Reset w relacjach rosyjsko-amerykańskich był jednym z pierwszych posunięć nowowybranego prezydenta USA Baracka Obamy. Słusznie uznał on, że trwanie w klinczu „zimnego pokoju”, który zastał po republikańskiej administracji Busha juniora, nie przynosi Ameryce żadnych korzyści, a Rosji sprawia istotną satysfakcję. Idea resetu była banalnie prosta: dogadajmy się w tych kilku punktach, gdzie jest to możliwe i gdzie mamy chociaż w miarę spójne interesy, zamiast toczyć spory na wszystkich możliwych frontach. W ograniczonym zakresie układ zaproponowany przez Obamę można uznać za sukces. Jednak trudna sytuacja wewnętrzna w Rosji sprawia, że polityka resetu dobiega końca.
Co udało się dogadać? Obama wycofał się z pierwotnego projektu tarczy antyrakietowej, z radarem w Czechach i silosami rakietowymi w Polsce i zdawał się kupować liberalną i modernizacyjną retorykę prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Za tarczę Rosjanie przystali kilkakrotnie na kolejne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ nakładające sankcje na Iran. Moskwa przystała też na transport zaopatrzenia dla amerykańskich sił walczących w Afganistanie przez własną przestrzeń powietrzną, tworząc niezbędną alternatywę dla kłopotliwego (z punktu widzenia politycznego, a także z powodu wątpliwości związanych z bezpieczeństwem) szlaku lądowego z Pakistanu, wiodącego przez górzyste tereny afgańsko-pakistańskiego pogranicza. Wreszcie Rosja nie oponowała zbyt głośno przeciwko wprowadzeniu strefy zakazu lotów w Libii, nie wetując stosownej rezolucji RB ONZ. Amerykanie, oprócz tarczy, wyciszyli swoją krytykę dotyczącą demokracji i praw człowieka. Główną nagrodą za udaną politykę resetu był nowy traktat START podpisany w kwietniu 2010 r. w Pradze, który wszedł w życie 5 lutego br. START traktuje o redukcji nuklearnych głowic bojowych, zobowiązując do redukcji ogromnych zimnowojennych arsenałów.
Reset wyczerpany wewnętrznie
Wskazanie momentu, w którym potencjał resetu zaczął wygasać nie jest łatwe. Na pewno jednak na zamknięcie tego etapu rosyjsko-amerykańskiej współpracy istotny wpływ wywarły czynniki czysto wewnętrzne. Wybory do Dumy, niższej izby rosyjskiego parlamentu, które odbyły się w ubiegłą niedzielę, 4 grudnia, wydają się momentem granicznym. Od ogłoszenia wyników wyborów, czyli od 5 grudnia, reset został zresetowany, czyli de facto wyrzucony do kosza. Wybory przyniosły bowiem, wygląda na to, że niespodziewane dla władzy, wyniki. Gdyby nie fałszerstwa i cuda nad urnami, partia władzy, Jedna Rosja, dostałaby nie ok. 50% głosów, a zapewne ok. 30-35%. Frekwencja wyborcza w Czeczenii czy Dagestanie na poziomie bliskim 100% (i ogromna przewaga głosów Jednej Rosji w tychże) mówi sama za siebie. Władze zaskoczyła również skala niezadowolenia społecznego w postaci licznych, jak na rosyjskie warunki, demonstracji. Ludzie, często dotychczas biernie przyglądający się polityce poczuli, że zostali bezczelnie okradzeni.
W obliczu zagrożenia stabilności układu władzy i, nagle niepewnego wyniku wyborów prezydenckich w marcu 2012 r., w których Putin chciał zamienić się miejscami z Miedwiediewem, należało szybko wskazać winnego. Niezawodny w takich kwestiach premier Putin bez mrugnięcia okiem wskazał na Hillary Clinton, amerykańską sekretarz stanu oraz na Stany Zjednoczone. Zdaniem Putina tylko setki milionów dolarów z USA mogły zmobilizować dziesiątki tysięcy Rosjan do ulicznych wystąpień przeciwko władzy. Zdefiniowanie wroga, w szczególności zagranicznego, to stara taktyka pozwalająca na zastosowanie brutalnych metod tłumienia wystąpień w kraju i używanie retoryki zagrożenia suwerenności i ingerencji w sprawy wewnętrzne. Ale nie martwcie się, obywatele – zdaje się mówić Putin – władza przejrzała ten karygodny spisek i przetrąciła kark jego wykonawcom. Nie dajcie się zwieść, wszystko będzie po staremu. Musicie tylko jeszcze bardziej uwierzyć władzy i polegać na niej jak na opiekuńczej matce, która czasem karci, lecz potrafi zapewnić stabilność i bezpieczeństwo.
