Trzynaste urodziny w piątek 13.? Tak się w tym roku złożyło. Generalnie w 2019 r. tak się złożyło, że na pisanie niezbyt się złożyło. Trudno to w prosty sposób wytłumaczyć, chyba najlepiej pasować będzie określenie „zmęczenia materiału”.
Nie sposób jednak tak łatwo odpuścić, nawet gdy wiatr wieje w oczy. Domena przedłużona na kolejny rok, zatem nie gasimy jeszcze światła. Tym bardziej, że żyjemy w ciekawych czasach, obserwujemy interesujące zjawiska i warto czasem przystanąć czy przysiąść i zastanowić się, co to wszystko znaczy i jaki może mieć na nas wpływ. Właśnie tym zajmowałem się na Blogu Dyplomacja od początku jego istnienia.
Już za kilka tygodni nowy-stary premier Wielkiej Brytanii ogłosi, że jego wyborcze hasło Get Brexit done! zostało zrealizowane. 31 stycznia 2020 r. Londyn opuści Unię Europejską – wreszcie rozpocznie się odzyskiwanie suwerenności przez Brytyjczyków. Od początku uważam Brexit za katastrofalną pomyłkę, za którą najwięcej zapłacą ci, którzy najgoręcej go popierali. Nie, nie mam na myśli polityków – David Cameron odszedł w niepamięć, Nigel Farage błąka się na peryferiach wielkiej polityki, Boris Johnson aktualnie triumfuje, lecz to zapewne chwilowe. Mam na myśli zwykłych Brytyjczyków, którzy uznali, że to Unia Europejska odpowiada za pogarszający się poziom ich życia. Okres niepewności związany z oczekiwaniem na wystąpienie z UE zostanie zastąpiony przez okres niepewności związany z tym, jak wygląda życie poza wspólnotą. Różowo nie będzie.
W 2020 r. odbędą się także wybory prezydenckie w USA. Nie ma wątpliwości, że wystartuje w nich aktualny prezydent Donald Trump – którego impeachment zostanie zatrzymany w Senacie, choć trudno nie uznać szantażowania trzeciego państwa wstrzymaniem pomocy wojskowej, w zamian za wsparcie w nadchodzącej kampanii prezydenckiej, niewystarczającym powodem do usunięcia prezydenta z Białego Domu. Niestety partyjna polaryzacja w Ameryce jest tak duża, że Republikanie są całkowicie bezwolni wobec Trumpa i jego głośnych, dobrze zorganizowanych sympatyków. Trump poprowadzi ich w kolejnej kampanii prezydenckiej i wcale nie jest przesądzone, że znowu nie zwycięży. Poprzez elektorski system wyboru głowy państwa, wybory tak naprawdę toczą się w garstce wahających się stanów – poprzednio Trump wygrał w większości z nich. Po drugiej stronie, mimo upływu wielu miesięcy oraz licznych debat pre-prezydenckich, brakuje wyraźnego lidera. Demokraci są podzieleni między licznych lewicowych kandydatów oraz tych bardziej centrowych. Do gry włączył się też miliarder Michael Bloomberg, który ma wystarczająco głębokie kieszenie, by przeprowadzić skuteczną kampanię i sięgnąć po nominację. Dopiero na początku lutego poznamy odpowiedź na to, jak kandydatów oceniają wyborcy, bowiem wtedy rozpoczną się prawybory – start tradycyjnie w Iowa i New Hampshire.
Jednak na samym światem anglosaskim żyje świat i my również nie powinniśmy. Do pracy zabiera się nowa Komisja Europejska, a kluczowymi tematami na początek jej urzędowania są Nowy Zielony Ład oraz ramy finansowania, czyli budżet UE na lata 2021-2027. O Zielonym Ładzie mogliśmy sporo dowiedzieć się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, bowiem według premiera Mateusza Morawieckiego, na niedawnym szczycie poświęconym temu zagadnieniu nasz kraj odniósł wielki sukces. Jeśli wsłuchać się w to, co mówi z kolei prezydent Francji Emmanuel Macron, sukces w postaci samodzielnego decydowania o tempie zmniejszania emisji CO2 ma swoją cenę – i to liczoną w pieniądzach. Nie będzie bowiem pieniędzy z mechanizmu zwanego Funduszem Sprawiedliwej Transformacji dla tych, którzy nie współuczestniczą w unijnej polityce redukcji emisji. Kto ma rację? Chwilo być może obaj przywódcy jednocześnie. Dopiero w czerwcu mają być negocjowane szczegóły wspomnianego funduszu i wtedy okaże się, czy Polska będzie jednym z jego beneficjentów (i to głównych, z racji potrzeb inwestycyjnych), czy też znaleźliśmy się na aucie. Równie trudne będą negocjacje nowych ram finansowych, bowiem o ile główni płatnicy netto chcą ambitnej Unii, to nie są skłonni za to zapłacić.
Trudno przejść do porządku dziennego także nad tym, co dzieje się – i co jeszcze może się dziać – w Wenezueli, Chile, Libanie, Iraku czy Hong Kongu. Masowe protesty niezadowolonych obywateli sprawiły, że mniej lub bardziej chwieją się lokalne systemy polityczne, a wraz z nimi także te gospodarcze. Protesty wybuchły również w Iranie, który ponownie znalazł się pod silną presją ekonomiczną, a władze nie mają oporów w represjonowaniu swoich obywateli. Nieustannie trwa też wojna w Jemenie, która zrujnowała ten i tak ubogi kraj, a większość jego mieszkańców wpędziła w nędzę i choroby.
O tym wszystkim oraz o wielu innych sprawach będziemy na Blogu Dyplomacja rozmawiać jeszcze w tym i w następnym roku. Dziękuję tym, którzy wytrwali i zaglądali na Bloga czy fejsbukowy fanpage.
Piotr Wołejko