„Ofensywa wojsk pakistańskich w lutym 2009 r. świadczy albo o zupełnym braku koordynacji działań z władzami Pakistanu albo o słabej pozycji negocjacyjnej strony polskiej„, czytamy na stronie 10 Analizy Biura Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie oceny rzetelności działań podejmowanych przez urzędy państwowe w związku z uprowadzeniem i śmiercią Piotra Stańczaka.
Analiza BBN-u skłoniła mnie do kilku refleksji, którymi pragnę podzielić się z Czytelnikami. Zdaje się bowiem, że zarzucający brak profesjonalizmu Rządowi RP dokument sam nie został przygotowany w sposób do końca profesjonalny. Powyższy cytat wskazuje na absolutny brak zrozumienia sytuacji wewnętrznej Pakistanu. Niezrozumienie to widać także i w innych stwierdzeniach oraz komentarzach analizy.
Nie da się bowiem ukryć, że rząd w Islamabdzie zwyczajowo czeka na zgodę takiego mocarstwa jak Polska, aby prowadzić na własnym terytorium działania wymierzone w talibów oraz radykałów. Prezydent Zardari, wiedząc, że w rejonie walk może być przetrzymywany porwany obywatel Polski najpierw dzwoni do polskiego premiera, a dopiero potem wydaje rozkazy. Sytuacja jest oczywiście analogiczna, jeśli porwany jest innej narodowości niż polska.
W Pakistanie trwa bezpardonowa wojna z radykałami islamskimi, którzy w ostatnich kilkunastu miesiącach dokonują coraz śmielszych ataków. Zamachy na budynki rządowe oraz wojskowe, atakowanie konwojów NATO-owskich na drodze do Afganistanu, przejmowanie kontroli nad kolejnymi częściami przygranicznych prowincji i terytoriów – to pakistański chleb powszedni. Pisałem o tym wielokrotnie, m.in. tu, tu i tutaj.
„Powstaje więc zasadnicza wątpliwość, jaką strategię uwalniania Polaka przyjął Rząd Polski, skoro Premier D. Tusk dał publiczny sygnał porywaczom, iż w ogóle nie rozważa z nimi prowadzenia negocjacji finansowych” (strona 10 analizy). Następnie autor dokumentu powołuje się na prof. Daneckiego, który stwierdził, że „w Pakistanie dobrze byłoby przyjęte, gdyby tuż po porwaniu przyleciał do tego kraju ważny przedstawiciel polskich władz„. Ten fragment analizy można zatytułować – Targujmy się!
Zabawne, że BBN tak wielką rolę przywiązuje do targowania się, a przede wszystkim do publicznego przyznania przez najwyższe władze RP, że okup jak najbardziej wchodzi w grę. Muszę przyznać, że w ostatnich latach nie spotkałem się z otwartym przyznaniem przez prezydentów bądź premierów państw, których obywatele byli porywani w Iraku, Afganistanie czy innych krajach, że państwo X jest gotowe zapłacić okup i pozostaje tylko ustalić cenę.
Wyobraźmy sobie, że premier po porwaniu geologa stwierdza, że życie polskiego obywatela da się wycenić w pieniądzach i że za chwilę odlatuje jego samolot do Islamabadu. Jaką wiadomość wysyłamy do porywaczy, obecnych i przyszłych, zachowując się tak, jak sugeruje to analiza BBN-u? Mówiąc wprost: porywajcie naszych obywateli, można na tym nieźle zarobić. Dotychczas zdawało mi się, że klasyczną strategią najwyższych władz państwa, którego obywatel został porwany, polega na oficjalnym odrzucaniu żądań i wytężonych wysiłkach toczących się za kulisami. Nieoficjalnie wykorzystuje się wszystkie dostępne metody i narzędzia, z okupem włącznie. Zdaniem BBN-u Polska powinna stać się awangardą nowej taktyki.
Zwalnianie przez zainteresowane państwa pojmanych bojowników czy terrorystów również nie należy do kanonu podejmowanych działań. Jest to jeszcze trudniejsze, jeśli to nie my więzimy te osoby. Zadziwiające są także stwierdzenia, że przetrzymywani talibowie, których uwolnienia domagali się porywacze, są „mało znaczący”?. Jak autor analizy doszedł do takiego wniosku? Na czym opiera się jego ocena? Jakie fakty świadczą o tym, że talibowie ci rzeczywiście są mało znaczący? Nawet jeśli byli oni nieistotni, czy naprawdę spodziewaliśmy się, że na nasze życzenie Islamabad będzie zwalniał bojowników walczących przeciwko pakistańskiemu państwu? Czy gdyby w Niemczech porwano polskiego obywatela, a porywacze domagali się uwolnienia hitlerowskiego zbrodniarza, dajmy na to uczestnika likwidacji getta warszawskiego, czy ocenilibyśmy go jako mało znaczącego i żądali jego uwolnienia przez Izrael?
„Piotr Stańczak nie stał się ofiarą skutecznej taktyki zastosowanej przez porywaczy, ale ofiarą nieskutecznych działań Rządu RP„, tą wdzięczną parafrazą uprzedniego raportu MSZ, co zostało podkreślone w przypisie 40 na stronie 12, analiza dobiega końca. W ocenie Biura dwa skomentowane powyżej czynniki (brak wpływu na rząd pakistański oraz niezrozumienie miejscowych zwyczajów plemiennych – odrzucenie negocjacji) „świadczą ewidentnie o odpowiedzialności politycznej Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego„. Trzecim czynnikiem świadczącym o winie ministra jest „brak skutecznej koordynacji i strategii działań na szczeblu Rządu RP„.
Trzeba zwrócić uwagę, że dwa z trzech czynników są co najmniej wątpliwe, co starałem się wykazać w niniejszym wpisie. Pytania o rolę urzędów, instytucji oraz poszczególnych osób są jak najbardziej uprawnione. Niestety, analiza BBN-u pełna jest publicystyki, a kluczowe – zdaniem jej autorów – zarzuty opierają się na naiwności/niezrozumieniu sytuacji wewnętrznej Pakistanu. W tym świetle zdumiewa kategoryczność sądów wyrażonych w analizie. Uprawniona zdaje się więc tytułowa parafraza Biura Bezpieczeństwa Narodowego na Biuro Bajkopisarstwa Narodowego.
Jednocześnie pragnę poinformować Czytelników, że nie odnoszę się i nie zamierzam odnosić do ewentualnej politycznej motywacji analizy oraz terminu jej publikacji. W powyższym wpisie analizuję tylko treść dokumentu, przedstawiając konkretne zarzuty do zawartych w nim stwierdzeń.
Piotr Wołejko