Wieczorny przegląd prasy – 06.01.2007 r.

Gazeta Wyborcza

Zaczynamy od Ameryki, która będzie wiodącym krajem w dzisiejszym przeglądzie. Otóż Stany Zjednoczone mają „nowego ambasadora w Iraku, nowego generała dowodzącego wojskami w tym kraju, nowego dowódcę wszystkich wojsk USA na Bliskim Wschodzie, nowego koordynatora służb wywiadowczych i nowego zastępcę sekretarza stanu odpowiedzialnego tylko za Irak. A od zaledwie trzech tygodni Ameryka ma też nowego szefa Pentagonu.” – pisze w swoim artykule Marcin Gadziński. Wymiana drużyny ma zapewnić prezydentowi Bushowi zwycięstwo w Iraku. O ile nowi ludzie wydają się być właściwymi osobami na właściwych miejscach, to problemem może być spełnienie drugiego punktu nowej strategii irackiej – wysłanie do Bagdadu i prowincji Anbar dodatkowych żołnierzy. Zdominowany przez Demokratów Kongres stanął okoniem i nie zgodzi się raczej na większą liczbę żołnierzy niż 15 tys. A może to być sporo za mało, aby uspokoić sytuację. Najgorsze, że nawet 40 tys. żołnierzy może nie zapewnić stabilizacji. Bez zapewnienia spokoju nie ma natomiast szans na odbudowę infrastruktury. Koło się zamyka, a prezydent Bush już w środę ma przedstawić nową strategię dla Iraku.

Problemem Georga W. Busha może być mający atomowe aspiracje Iran. Ostatnia wypowiedź Alego Laridżaniego, irańskiego negocjatora nuklearnego – „Sprzeciwiamy się broni atomowej i będziemy używać energii jądrowej wyłącznie w celach pokojowych. Ale jeśli poczujemy się zagrożeni, sytuacja może się zmienić.” – mocno zaniepokoiła Waszyngton oraz tzw. europejską trójkę (Francja, Niemcy, Wielka Brytania). Laridżani wypowiedział to quasi-ostrzeżenie podczas wizyty w Pekinie, który usilnie wspiera Teheran i wraz z Rosją rozmył ostatnią rezolucję RB ONZ w sprawie Iranu w taki sposób, że nie można jej określić innnym słowem jak farsa. Od lat bowiem Teheran z Pekinem łączy partnerstwo wojskowe, w ramach którego Chiny przekazują Iranowi broń oraz technologie (spekulowano, że także nuklearne, a pomagać w tym miał Pakistańczyk Kader Khan – ojciec pakistańskiej bomby atomowej), a w zamian Irańczycy zapewniają stabilne dostawy ropy i gazu. Atomowy Iran może jednak bardziej Chinom zaszkodzić, niż pomagać – jeśli zdestabilizuje się region Bliskiego Wschodu, Chiny baardziej niż USA ucierpią z powodu nieregularnych dostaw ropy, gdyż są bardziej uzależnieni od transportów z tego regionu.

Etiopia zastanawia się jak utrzymać przy władzy tymczasowy rząd, któremu pomogła militarnie usunąć uzurpujących władzę radykalnych islamistów z Unii Trybunałów Islamskich, nie pozostawiając w Somalii swoich żołnierzy w charakterze okupantów. Addis Abeba apeluje na forum Unii Afrykańskiej i ONZ o jak najszybsze sformowanie misji, której celem będzie ochrona słabiutkiego rządu i porządku w kraju. Etiopczycy dobrze wiedzą bowiem, że gdy tylko wycofają się z Somalii, islamiści mogą szybko powrócić do władzy. Tymczasem UTI szykuje się do partyzanckiej wojny, a do zastosowania wzorców irackich nawołuje ich nr 2 al-Kaidy, Ajman al-Zawahiri. O wahaniach Etiopii pisze Wojciech Jagielski.

