W piątkowym (15 listopada br.) wydaniu „Rzeczpospolitej” były minister obrony narodowej p. Janusz Onyszkiewicz wyraził wątpliwość dotyczącą wiarygodności Polski jako sojusznika w NATO. Jego zdaniem, wypowiedzi i działania polskich decydentów w ostatnim czasie, w szczególności w przypadku interwencji w Libii, poddały w wątpliwość naszą wiarygodność. Nie wzięliśmy udziału w operacji Świt Odysei, nie poparliśmy wyraźnie idei obalenia Kaddafiego. Janusz Onyszkiewicz nie wspomina w swoim artykule o Syrii, a w przypadku ewentualnej interwencji w tym kraju byliśmy bardzo sceptyczni. Były szef MON zauważa odwrót od poparcia misji ekspedycyjnych i skupienie na obronie własnego terytorium. Powoduje to, zdaniem p. Onyszkiewicza, osłabienie wiarygodności sojuszniczej. Czy aby na pewno?
Mniej wiarygodni?
Należy przyznać rację Januszowi Onyszkiewiczowi, iż w sprawie Libii nasi decydenci mogli trochę sprawniej komunikować nasze stanowisko. Lepiej wyszło to już w przypadku Syrii, gdzie jasno wyraziliśmy – nie tylko swoje – obawy, a także potępiliśmy sytuację, w której ofiarami konfliktu padają głównie cywile. Wydaje się więc, że lekcje z przypadku libijskiego zostały wyciągnięte, a komunikacja była o wiele lepsza.
Jednak byłemu szefowi MON nie chodzi o rzecz tak błahą jak komunikacja, lecz o naszą wiarygodność. Czy na Polskę można liczyć? Wbrew tezie Janusza Onyszkiewicza, jestem przekonany, że można. Afganistan, Irak, a także misja EUFOR w Czadzie w latach 2008-2009, gdzie Polska zapewniła drugi co do wielkości (po Francji) kontyngent. Staliśmy więc u boku sojuszników z NATO (Afganistan), u boku Stanów Zjednoczonych (Irak) oraz u boku Francuzów (Czad). Brak udziału w operacji libijskiej oraz brak entuzjazmu dla interwencji w Syrii nie zamazują w żaden sposób naszego poważnego zaangażowania z lat ubiegłych. Warto przypomnieć, że w Afganistanie jesteśmy do dziś i wycofamy się dopiero w przyszłym roku, wraz z pozostałymi sojusznikami.
W ramach budowania naszej wiarygodności, a także – a może przede wszystkim – wzmacniania bezpieczeństwa Polski, planujemy w ciągu najbliższej dekady wydać 130 mld zł na modernizację sił zbrojnych. To równowartość 41 mld dolarów, bądź 31 mld euro. Jak na polskie warunki jest to suma gigantyczna. Co więcej, robimy to w sytuacji powszechnych cięć budżetów na obronę narodową. Polski budżet nie maleje. Wysyłamy wyraźny sygnał do naszych sojuszników – wojsko jest dla nas ważne, można na nas liczyć.
Dojrzały partner, poważny sojusznik
Owszem, nie jesteśmy już entuzjastami misji ekspedycyjnych. Za to należy w szczególności obwiniać misję iracką. Daliśmy się w nią wciągnąć kalkulując tak, jak robi to Janusz Onyszkiewicz, czyli nie chcąc dopuścić do spadku naszej wiarygodności. A mogliśmy, jak Francja czy Niemcy, stanąć z boku w obliczu poważnych, jak się później okazało całkowicie zasadnych, wątpliwości.
@wolejko Pełna zgoda. Wzmacniając wojsko, wzmacniamy swoją wiarygodność. Pilnując swoich interesów, stajemy się poważnym partnerem.
— Stanisław Koziej (@SKoziej) November 15, 2013
Na Polskę można liczyć. Jesteśmy gorącymi zwolennikami solidarności sojuszniczej i zasady wzajemności. Dojrzeliśmy jednak w trakcie naszego członkostwa w NATO. Nie jesteśmy już w awangardzie chętnych do bitki. Racjonalnie oceniamy sytuację w miejscu potencjalnej interwencji, ważymy nasze i wspólne interesy, analizujemy konsekwencje interwencji i dopiero później podejmujemy decyzje. Nie na odwrót, czyli najpierw decyzja, a potem jakoś to będzie. Stąd obawa p. Janusza Onyszkiewicza, iż Polska może skłaniać się w kierunku izolacjonizmu, jest – moim zdaniem – niezasadna. Natomiast warto docenić głos byłego ministra obrony, gdyż izolacjonizm w niczym by Polsce nie pomógł. Problemy i zagrożenia nie znikną, gdy postanowimy nie zawracać sobie nimi głowy i skupić na sobie.
Piotr Wołejko