Marynarka wojenna Islamskiej Republiki Iranu zamierza wysłać okręty wojenne w pobliże atlantyckiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Państwowa agencja prasowa IRNA donosi, iż potrzebna jest widoczna obecność militarna w pobliżu morskich granic „światowej aroganckiej potęgi”, jak określa się w Iranie Stany Zjednoczone. Brzmi jak absurd? Spójrzmy więc na drugie dno.
Zasłona dymna
Nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewa się, że Iran podjąłby jakąkolwiek akcję zaczepną wobec USA, wykorzystując do tego swoje okręty wojenne wysłane tysiące mil morskich od własnych baz. Obecność dwóch irański okrętów, bo taki powinien być skład tej osobliwej „delegacji”, nie stanowiłaby żadnego zagrożenia dla Ameryki. Byłaby jednak dość irytująca dla światowego supermocarstwa posiadającego najpotężniejszą flotę na globie.
Niezawodny blog Information Dissemination przewiduje, iż za irańską państwową propagandą kryje się motyw przemytu broni bądź wojskowych technologii. Prawdziwym celem wyprawy irańskich okrętów nie będzie wschodnie wybrzeże USA, a Morze Karaibskie, a tam najpewniej jeden z wenezuelskich portów. Wenezuela jest bowiem jednym z głównych partnerów Teheranu tworzących oś sprzeciwu wobec polityki i interesów Stanów Zjednoczonych.
Przemyt doprowadzony do perfekcji
Irańczycy do perfekcji opanowali manewry niezbędne do sprawnej organizacji przemytu uzbrojenia i technologii wojskowych. Wspierają rozmaitych dyktatorów, watażków i terrorystów, a Syria, Erytrea, Sudan, Hamas i Hezbollah stanowią ledwie wierzchołek góry lodowej. Do przemytu wykorzystują m.in. statki handlowe należące do państwowej firmy Islamic Republic of Iran Shipping Lines (Irisl). Na 123 statki należące do Irisl, jak wynika z reportażu New York Times’a, od stycznia 2008 r. do czerwca 2010 roku, nazwę, banderę, menedżera, właściciela lub operatora zmieniano ponad 300 razy. Lipni właściciele, bandery Malty, Hong Kongu czy Niemiec, wszystko po to, aby ominąć sankcje i zakazy, dostarczając lub zdobywając broń bądź technologie.
W przypadku wyprawy na Morze Karaibskie Iran zastosuje alternatywną strategię, używając okrętów wojennych do przetransportowania cennego ładunku. Z jednej strony zbyt duże ryzyko jego utraty, z drugiej – bezcenna możliwość prztyknięcia Amerykanów w nos obecnością irańskich okrętów w jej bezpośrednim sąsiedztwie (mały odwecik za zgodę Turcji na rozmieszczenie na jej terytorium radarów amerykańskiej tarczy antyrakietowej?).
Autor wpisu na blogu Information Dissemination kończy swój tekst ważnymi pytaniami: co i komu planuje dostarczy Iran? co na to ONZ? czy USA zareagują w jakikolwiek sposób poza werbalnym? Ja dodam od siebie kolejne pytanie: czy w Waszyngtonie mogłaby zapaść decyzja polityczna nakazująca US Navy powstrzymanie Irańczyków?
Piotr Wołejko