Wczoraj uwagę całego świata skupiała na sobie wielka awaria Facebooka, Instagrama i WhatsAppa, która unieruchomiła popularne serwisy i aplikacje na kilka godzin. Szkoda, że podobnej furory nie robią kolejne demonstracje siły ze strony Chińskiej Republiki Ludowej, wysyłającej cyklicznie samoloty bojowe w przestrzeń powietrzną Tajwanu. Dzień wcześniej Chiny pobiły kolejny rekord i wysłały nad Tajwan niemal 80 samolotów. W ostatnich kilku miesiącach takich demonstracji było wiele: kilkadziesiąt godzin wcześniej, na początku września, w czerwcu. Oczywiście, nie oznacza to, że Pekin postanowił siłowo odzyskać wyspę, którą uznaje za swoją zbuntowaną prowincję, jednak takiego scenariusza nie sposób całkowicie wykluczyć.
Chiński cień nad Tajwanem
Prężenie muskułów można połączyć ze świętowaniem 100-lecia Komunistycznej Partii Chin, sprawującej niepodzielną władzę nad Chinami, a także z październikową rocznicą powstania Chińskiej Republiki Ludowej. Jest okazja, jest impreza. Niestety, nie można wyjąć rocznic z szerszego kontekstu. A ten jest bardzo niepokojący. Aktualny przywódca Chin, Xi Jinping, umocnił swoją pozycję na tyle, że rywalizować z nim mógłby co najwyżej inicjator chińskiego komunizmu – Mao Zedong. Xi porzucił praktykowaną przez kilka „kadencji” zasadę wymienności kierownictwa i sprawuje niemal dyktatorskie rządy. Swoją legitymację, w szczególności wśród społeczeństwa, buduje na twardym nacjonalistycznym przekazie. Od miesięcy przykręca śrubę chińskim tech-gigantom, aby jeszcze mocniej kontrolować to, co dzieje się w chińskiej części internetu.
Militarnie Chiny od lat budują potencjał do odparcia amerykańskiego kontrnatarcia, którego należy się spodziewać w sytuacji chińskiego ataku na Tajwan. Systemy obronne, bazy wojskowe i lotniska na sztucznie wznoszonych wyspach na akwenach okalających Chiny, okręty podwodne, a także rakiety zwane „zabójcami lotniskowców”. Chinom zależy na tym, aby Amerykanie nie mogli swobodnie operować w pobliżu chińskiego wybrzeża. Nawet jeśli chińskie możliwości w tej dziedzinie są warte mniej, niż się powszechnie uważa, to Pekin wysyła jasny sygnał do waszyngtońskich decydentów – uważajcie, bo wasze zaangażowanie będzie kosztowne. To w dużej mierze wojna psychologiczna, obliczona na to, aby USA już na starcie konfliktu miały wątpliwości, albo „wywiesiły białą flagę”, uważając iż nie ma co umierać za demokrację na Tajwanie.
Historia, teraźniejszość i mikroczipy
A może to wszystko przesada i Tajwan nie jest zagrożony, bo Chiny będą cierpliwie czekać na to, aż mieszkańcy i politycy „zbuntowanej wyspy” przejrzą na oczy i przyłączą się do macierzy? Na to się nie zanosi, co widać w badaniach opinii publicznej. Kolejne pokolenia Tajwańczyków, wychowane w warunkach demokracji i wolności, coraz mniej będą zainteresowane tym, co wydarzyło się w 1949 roku oraz w latach 70. ubiegłego stulecia, czyli wtedy, gdy Kuomintang (chińscy nacjonaliści Cziang Kai Szeka) przegrali wojnę domową z komunistami Mao Zedonga i ewakuowali się na Tajwan, a następnie gdy nastąpiła normalizacja relacji USA-ChRL i to komunistyczny rząd został powszechnie uznany za reprezentanta Chin na arenie międzynarodowej. Jeśli propaganda i wrogie działania ze strony Pekinu będą się nasilać, a taki obrót spraw wydaje się najbardziej prawdopodobny, będzie to coraz bardziej zniechęcać mieszkańców Tajwanu do Chin.
Last but not least, Tajwan odgrywa fundamentalną rolę – w skali całego świata – w dziedzinie o kluczowym znaczeniu dla rozwoju społeczno-gospodarczego, a przez to dla kondycji globalnej gospodarki. Otóż Tajwan odpowiada za produkcję większości czipów, które są dziś potrzebne wszędzie, od inteligentnych zegarków, telefonów, komputerów, po samochody i urządzenia wykorzystywane w fabrykach etc. Tajwańska dominacja w tej dziedzinie jest wręcz niebezpieczna dla świata, jednak ciężko będzie ją przełamać, gdyż niezbędne inwestycje byłyby liczone w setkach miliardów dolarów. Z drugiej strony, kwestia czipów to bardzo poważny argument za mocnym zaangażowaniem w obronę Tajwanu przed zakusami ze strony Chin. W sytuacji, gdy czołowe chińskie firmy technologiczne są objęte – w mniejszym bądź większym stopniu – sankcjami zachodnimi, aby utrudnić ich rozwój także w obszarze czipów, trudno sobie wyobrazić zgodę na przejęcie całego tajwańskiego potencjału przez Chiny.
Jak zatem widać, układanka jest wielowarstwowa i skomplikowana. Tym bardziej zasługuje na naszą uwagę, nawet na poziomie memów, gdyż wydarzenia wokół Tajwanu mają na nas większy wpływ, niż może nam się wydawać. Większy niż to, czy instagramowi influencerzy mieli wolne popołudnie, bo ich platforma reklamowa akurat uległa chwilowej awarii.
Piotr Wołejko