Dwa wybuchy wstrząsnęły w porannych godzinach szczytu moskiewskim metrem. Na stacjach Łubianka i Park Kultury wysadzili się, jak informują rosyjscy oficjele, zamachowcy samobójcy – być może kobiety. Zginęło blisko 40, a rannych jest kilkudziesięciu mieszkańców Moskwy, którzy zmierzali do pracy korzystając z głównego systemu komunikacyjnego miasta. Liczba ofiar może wzrosnąć, służby ratownicze udzielają pomocy rannym.
Od razu rozpoczęły się spekulacje, kto może stać za dzisiejszym atakiem. Stacje metra Łubianka i Park Kultury znajdują się w centrum Moskwy, zaś Łubianka w bezpośrednim sąsiedztwie siedziby Federalnej Służby Bezpieczeństwa, spadkobierczyni KGB. Pojawiły się informacje, później zdementowane, jakoby zaatakowano także trzecią stację – Prospekt Mira. Atak wygląda na zuchwały, dokonany pod nosem potężnej agencji wywiadowczej, której wpływy w Rosji są gigantyczne. Kto może stać za zamachami?
Pierwsze podejrzenia padają na ugrupowania z Kaukazu, być może Czeczenów. Podobno jedna z czeczeńskich grup wzięła odpowiedzialność za atak na metro, ale nie są to informacje potwierdzone. Spekulacje o uderzeniu w metro pojawiły się już kilka miesięcy temu, a od kilku dni miasto patrolowało więcej niż zwykle milicjantów. Czy służby posiadały informacje o przygotowaniach do zamachu, ale nie udało im się go udaremnić?
Podejrzenia mogą paść także w stronę rosyjskich służb specjalnych. Pierwszy wybuch, na stacji Łubianka, miał miejsce pod nosem FSB. Dość kompromitujące to wydarzenie, tak jakby do siedziby CIA w Langley wtargnęli uzbrojeni zamachowcy. Służby mogły wykorzystać, inspirować lub przymknąć oko na przygotowania do zamachu Czeczenów lub innych separatystów. Mogły także brać bezpośredni udział w przygotowaniu ataku – do dziś nie wyjaśniono, czy za zamachami z 1999 roku w Moskwie, Wołgodońsku czy udaremnionym zamachu w Riazaniu nie stali agenci rosyjskich służb. Mówił o tym zamordowany (najpewniej przez wspomniane służby) Aleksander Litwinienko.
Jak informował dzisiaj moskiewski korespondent Gazety Wyborczej Wacław Radziwinowicz, służby znalazły się pod presją prezydenta Miedwiediewa, który rozpoczął delikatne czystki w kierownictwie resortów siłowych. Być może dzisiejsze wydarzenia są przekazem dla prezydenta? Mogą być także uderzeniem w mera Moskwy Jurija Łużkowa. Opcji jest naprawdę wiele i trudno teraz wskazać, która jest najbardziej prawdopodobna. Atak wygląda na profesjonalnie przygotowany.
Piotr Wołejko