Unia Europejska zamierza do 2020 roku obniżyć emisje gazów cieplarnianych o 20%, a także pozyskiwać 20% energii ze źródeł odnawialnych. Tak głosi unijna strategia, zaproponowana na początku roku i przyjęta przez Radę Unii Europejskiej. Bruksela zamierza wyznaczać trendy dotyczące walki z efektem cieplarnianym i globalnym ociepleniem klimatu, przede wszystkim w celu zmobilizowania Stanów Zjednoczonych do podążenia jej śladem. W dalszej perspektywie do nowego traktatu, wzorowanego na protokole z Kioto, miałyby dołączyć Chiny i Indie. Tym samym, największe gospodarki świata i najwięksi „truciciele” byliby objęci jedną umową, wymuszającą walkę z emisjami gazów cieplarnianych.
Cele szczytne, a zadanie bardzo ambitne i trudne. I nie chodzi tu nawet o warstwę polityczną, gdyż USA, Indie i Chiny nie kwapią się do narzucenia limitów emisji swojemu przemysłowi. Sprawa rozbija się także o naturalny wzrost zapotrzebowania na energię i paliwa kopalniane. Sama Unia będzie potrzebowała do roku 2030 o 50% więcej energii, o czym poinformowała w alarmistycznym tonie, pod koniec zeszłego roku, Międzynarodowa Agencja Energii (IEA). Raport dowodzi, że UE przyjmuje błędne założenia, gdyż Bruksela nie zamierza promować rozwoju energetyki jądrowej. Tymczasem IEA wskazuje, że tylko powstanie kilkunastu (lub nawet kilkudziesięciu) siłowni atomowych może przysłużyć się dwóm celom na raz – zapewni tanią oraz czystą ekologicznie energię. Źródła odnawialne – słońce, wiatr czy woda – nie mogą odgrywać tak ważkiej roli, jaką chcą narzucić jej unijni decydenci, z bardzo prostego powodu – braku potencjału do ich rozwoju. Niestety, UE nawet nie zająknęła się o budowaniu nowych elektrowni atomowych, a nastroje społeczne np. w Niemczech są bardzo niesprzyjające ich powstawaniu.
Przypominam o tym wszystkim – pisałem bowiem nt. unijnej strategii energetycznej w styczniu br. – z powodu ukazania się w The Wall Street Journal Polska artykułu Tomasza Deptuły pt. „Rośnie zapotrzebowanie Azji na węgiel”. Deptuła pisze – „Za 23 lata baryłka ropy będzie kosztować 95 dol., a globalna konsumpcja energii zwiększy się do 2030 r. o ponad połowę – wynika z prognoz Energy Information Administration, agencji amerykańskiego Departamentu Energetyki„. O ile cenę baryłki ropy ciężko przewidzieć, a miała ona kosztować nawet 100 dol za baryłkę już dwa lata temu – a prognozowały to takie potęgi finansowe jak np. Goldman Sachs czy Morgan Stanley, to wzrost zapotrzebowania na energię jest łatwy do przewidzenia. Będzie on rósł lawinowo, a 50% można uznać za ostrożną prognozę. W związku z tym, o czym przeczytamy w WSJ Polska, wzrośnie także zapotrzebowanie na węgiel – ma z niego pochodzić 28 procent (obecnie 26%) energii w roku 2030. Efektem tego będzie zwiększenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery o 60% w ciągu najbliższych 23 lat. Zmieni się także struktura największych emitentów CO2, gdyż kraje nienależące do OECD będą emitować aż 57 procent tego gazu. „W latach 2004 – 2030 w krajach nierozwiniętych konsumpcja energii podwoi się, a w państwach rozwiniętych zwiększy się zaledwie o 24 procent” – pisze WSJ Polska.
Powyższe dane, oceny i analizy publikuję po to, aby uzmysłowić, jak poważny jest problem globalnego ocieplenia. Emisje gazów cieplarnianych będą się szybko zwiększać, wraz z rozwojem gospodarczym. Sir Nicholas Stern, który przygotował dla rządu brytyjskiego raport o skutkach globalnego ocieplenia i możliwych metodach walki z tym zjawiskiem stwierdził, że podjęcie akcji przeciwko ociepleniu będzie kosztować 1% światowego PKB. Natomiast niepodjęcie żadnych działań może oznaczać zmniejszenie się tegoż PKB nawet o 20 procent. Jednak walki nie można prowadzić głównie wiatrakami czy panelami słonecznymi. Oprócz opracowywania i wprowadzania nowych technologii zmniejszających produkcję i emisję gazów cieplarnianych, należy bardzo poważnie zabrać się za budowanie nowych siłowni atomowych. Niewielkie ilości odpadów, które potem trzeba będzie składować mogą oznaczać zmniejszenie zużycia szkodliwych dla środowiska paliw kopalnianych. Inaczej grozi nam powrót do „ery węgla”, który ma jedną kluczową zaletę – jest tani. Warto jednak najpierw zapłacić więcej i zbudować elektrownię atomową – zapewniającą tanią i czystą energię. Wybór należy do nas. Jeśli jednak decydenci zrezygnują z atomu, powinni przyznać się do hipokryzji w sprawach globalnego ocieplenia i ochrony środowiska.
Piotr Wołejko