Od początku listopada w Radzie Unii Europejskiej stosuje się już nowe zasady głosowania. Powoli do historii przechodzi system nicejski (można się do niego odwołać jeszcze do końca marca 2017 r.), a w jego miejsce wchodzi tzw. system podwójnej większości. Zamiast zbierania odpowiedniej ilości głosów, państw oraz udziału ich ludności w ogólnej populacji UE od 1 listopada decyduje poparcie minimum 16 państw reprezentujących przynajmniej 65% unijnej populacji. Większa będzie także rola Parlamentu Europejskiego, który stanie się niezbędnym partnerem w ramach upowszechniania procedury współdecydowania.
Istota zmian i polski pierwiastek w tle
W Polsce o tych zmianach raczej cicho, a jeśli już ktoś o nich wspomina, to w kontekście osłabienia pozycji naszego kraju i umocnienia Niemiec. Rzeczywiście, w porównaniu do systemu nicejskiego siła polskiego głosu w Radzie UE nieznacznie zmaleje, a Niemiec istotnie wzrośnie. Stanie się tak dlatego, iż waga głosu każdego państwa członkowskiego ma odpowiadać udziałowi jego ludności w ogóle unijnej populacji. Liczby są nieubłagane i Niemcy mają dwa razy więcej mieszkańców od Polski, stąd i taka będzie od teraz proporcja głosów w Radzie UE.
Umacniają się zatem najludniejsze kraje UE – Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Francja. Skoro próg populacji dla podjęcia decyzji wynosi 65% z powyższego można wywnioskować, że sprzeciw trzech spośród czterech głównych graczy zabije każdą propozycję legislacyjną. Polska będzie zmuszona do budowania szerszych koalicji w przypadku, gdy jakiś projekt uznamy za sprzeczny z naszymi interesami. W praktyce może zmusić nas to do liczniejszych ustępstw, które będą stanowiły cenę za stworzenie koalicji opartej o kompromis większej liczby państw.
Warto przypomnieć, że w 2007 r. trwały gorączkowe negocjacje w sprawie systemu głosowania, w których Polska odgrywała istotną rolę. Proponowaliśmy wówczas tzw. pierwiastek. Gdyby przyjęto ten system, liczba głosów na posiedzeniu Rady odpowiadałaby pierwiastkowi wyciągniętemu z liczby ludności danego państwa. Przy ponad 80 milionach mieszkańców Niemcy miałyby zatem 9 głosów, a Polska, przy 37 milionach, dysponowałaby 6 głosami. Pomysł ten, popularny w Polsce, nie zyskał jednak szerszego wsparcia w innych krajach członkowskich i ostatecznie zdecydowano się na system podwójnej większości z możliwością odwołania się do systemu nicejskiego do końca marca 2017 r.
Jak możemy powetować sobie straty wynikające z osłabienia siły głosu naszego kraju w Radzie UE?
Najprościej jest wzmocnić naszą aktywność na początkowym etapie prac legislacyjnych, gdy Komisja przygotowuje Zielone i Białe Księgi, komunikaty, a następnie opracowuje projekty dyrektyw i rozporządzeń. Zanim projekt trafi do Parlamentu Europejskiego potrafią minąć lata – Polska musi brać zdecydowanie większy udział w pracach legislacyjnych na etapie przedparlamentarnym. Niezbędna jest do tego nie tylko aktywność administracji rządowej, lecz również partnerów społecznych i organizacji branżowych, których projektowane regulacje będą dotyczyć. Musimy w Polsce zrozumieć, że tylko jednolite stanowisko i uczciwa praca od początku prac nad danym aktem prawnym pozwala – ale w żadnym przypadku nie zapewnia – osiągać dobre rezultaty. Jeśli na tych wcześniejszych etapach obronimy polskie interesy, o wynik głosowania w Radzie UE nie będziemy musieli się zbyt często obawiać.
Piotr Wołejko