Gospodarki państw azjatyckich w ciągu ostatnich kilku lat rozwijają się w zawrotnym tempie. Oprócz dwóch kół zamachowych w postaci Chin i Indii, ogromną rolę w sukcesie regionu odgrywają także Indonezja, Tajlandia, Malezja, Singapur czy Korea Płd. Kraje te stały się centrami dwóch „o” – offshoringu i outsourcingu, głównie dzięki niskim kosztom pracy oraz zachętom inwestycyjnym ze strony rządów centralnych. Perspektywy dalszego rozwoju są fantastyczne, jednak nad słoneczne do tej pory azjatyckie niebo nadciągają chmury – coraz poważniej doskwiera brak wykwalifikowanej siły roboczej.
Problem tym poważniejszy, że nie tylko utrudniający dalsze inwestycje zagraniczne, sytuacja na rynkach pracy państw azjatyckich sprawia, że pod znakiem zapytania stają plany dokonania skoku cywilizacyjnego, zbliżającego poziom życia państw rozwijających się, do tych już rozwiniętych. Aby pokazać skalę problemu, podam – za The Economist – kilka danych liczbowych. W Indiach jest w tej chwili 3 tysiące pilotów, jednak do 2025 roku potrzebnych będzie dodatkowych 12 tysięcy. Chiny natomiast będą potrzebować co roku 2,200 pilotów, żeby ich liczba odpowiadała zapotrzebowaniu błyskawicznie rozwijającego się rynku lotniczego w tym kraju – oznacza to, że do 2025 Chiny będą potrzebować więcej niż 40 tysięcy pilotów. Tymczasem, wielkie międzynarodowe linie lotnicze szkolą zaledwie kilkuset pilotów rocznie.
Drugi przykład dotyczy prawników, których w Chińskiej Republice Ludowej jest strasznie mało. W całych Chinach, wg miejscowych danych, jest zaledwie ok. 122 tysiące prawników. To o 70 tysięcy mniej, niż w Kaliforni, której liczba mieszkańców wynosi zaledwie 37 milionów – przy 1,3 miliarda w Chinach. Podobnie rzecz ma się z lekarzami i pielęgniarkami, których uczy się kilkanaście razy mniej, niż potrzeba, żeby spełnić ambitne plany rządowe.
Trudna sytuacja na rynku wykwalifikowanej siły roboczej dotyka także kadry zarządzającej w biznesie. W Azji brakuje managerów, co w istotny sposób hamuje rozwój zarówno miejscowych, jak i zagranicznych firm. Często na wysokie stanowiska muszą oni być kuszeni bajońsko (jak na miejscowe realia) wysokimi pensjami, choć ich umiejętności w porównaniu do managerów w Europie czy Ameryce są zdecydowanie niższe. W samych tylko Chinach w ciągu najbliższej dekady potrzebnych będzie ok. 75 tysięcy managerów średniego i wyższego stopnia, a obecnie ich liczba wynosi zaledwie 3 do 5 tysięcy.
Brak wykwalifikowanej siły roboczej to najpoważniejszy problem dla rozwoju biznesu w Chinach (prawie 4 w 5-stopniowej skali ocen w ankiecie, którą wypełniło sześciuset dyrektorów generalnych [CEO’s] firm międzynarodowych działających w Azji). Na drugim miejscu znalazły się biurokracja i niewydolność rządu oraz miejscowych władz. W czołówce znalazły się również brak pewności co do trwałości i stosowania prawa, bardzo szybko rosnące pensje (tzw. wage inflation), kradzież własności intelektualnej, korupcja.
Wszystko to może spowodować, że dynamiczny wzrost gospodarczy zostanie w pewnym momencie drastycznie przerwany. Niezbędne są poważne reformy na szczeblu centralnym oraz położenie nacisku na wykonywanie podejmowanych decyzji na szczeblu lokalnym. Konieczne są istotne zmiany w edukacji, zwłaszcza dostosowanie szkół i uniwersytetów do potrzeb rynku. Państwa azjatyckie muszą także poważnie zabrać się za administrację, która mnoży biurokratyczne przeszkody i jest nieefektywna. Usprawnienie administracji oraz uproszczenie przepisów przyczyni się również do ograniczenia korupcji. Ważne jest także utwierdzenie inwestorów oraz miejscowych przedsiębiorców, że prawo jest przestrzegane i równe dla wszystkich. Nie można zapomnieć o położeniu nacisku na ochronę praw autorskich i własności intelektualnej – państwa, które efektywnie nie zajmą się tym problemem mogą zapomnieć o transformacji własnych gospodarek i państw, gdyż napływ inwestycji w sektorze technologicznym będzie niewielki.
Póki świeci słońce, przyjemnie jest leżakować i konsumować owoce wzrostu gospodarczego. Teraz nadchodzą jednak chmury, zwiastujące poważne problemy. Od decyzji podjętych przez kraje Azji dziś, będzie zależała ich przyszłość nie jutro, ani za rok – ale za dekadę lub dwie. Kto nie zdecyduje się na podjęcie trudu teraz, będzie wtedy cierpiał – a o latach „cudu gospodarczego” mało kto będzie pamiętał.
Piotr Wołejko