcza na obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw”. Państwowa agencja informacyjna TASS w depeszy poświęconej wypowiedzi Putina na temat OBWE napisała, że Rosja jest zirytowana wypowiedziami obserwatorów (wyborczych) z OBWE, którzy zawsze mają inne zdanie od obserwatorów z państw WNP. O ile ci ostatni nie dostrzegają zwykle żadnych uchybień, ci z OBWE są bardzo krytyczni, a ich wypowiedzi niepotrzebnie podgrzewają atmosferę.
Skoro ich w Rosji nie będzie, atmosfera pozostanie chłodna. Tylko z legitymizacją wyborów? Władimir Putin zapewnia, że OBWE nie uda się zachwiać przekonaniem o legitymacji nowej Dumy, choć to właśnie na celu ma organizacja, a konkretnie Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka, zawiadujące misjami OBWE.
Rosjanie od lat „mieszają” w OBWE i starają się neutralizować wpływy państw zachodnich oraz wszelkie próby krytyki Moskwy, chociażby w kwestii czeczeńskiej. Kreml instrumentalnie wykorzystał natomiast organizację i pod szyldem misji pokojowych umieścił swoje wojska w Naddniestrzu, Abchazji i Osetii Południowej – zapalnych regionach dzisiejszej Europy. Był to prawdziwy majstersztyk, gdyż Rosja, będąca de facto stroną w każdym z tych lokalnych sporów, umieściła swoje kontyngenty wojskowe pod pozorem misji pokojowej – firmowanej przez taką instytucję, jaką jest OBWE.
Kiedy organizację da się wykorzystać do własnych celów, wtedy jest dobra. Kiedy jednak, od czasu do czasu, pojawiają się próby – nieśmiałej zresztą – krytyki pod adresem Moskwy bezpośrednio, albo jej dawnych wasali, m.in. Uzbekistanu, Kazachstanu czy Turkmenistanu – wtedy OBWE jest zła i działa na zamówienie Białego Domu. Krótko mówiąc, OBWE stała się kolejnym miejscem rywalizacji Rosji z Zachodem, zamiast pozostać forum dialogu i współpracy.
Z pewnością należy rozważyć reformę OBWE, jednak głównie pod kątem przestrzegania przez państwa członkowskie pewnych wymogów oraz realizacji, urzeczywistniania wspólnych wartości. Niektóre państwa z pewnością powinny być z szeregów organizacji usunięte – z Rosją, moim zdaniem, na czele. Rosjanie zresztą już rok temu grozili wyjściem z OBWE – a dziś mówią, że byłby to krok zdecydowanie radykalny, ale nie wykluczają go.
Kraje podzielające wspólne wartości, jak chociażby ochrona i poszanowanie praw człowieka, nie powinny dawać się szantażować Moskwie. Nie powinny także przystawać na jej groźby wyjścia – należy uprzedzić ten krok i Rosję z organizacji najzwyczajniej w świecie wyrzucić. Drastyczny krok, powiedzą niektórzy. Może i tak, ale trzeba przeciąć farsę, w jaką Kreml chce organizację przemienić. OBWE, a wcześniej KBWE były potrzebne w czasach zimnej wojny i krótko po jej zakończeniu – jako forum współpracy z byłym ZSRR, ale obecna formuła współpracy wyczerpała się. Rosjanie nie mają najmniejszego zamiaru potulnie słuchać tego, co inne kraje mają im do powiedzenia, a wiele wartości uznanych powszechnie za obowiązujące, są w Rosji karykaturą lub fikcją.
Nie ma sensu wyświadczać Rosji przysługi i udawać, że wszystko jest w porządku. „Członkostwo jest absolutnie dobrowolne” – zauważył Igor Borisov z rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej. Także łaski bez. Nie podoba się, to żegnamy serdecznie i życzymy powodzenia na nowej drodze. Szkoda tylko, że takie rozwiązanie sytuacji jest absolutnie niemożliwe. Tylko Rosja może być asertywna. Pozostali – jak zwykle zresztą – wezmą uszy po sobie.
Piotr Wołejko