Miałem dzisiaj pisać o czymś zupełnie innym, mianowicie o planie rządu Chińskiej Republiki Ludowej ws. przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Plan oraz jego główne założenia opublikował brytyjski Guardian i tam też odsyłam wszystkich zainteresowanych. W swoim wpisie skupię się natomiast na Iranie, do czego zainspirował mnie felieton jednego z moich ulubionych felietonistów – Thomasa L. Friedmana (autora genialnej książki pt. „Świat jest płaski„) – przetłumaczonego i przedrukowanego w Gazecie Wyborczej.
Friedman swój tekst zaczyna w następujący sposób: „Myślałem, że ten reżim jest silny, pewny siebie i czuje się wzmocniony, skoro zniszczyliśmy jego dwóch głównych wrogów – talibów i Saddama. Ale to nieprawda. Władze irańskie boją się własnego cienia. Skąd to wiem? Bo ostatnio aresztowały 67-letnią babcię i oskarżyły ją o próbę obalenia reżimu poprzez zorganizowanie konferencji naukowej.” Kobietę oskarżono o „zagrożenie bezpieczeństwu państwa poprzez propagandę wymierzoną w ustrój i szpiegostwo na rzecz zagranicy„. Irańscy „radykałowie obawiają się kontaktów z USA i chcą utrącić dialog irańsko-amerykański rozpoczęty niedawno w Bagdadzie. Jak Kuba pod rządami Fidela Castro, tak irańska dyktatura mułłów żywi się starciem z Ameryką. Konflikt wzmacnia jej status w obozie antyamerykańskim, nałożone przez USA sankcje dają jej wytłumaczenie kiepskich wyników w gospodarce, a amerykańskie groźby, te prawdziwe i te wyimaginowane, pozwalają jej dusić każdy głos niezgody poprzez nazwanie go częścią amerykańskiego spisku.” – pisze dalej Friedman.
Twardogłowi mułłowie i ajtallahowie wiedzą, że ich władza chwieje się w posadach. Irańczycy, mimo rządowej i religijnej propagandy, są generalnie przyjaźnie nastawieni do Amerykanów oraz ogólnie do Zachodu. Wielu pamięta swobodniejszy styl życia z czasów przedrewolucyjnych, a młodzi coraz bardziej niechętnie dostosowują się do ostrych nakazów wynikających rzekomo z Islamu. Ujmując to metaforycznie można powiedzieć, że w narodzie irańskim nie płonie już płomień rewolucji. Co najwyżej tlą się pozostałe po wielkim wybuchu z 1979 roku zgliszcza. Klasa średnia, której wzmocnienie – wg Friedmana – jest kluczem do zmiany „reżimu w Iranie„, rośnie dynamicznie i wkrótce upomni się o swoje prawa i wyegzekwuje przysługujące jej wolności. Tego właśnie obawiają się mułłowie i stąd tak twarda retoryka obecnego prezydenta względem Stanów Zjednoczonych, Izraela oraz żarliwa obrona irańskiego programu nuklearnego. Taktyka integrowania narodu wokół przywódców wobec zewnętrznego zagrożenia i realizacji wielkiego narodowego projektu jest stara jak świat – stosuje ją obecnie chociażby prezydent Putin. Wielokrotnie pisałem (Iran nie jest tak mocny, jak się wydawało; W co gra Teheran?), komentując wydarzenia związane z Iranem, że w obliczu utraty władzy i wpływów twardogłowi pchają Iran ku wojnie z USA, prowokując atak ze strony Waszyngtonu. W innym wypadku, czyli braku uderzenia Amerykanów, konserwatyści wkrótce utracą władzę i mogą do niej już nie powrócić.
Piotr Wołejko