W środę 15 lutego br. Nicolas Sarkozy publicznie ogłosił, iż zamierza ubiegać się o reelekcję. Na dziś wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się skazywać go na porażkę z kandydatem socjalistów Francois Hollandem. Niektórzy twierdzą nawet, że Sarko może w ogóle nie dotrwać do drugiej tury wyborów, przegrywając walkę o elektorat prawicy z Marine Le Pen (córką Jean-Marie Le Pena), liderką nacjonalistycznego Frontu Narodowego. Gdyby tak się stało, Hollande miałby zwycięstwo w kieszeni. Nie skreślałbym jednak Sarkozy’ego już teraz.
Marna ocena pierwszej kadencji Sarkozy’ego
Dorobek urzędującego prezydenta nie jest nadzwyczajny. Większość wiązanych z nim nadziei nie została spełniona, a sam Sarkozy nie był przesadnie przywiązany do obietnic, które składał. Komentując w maju 2007 roku wynik poprzednich wyborów prezydenckich pisałem o oczekiwaniach wobec Sarko: „Wielu wybitnych intelektualistów (m.in. Andre Gluksmann) liczy, że pchnie on Francję do przodu po blisko 30 latach buksowania w miejscu. Liczą, iż przeprowadzi on reformę etatystycznego państwa i rozbuchanych przywilejów socjalnych; że zliberalizuje gospodarkę i obniży podatki; że odejdzie od tradycji gaullistowskich i diametralnie zmieni francuską politykę zagraniczną – zrewiduje proarabskie podejście Paryża, porzuci antyamerykanizm i realistycznie będzie patrzył na Rosję i jej politykę”. Powszechnie wiadomo, że poza porzuceniem antyamerykanizmu reszta postulatów pozostała w sferze pobożnych życzeń.
Miał jednak Sarkozy świetny PR, który wytworzył wokół niego atmosferę hiperaktywnego, naładowanego energią i nastawionego na działanie prezydenta. Gdy powie się „sprawdzam”, okazuje się, że ta piękna narracja jest blefem. Owszem, Sarko wielokrotnie próbował podejmować trudne reformy, jednak niewiele z nich wyszło poza fazę planów i dyskusji. Przy silniejszym sprzeciwie związków zawodowych Sarkozy tracił grunt pod nogami i rakiem wycofywał reformatorskie propozycje.
Hiperaktywny Sarkozy musiał więc znaleźć inne pole do popisu. Wewnętrzną stagnację starał się maskować poczynaniami za granicą. Tutaj rzeczywiście wszędzie było go pełno. Szczyty G-20 czy Unii Europejskiej były jego żywiołem. Za francuskiej prezydencji w UE Sarkozy negocjował rozejm między Rosją a Gruzją, który oddawał Rosji kontrolę nad dwiema autonomicznymi prowincjami gruzińskimi. Sarkozy wyraźnie nie chciał podejmować żadnych wymierzonych w Rosję kroków, podtrzymując paryską tradycję przychylnego spoglądania w kierunku Moskwy. Wracając do forum UE, ranga Francji malała wprost proporcjonalnie do pogłębiania się kryzysu finansowego. Wraz z obcięciem przez agencję S&P najwyższego ratingu AAA Francja traciła wpływ na kształt formującego się ładu fiskalnego strefy euro. Dziś sprowadza się on do ogłaszania przez Paryż własnych propozycji, a następnie przyjęcia w pełni (bądź zdecydowanej większości) stanowiska zaprezentowanego przez Berlin.
Rywale prezydenta
Średnio udana kadencja Sarkozy’ego jest główną przyczyną jego aktualnej sytuacji w sondażach. Od początku prowadzi w nich kandydat socjalistów Francois Hollande (obecnie 30% poparcia). Sarko zajmuje nieustannie drugą pozycję (obecnie 25% poparcia). Trzecie miejsce okupuje Marine Le Pen (ok. 17-18% poparcia). Może mieć ona jednak problem z wystartowaniem w wyborach, gdyż opornie idzie jej zbieranie podpisów 500 wybranych w powszechnych wyborach polityków, chociaż trudno spodziewać się, by ostatecznie nie dopięła swego i odpadła z tak błahej przyczyny. Tym bardziej, że poparcie dla Frontu Narodowego ma tendencję wzrostową. Dwucyfrowym poparciem legitymuje się również centrysta Francois Bayrou, który może liczyć na ok. 12-13% głosów. Widać wyraźnie, że bez drugiej tury się nie obejdzie.