Dziennik

Wielka Brytania wkrótce będzie posiadała mniej okrętów niż Francja. Taka wiadomość nie cieszy Brytyjczyków, którzy od wieków rywalizowali z potężnym sąsiadem zza kanału. Dlaczego niegdysiejsza potęga morska, która dominowała na morzach i oceanach zapewniając bezwzględne panowie Imperium Brytyjskiego a zarazem duma Anglików – Royal Navy, zostanie zmniejszona i sprowadzona do – jak to mówią sceptycy – roli straży przybrzeżnej? Otóż Tony Blair, w ramach oszczędności, zamierza pociąć na żyletki lub sprzedać blisko 20 okrętów – głównie fregat i niszczycieli. Nie wiadomo także czy ostaną się fundusze na zakup dwóch nowoczesnych niszczycieli, nad projektem których Anglicy pracują wraz z… Francuzami. Likwidacja pokaźnej liczby okrętów ma dać kilkaset milionów funtów oszczędności, jednak większość z tych pieniędzy ma zostać przeznaczona na zakup nowoczesnego uzbrojenia. Niektórzy komentatorzy spekulują, że Blair nie zamierza obcinać pieniędzy na nowe lotniskowce – gdyż są one niezbędne dla marynarki państwa, które chce odgrywać aktywną rolę we współczesnym świecie – a wręcz przeciwnie, za oszczędzone pieniądze chce zakupić nowe okręty. Wkrótce okaże się, czy Royal Navy utrzyma swą dawną potęgę, czy też zostanie po niej tylko wspomnienie.

A propos Francuzów, to nie ma szczęścia kandydatka socjalistów na prezydenta – Segolene Royal. Aby pokazać swoje kompetencje w zakresie polityki zagranicznej w trakcie kampanii odbędzie kilka wyjazdów (jeden, na Bliski Wschód, już ma za sobą) i wkrótce wybierze się do Chin na zaproszenie KPCh. Nie spodobało się to obrońcom praw człowieka, którzy ostro skrytykowali Royal za przyjęcie zaproszenia. Jest to cokolwiek zabawne, gdyż – jak pisze Roman Gutkowski – nie kto inny jak prawicowy prezydent Jacques Chirac nie ma dylematów moralnych przy robieniu interesów z ChRL. Co więcej, to idol Chiraka – gen. Charles de Gaulle – uznał Chiny jako pierwszy zachodni przywódca. Co by o podróżach kandydatów nie mówić, to jednak Nicolas Sarkozy lepiej dobiera sobie kraje docelowe, a wizyta w Waszyngtonie jest tego potwierdzeniem.

Rzeczpospolita

Skoro przy Chinach jesteśmy, warto zwrócić uwagę na artykuł Wojciecha Lorenza w Rzeczpospolitej. Opisuje on przygotowania Tajwanu, Japonii i Stanów Zjednoczonych do chińskiego ataku na Tajwan. Komunistyczni przywódcy z kontynentu ciągle jak mantrę powtarzają, że jeśli Tajwan ogłosi niepodległość, dokonają zbrojnej interwencji. Dodatkowo, mogą zastosować ekonomiczną blokadę wyspy – a byłby to cios bolesny, gdyż gospodarka tajwańska jest mocno zintegrowana z kontynentem. Dlatego planiści z USA, Japonii i Tajwanu rozważają możliwości odpowiedzi zarówno na sankcje ekonomiczne, jak i walkę zbrojną. Nowością jest udział Japonii w planowaniu obrony Tajwanu – po objęciu teki premiera przez Shinzo Abe Cesarstwo dąży jednak do „zajęcia godnego miejsca na scenie międzynarodowej” i zamierza zwiększyć możliwości użycia swojej nowoczesnej armii.

Czy GUAM ma szansę stać się poważną organizacją międzynarodową, przynajmniej o charakterze regionalnym? Zrzeszająca Gruzję, Ukrainę, Azerbejdżan i Mołdawię organizacja ma wkrótce otrzymać niezbędne po temu atrybuty – statut, sekretariat, sztab etc. Finansowanie GUAM ma wziąć na siebie Ukraina, tam też znajdzie się sekretariat organizacji – jej sekretarzem generalnym został został pierwszy wiceminister spraw zagranicznych Gruzji Walerij Czeczełaszwili. Eksperci są jednak sceptyczni co do roli GUAM, a jako główną przyczynę słabości związku czterech poradzieckich państw wskazują potęgę surowcową Rosji. Niestabilne może okazać się także przywództwo ukraińskie, ponieważ prozachodni Wiktor Juszczenko – gorący zwolennik GUAM – traci wpływy i ma małe szanse na powtórny wybór. Na chwilę obecną GUAM nie stanowi poważnej alternatywy dla WNP i jak ocenia Wasyl Zoria, deklaracje o rozwoju organizacji mają charakter czysto polityczny.

Na koniec przeglądu czas na „śmiechawostkę„: W Libii powstanie pomnik Saddama Husajna. Będzie on przedstawiał Husajna pod szubienicą, a na szafocie obok niego stanie Omar Muchtar – libijski bohater narodowy, lider powstania przeciwko włoskim kolonizatorom – schwytany i powieszony w 1931 r. Zanim Muammar Kaddafi nakazał budowę pomnika, zarządził trzydniową żałobę narodową po wykonaniu wyroku na byłym irackim dyktatorze.

Share Button