…a przynajmniej ci z Kremla – można powiedzieć o ostatnich pohukiwaniach ze strony Moskwy , trawestując słynny cytat z „Wesela” Witkacego. Koniec kadencji prezydenta Władimira Putina zbliża się nieubłaganie i obecny władca Rosji zgodnie z konstytucją powinien zakończyć piastowanie swej funkcji w marcu 2008 roku. Już na jesieni odbędzie się próba generalna przed załatwieniem „problemu roku 2008” w postaci wyborów parlamentarnych. Stąd ożywiona ostatnimi czasy retoryka rosyjskiego kierownictwa, w postaci „nawalania” w Zachód, skierowana na potrzeby wewnętrzne.
Bez pryzmatu wyborów prezydenckich nie sposób zrozumieć zachowania Kremla – oburzenia na Estonię, pogłosek o zaprzestaniu transportu ropy ropociągiem „Przyjaźń” czy szamotaniny wokół amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Przed wyborami przywództwo musi zintegrować naród wokół siebie, a konkretnie wokół namaszczonego następcy i pozyskać dla niego przygniatające poparcie. I choć wyniki i tak można „poprawić”, kremlowscy technolodzy mają ręce pełne roboty. Akcja „Estonia” była w ich wykonaniu prawdziwym majstersztykiem, a do marca można zrealizować jeszcze kilka podobnych przedsięwzięć – a kolejne kraje ustawiają się w dobrej pozycji, aby im „przyłożyć”. Kto wie, czy niedługo Polska, USA i Wielka Brytania nie staną się przedmiotem nagonki? W końcu mięso, tarcza oraz śmierć Aleksandra Litwinienki to wystarczające powody, aby na tych krajach sobie poużywać.
Tymczasem, nagle prezydent Putin przemówił w sprawie długości kadencji i wzbudził ogromne zainteresowanie stwierdzeniem, że powinna ona być dłuższa. Teraz wszystkie tęgie umysły zastanawiają się, czy oznacza to pozostanie Putina na stanowisku i obmyślają przeróżne metody, które urzędujący prezydent mógłby wykorzystać, aby po marcu 2008 roku szybko powrócić do władzy. Przypomina to dywagacje sowietologów o hierarchii ważności sowieckiej wierchuszki, prowadzone na podstawie obserwacji zdjęć trybun partyjnych podczas świąt państwowych. Jakie jest prawdopodobieństwo pozostania Władimira Putina przy władzy? Naprawdę nie umiem odpowiedzieć, jednak obecna ekipa na Kremlu nie cofnie się przed niczym, aby utrzymać status quo.
Pomijając aspekt wyborów prezydenckich warto dodać, że kwestie „Przyjaźni” czy tarczy antyrakietowej to także samodzielne „problemy”, związane z projekcją surowcowej potęgi Moskwy oraz jej geostrategicznymi ambicjami. O używaniu ekonomicznej broni przez Rosjan nie trzeba nikogo przekonywać, natomiast niektórzy zdają się lekceważyć wagę parytetu nuklearnego między Rosją a Ameryką. Jest to ostatni element, który pozwala Rosji patrzeć na pozostałe kraje z góry i utrzymywać fikcję równowagi z Waszyngtonem. Tarcza, którą Stany usilnie rozwijają po wystąpieniu z traktatu ABM – co się Kremlowi wcale nie spodobało, ale George Bush nikogo o zdanie nie pytał – może poważnie zachwiać kluczowym elementem rosyjskiej dumy. Choć nie jest ona skierowana przeciwko Rosji – która zresztą posiada rakiety zdolne pokonać amerykańskie antyrakiety – jej zbudowanie będzie ciosem w prestiż. Amerykanie stworzą przecież pierwszy efektywny system niszczenia rakiet balistycznych.
Kończąc chciałem podzielić się refleksją dotyczącą szczytu w Heligendamm: jestem niezmiernie ciekaw retoryki Putina, gdyż ostatnie tygodnie pokazały, iż Rosjanie „walą otwarcie” to, co mają na myśli. Putina nie ucieszyła z pewnością dzisiejsza uwaga Georga W. Busha dotycząca stanu rosyjskiej demokracji. „Demokrata czysty jak łza„, czyli Putin wg Gerharda Schroedera, musi na taką „zniewagę” odpowiedzieć.
Piotr Wołejko