Wieczorny przegląd prasy – 10.02.2007 r.

Gazeta Wyborcza

Autorzy blogów mogą odegrać znaczącą rolę w kampanii wyborczej. Na potęgę zatrudniają ich amerykańscy politycy – i to nie tylko kandydujący na najwyższe urzędy w państwie. Obecnie zatrudniają ich kandydaci w wyborach prezydenckich w 2008 roku. Blogerzy nie tylko uzupełniają tradycyjnych doradców czy speców od marketingu, ale nawet ich zastępują. Każdy liczący się sztab kandydata zatrudnia co najmniej kilku blogerów. Po co to wszystko? – Aby dotrzeć do szerokiego grona wyborców, do których zwyczajna kampania mogłaby nie dotrzeć. Wszystko to dzieje się w Ameryce, ale jest to na pewno początek trwałego trendu i rywalizacji polityków o głosy wyborców w cyberprzestrzeni. Warto przypomnieć w tym miejscu np. o grze Second Life, w której swoją ambasadę otworzyła Szwecja, a jeden z kongresmenów stworzył wirtualny Kapitol. Więcej o blogerach w artykule Marcina Gadzińskiego.

Po klęsce w referendum w 2005 roku „eurokonstytucja” nie jest wdzięcznym tematem dla francuskich polityków. Niestety, niełatwo zupełnie pomijać ten temat w roku wyborczym w kraju, który uznawany jest za jeden z głównych motorów europejskiej integracji. Kiedy kanclerz Niemiec Angela Merkel usilnie promuje powrót do traktatu i zapowiada, że jeszcze w 2007 roku powstanie akceptowalny dla wszystkich tekst „eurokonstytucji”, główni kandydaci na prezydenta Francji mają – delikatnie to ujmując – inne zdanie. O ile Nicolas Sarkozy mówi wprost, że należy obecny traktat okroić i zostawić tylko najważniejsze punkty („zmiany w systemie głosowania, utworzenie stanowiska unijnego ministra spraw zagranicznych, rozszerzenie obszaru decyzji podejmowanych w głosowaniu itp.”), socjalistka Segolene Royal nie wypowiada się w tej sprawie w sposób otwarty. Mówi się, że jest ona zwolenniczką – jak Sarkozy – pocięcia traktatu i sklejenia czegoś mniejszego, łatwiejszego do przełknięcia dla obywateli. I tutaj dochodzimy do fundamentalnej różnicy między głównymi rywalami w walce o Pałac Elizejski – Sarkozy chciałby, aby nowy traktat przyjął parlament, a Royal kategorycznie domaga się (jak miało to miejsce w 2005 roku) referendum w tej sprawie. Ale o samym traktacie lepiej, dla bezpieczeństwa, nie mówić za wiele…

Rzeczpospolita

Rosjanie oskarżają Stany Zjednoczone o powrót do zimnej wojny i budowanie „wirtualnego muru berlińskiego” – w postaci tarczy antyrakietowej. Rosyjscy politycy wykorzystują niebywałą okazję do zaatakowania Waszyngtonu po tym, jak sekretarz obrony Robert Gates podczas przesłuchania na komisji służb zbrojnych w Izbie Reprezentantów stwierdził, że Stany Zjednoczone muszą być przygotowane na niepewny rozwój sytuacji „w takich krajach jak Rosja i Chiny, Korea Północna czy Iran.” Wicepremier i minister obrony Rosji Siergiej Iwanow ostro zaatakował także oenzetowski plan dla Kosowa, który jego zdaniem zagraża falą separatyzmu w Europie. Jednak najwięcej energii Rosjanie poświęcili na krytykowanie Ameryki – nawet prezydent Putin na odbywającej się w Monachium konferencji poświęconej globalnemu bezpieczeństwu w mocnych słowach skrytykował USA. Rosyjskie media aż huczą od ostrzeżeń przed imperializmem NATO i o zbliżaniu się Sojuszu do granic Rosji. Według prezydenta Putina, Rosja będzie musiała odpowiedzieć asymetrycznie na amerykańską tarczę antyrakietową. Odpowiedzią strony amerykańskiej na to wszystko jest milczenie.

Dziennik

Jeszcze ciepła „Deklaracja z Mekki” może szybko zakończyć swój żywot i stać się powodem utraty twarzy saudyjskich mediatorów. Ustami Nizara Rajana, jednego ze swoich przywódców, Hamas wykluczył uznanie Izraela – „Nie istnieje nic, co nazywałoby się Izrael ani w rzeczywistości, ani w wyobraźni„. Tymczasem uznanie Izraela i honorowanie zawartych wcześniej porozumień (między Izraelem a Autonomią Palestyńską) to dwa podstawowe warunki stawiane przez zachodnich donatorów, aby przywrócić zamrożoną od wiosny zeszłego roku pomoc finansową. Gra idzie o połowę budżetu Autonomii, który od miesięcy świeci pustkami. Jednak mimo obietnicy sformowania rządu jedności narodowej Hamas nie ma najwyraźniej zamiaru porzucić wojennej retoryki. Jak wyliczyli już bliskowschodni eksperci, od momentu zwycięstwa w wyborach parlamentarnych przez Hamas – ugrupowanie to zawarło z proprezydenckim Fatahem już 13 porozumień, które następnie zerwano. Podobny może być los „Deklaracji z Mekki”, która chwieje się w posadach niecałe 24 godziny po jej zawarciu – a nie podpisaniu, bo – jak wspominałem wczoraj – deklaracja to list prezydenta Abbasa do premiera Haniji. Wojna domowa w Strefie Gazy nadal jest prawdopodobna.

Na koniec rekomendacja tekstu autorstwa Gleba Pawłowskiego, jednego z najbliższych doradców Kremla, byłego szefa kampanii prezydenckiej Wiktora Janukowycza w 2004 roku. Rosyjski politolog pisze, że to dzięki poparciu Moskwy powstały „niezależne politycznie i ekonomicznie Ukraina, Białoruś, Mołdawia czy Kazachstan„. Według niego Rosja nie przegrała jeszcze rywalizacji z Unią Europejską i NATO o byłe republiki Związku Radzieckiego, a „praca nad modelem integracji krajów WNP nie została przerwana.” Ciekawe słowa padają na temat Białorusi i integracji w ramach ZBiR (Związku Białorusi i Rosji): „Putin wyklucza powstanie ponadpaństwowych organów o niejasnych kompetencjach. Podkreśla, że ogromna dysproporcja potencjałów obu państw musi znaleźć odzwierciedlenie w procesie integracji.” Bardzo ciekawy artykuł, który pokazuje rosyjski punkt widzenia.

Share Button