Wspomniany we wstępie scenariusz, w którym Sarkozy przegrywa z Marine Le Pen i ta ostatnia wchodzi do drugiej tury z socjalistą Hollandem zakłada powtórkę sytuacji z 2002 roku, gdy Jean-Marie Le Pen rywalizował z Jacquesem Chirakiem. Wybierając między przeziębieniem a cholerą wszyscy nienacjonalistyczni wyborcy oddali głos na Chiraca. Teraz zagłosowaliby na Hollande’a, gdyż Marine Le Pen prezentuje całkowicie abstrakcyjny program polityczno-gospodarczo-społeczny, którego realizacja oznaczałaby transformację Francji w międzynarodowego pariasa, protekcjonizm ekonomiczny i rozpad UE. A przede wszystkim, nacjonaliści nie mają we Francji poparcia większego niż 20-25% (w porywach).
A może jednak powtórka z rozrywki?
Mimo rosnącego powoli poparcia dla nacjonalistów, batalia rozegra się między dwoma głównymi nurtami polityki: socjalistami Hollande’a i gaullistyczną prawicą Sarkozy’ego. Chociaż Hollande prowadzi we wszystkich sondażach od dobrych kilku miesięcy, Sarkozy nie stoi na straconej pozycji. W kampanii w 2007 roku przez pierwsze tygodnie Sarko przegrywał w sondażach z socjalistką Segolene Royal, by – po wyprzedzeniu rywalki – nie oddać już prowadzenia. W przypadku drugiej tury wyniki były wówczas bardziej wyrównane; przez większą część kampanii różnica między Sarko a Royal nie była większa niż 4-5 pkt. proc. Teraz różnica wynosi 15 pkt. proc. na korzyść Hollande’a, a zdarzają się badania wskazujące na nawet 20-proc. przewagę socjalisty.
W czym, wobec takich wyników sondaży, Sarkozy może upatrywać swojej szansy? Na pewno potrafi prowadzić kampanię wyborczą i zjednywać sobie w jej trakcie poparcie wyborców. Zapewne powtórzy manewr z 2007 roku i uderzy w populistyczno-nacjonalistyczne tony, by uszczknąć głosy Marine Le Pen. Jednocześnie nie powinien zapominać o centrum (Bayrou), które najbardziej interesuje się gospodarką. Tutaj Sarko nie ma się za bardzo czym pochwalić, będzie więc musiał składać ambitne obietnice. Zapowiedzi z chwili zgłoszenia chęci walki o reelekcję, iż kapitan nie opuszcza okrętu w trakcie sztormu nie wystarczą.
Jednak największym atutem Sarkozy’ego jest sam Francois Hollande. Cytując eurosceptycznego euro deputowanego z Wielkiej Brytanii Nigela Farage’a, Hollande ma „charyzmę mokrej ścierki i wygląd niskiego rangą urzędnika bankowego”. Czego jak czego, ale charyzmu Sarkozy’emu odmówić nie można. Hollande będzie musiał pokazać w trakcie kampanii, iż posiada cojones. W innym przypadku Sarkozy spróbuje stłamsić kandydata socjalistów.
Nie przywiązałbym natomiast większej roli do wsparcia udzielonego Sarkozy’emu przez Angelę Merkel. O wyborze prezydenta zdecydują sprawy wewnętrzne. Warto jednak zapamiętać ten moment, gdyż dotychczas układ Merkozy był raczej tworem powstałym z przymusu, a tandem Nicolas i Angela nie pałał do siebie szczególną sympatią. Nie wnikając w osobiste relacje prezydenta Francji i kanclerz Niemiec należy zauważyć, że nagła sympatia Merkel do Sarkozy’ego wynika z pomysłów Hollande’a. Zamierza on wycofać poparcie Paryża dla paktu fiskalnego, rzekomo ratującego strefę euro, a skrojonego przez Berlin.
Kalendarz wyborczy
Pierwsza tura wyborów odbędzie się w niedzielę 22 kwietnia, dogrywka 6 maja. Kampania potrwa więc 10 tygodni i należy spodziewać się zażartej walki Sarkozy’ego o odwrócenie niepomyślnych dla niego sondaży. Chociaż znużenie urzędującym prezydentem jest duże, a przewaga Hollande’a do tej pory nie podległa dyskusji, nie wykluczałbym ostatecznego zwycięstwa Sarkozy’ego. Bezbarwnego Hollande’a czekają trudne chwile i czas pokaże, czy będzie on w stanie wytrzymać presję, nie popełnić istotnych błędów i obronić posiadaną przewagę.
Piotr Wołejko