„Zasadniczo nowocześniejsza wersja Protokołów Mędrców Syjonu„, „Czytanie wersji wydarzeń [Walta i Mearsheimera] jest jak wkraczanie w inny świat”, „Podobnie jak wielu pro-arabskich propagandzistów dzisiaj, Walt i Mearsheimer często odwołują się do moich książek, często cytując bezpośrednio z nich, szukając potwierdzenia swoich argumentów. Jednak ich praca to parodia historii, którą studiowałem i o której pisałem przez ostatnie dwie dekady. Ich praca jest podziurawioną tandetą i hańbiącym fałszem”.
Trzy komentarze, autorstwa Daniela Pragera, Jamesa Woolseya oraz Benny’ego Morrisa, odnoszące się do książki „The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy” (Izraelskie lobby a polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych) wybrałem, aby pokazać stosunek członków niniejszego lobby do tej wybitnej książki oraz jej autorów. Przeciwko Stephenowi Waltowi oraz Johnowi Mearsheimerowi wytaczano najcięższe działa, mieszając z błotem ich oraz ich dzieło. Lawina oskarżeń o antysemityzm a także porównania do neonazistów, stały się dla autorów „The Israel Lobby” codziennością.
Nie było to dla Walta i Mearsheimera zaskoczeniem, gdyż opisali oni mechanizm stosowany przez lobby, gdy ktoś próbuje zmącić pieczołowicie pielęgnowany obraz Izraela oraz związków Izraela ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza wspólnoty dotyczącej polityki zagranicznej. Gromienie podważających bądź pytających o tą wspólnotę interesów oskarżeniami o antysemityzm nie jest niczym nowym, a także nie ma żadnych granic. Całkiem niedawno antysemitą stał się ex-prezydent Ameryki Jimmy Carter, kiedy „nieopatrznie” wydał książkę pod tytułem „Palestine: Peace Not Apartheid” (Palestyna: Pokój, nie apartheid).
Książki Cartera jeszcze nie czytałem (wkrótce nadrobię zaległości), ale już po tytule można domyślić się, jaka jest jej wymowa. Porównanie działań rządu izraelskiego do polityki apartheidu jest wymowne i musiało rozsierdzić lobby niemiłosiernie. Jakże to, Izrael stosuje apartheid? Skandal, hańba, wariactwo, antysemici itd. Tymczasem wystarczy spojrzeć na codzienne życie mieszkańców Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu Jordanu, aby dostrzec apartheid w czystej w postaci (a może nawet apartheid 2.0, czyli unowocześniony i skuteczniejszy). Pomijając kwestię blokady Strefy Gazy, która oznacza dla ponad miliona mieszkańców tego niewielkiego skrawka ziemi ubóstwo i nędzę, spójrzmy na (wydawałoby się banalną) kwestię swobody przemieszczenia się na Zachodnim Brzegu. Dla Palestyńczyków to prawie niemożliwe, gdyż Izrael rozstawił setki posterunków i blokad drogowych, które uniemożliwiają bądź utrudniają komunikację. [Pomijam także kwestię współpracy izraelskich służb ze służbami południowoafrykańskimi w okresie apartheidu.]
Izrael buduje także tzw. barierę bezpieczeństwa, która jest jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego, co stwierdził w 2003 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w swojej opinii doradczej, na żądanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Trybunał wezwał Izrael do zaprzestania budowy bariery bezpieczeństwa na Terytoriach Okupowanych, w tym w i wokół Wschodniej Jerozolimy. Jak dobrze wiemy, budowa nie tylko nie została przerwana, ale była i jest kontynuowana.
Wracając do książki, autorzy stworzyli ją na bazie artykułu o izraelskim lobby, który mieli napisać dla uznanego pisma Atlantic Monthly. Tworzenie tekstu pochłonęło sporo czasu, gdyż prace zaczęły się jeszcze w 2002 roku, a dopiero w styczniu 2005 roku Walt i Mearsheimer oddali (po korektach i uwzględnieniu uwag redakcji) go do druku. Po kilku tygodniach dowiedzieli się, że Atlantic Monthly nie jest już zainteresowane publikacją tekstu. Znając jego wymowę oraz biorąc pod uwagę długość, zrezygnowali z ubiegania się o możliwość druku w innych pismach bądź periodykach, zajmując się innymi tematami i projektami.
Dopiero w październiku 2005 roku pojawiła się szansa na publikację tekstu. Po rewizji i uaktualnieniu pojawił się on w marcu 2006 roku na łamach London Review of Books. Esej wywołał prawdziwy sztorm, coś więcej niż „10 w skali Beauforta”, którego próbkę można znaleźć w pierwszym akapicie niniejszego wpisu. Walt i Mearsheimer rozbudowali swój tekst i w roku 2007 wydali książkę, którą postaram się zrecenzować, a także przedstawić szerzej na łamach bloga.
Odpowiemy sobie na wiele pytań, m.in.: Jak duża jest pomoc finansowa Stanów Zjednoczonych dla Izraela? Czy Izrael jest strategicznym atutem czy obciążeniem dla USA? Jakie przyczyny są podawane jako uzasadnienie dla wspierania Izraela? Czym właściwie jest „izraelskie lobby” i z czego się składa? Jak lobby wpływa na proces decyzyjny i jak zapewnia sobie dominację w dyskursie publicznym? Jaki wpływ ma lobby na amerykańską politykę wobec Palestyńczyków, wojny w Iraku, Syrii oraz Iranu? Na końcu pojawi się odpowiedź na pytanie, jak Stany Zjednoczone powinny traktować Izrael oraz jaką politykę wobec Bliskiego Wschodu powinien prowadzić Waszyngton?
Temat gorący, a kolejne wpisy poświęcone książce The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy będą niczym iskry spadające na beczkę prochu. Z góry proszę o merytoryczną dyskusję i używanie argumentów na poziomie. Komentarze obraźliwe będą usuwane, a wpisy w stylu „W Pańskim tekście jest co najmniej 10 merytorycznych błędów, ale najśmieszniejszy jest ten powyżej” autorstwa Eliego Barbura będą spotykały się z oczywistą reakcją – to proszę wykazać te błędy i dyskutujmy. Barbur zamiast dyskusji wybrał ucieczkę i wycinanie moich komentarzy wzywających go (na jego blogu) do wymiany argumentów. Stąd, jeśli ktoś nie ma zamiaru dyskusji, niech nie fatyguje się i nie komentuje. Szkoda czasu.
Zapraszam na interesującą podróż w świat amerykańskiej polityki. Takiej prawdziwej, w której wykuwają się kierunki oraz ustawy, które pozwalają iść w określoną stronę. Jak to bowiem jest, że przedarty na pół Kongres, spierający się o niemal każdą sprawę, w kwestiach dla Izraela istotnych zachowuje szokującą wręcz jedność? Dlaczego kandydaci na prezydenta potrafią wylewać na siebie kubły pomyj i czepiać najdrobniejszych słówek, ale wszyscy jednomyślnie stają po stronie Izraela, prześcigając się w wyrażaniu solidarności z Izraelem? Na te i wiele innych pytań będę odpowiadać, posiłkując się książką Walta i Mearsheimera, w najbliższych wpisach.
Piotr Wołejko