Reset wyczerpany zewnętrznie
Jak wspominałem, wybory były istotnym, lecz nie jedynym powodem, dla którego polityka resetu wyczerpała swoje możliwości. Oto bowiem Stany Zjednoczone nie wycofały się z koncepcji tarczy antyrakietowej i, w odmienionej postaci, kontynuują realizację projektu. Kilka tygodni temu Turcja zgodziła się na rozmieszczenie na własnym terytorium mobilnego amerykańskiego radaru, który miałby stanowić element systemu przeciwrakietowego. Rosjanie, z biegiem miesięcy, coraz ostrzej wypowiadali się o tarczy, a prezydent Miedwiediew w orędziu na niespełna dwa tygodnie przed wyborami do dumy straszył wręcz Amerykę i NATO nowym wyścigiem zbrojeń. Z racji trwającej wówczas kampanii wyborczej wystąpienie było skierowane głównie do wewnątrz (do wyborców), jednak zostało z uwagą wysłuchane za granicą.
W tym samym czasie Amerykanie omyłkowo ostrzelali na pakistańskim terytorium pakistańskich żołnierzy. Zginęło blisko 30 wojskowych, a Pakistan zamknął jedyną lądową drogę zaopatrującą zachodnią koalicję w Afganistanie. Rosjanie przypomnieli zaś Amerykanom, że ich zgoda na transporty lotnicze przez rosyjską przestrzeń powietrzną to miła przysługa, z której mogą się wycofać. Mogą też wyrzucić Amerykanów z kirgiskiej bazy w Manas. Wówczas siły zachodnie musiałyby niechybnie wycofać się z Afganistanu i to bardzo szybko. Armia pozbawiona zaopatrzenia jest narażona na wyniszczenie.
Rosjanie, pomni libijskiej lekcji obalenia Kaddafiego (czemu mogli zapobiec, przynajmniej pozbawiając operację NATO stempla ONZ), teraz ostro sprzeciwiają się jakimkolwiek sankcjom wymierzonym w reżim Baszara al-Asada w Syrii. Asad masakruje protestujących przeciw niemu obywateli przy użyciu ciężkiego sprzętu, snajperów, sił bezpieczeństwa i uzbrojonych lojalistycznych band. Robi to samo, co mógłby robić Kaddafi, gdyby NATO nie powstrzymało jego zamiarów. Rosjanie uznali jednak, że dość już panoszenia się Zachodu, a najwyższy czas na zadbanie o własne interesy. A plany związane z Syrią są znaczące, chociażby wykorzystanie portu Tartus jako bazy morskiej dla rosyjskiej floty operującej na Morzu Śródziemnym.
Nowy reset czy „zimny pokój” od 2012 roku?
Reset dobiegł końca. Kilka spraw udało się załatwić. Jednak przyczyny zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne (tutaj także po stronie USA) sprawiły, że resetu nie udało się utrzymać. Amerykanie dalej realizują projekt tarczy antyrakietowej i rozważają rozmieszczenie jego elementów w pobliżu rosyjskich granic, próbują wydostać kaspijskie i środkowoazjatyckie surowce energetyczne spod kurateli Moskwy i coraz mniej liczą się ze zdaniem Rosji, co jest szczególnie widoczne na Bliskim Wschodzie. Wkrótce (marzec 2012 r.) w Rosji zmieni się prezydent, a w listopadzie tego samego roku odbędą się wybory w USA. Nowi przywódcy lub nowi-starzy przywódcy będą mieli podobny wybór jak Obama i Miedwiediew: kolejny reset albo „zimny pokój”. Która opcja tym razem zwycięży?
Piotr Wołejko