Rosja-UE: Szczyt bez historii

Paplanie bez większego sensu i przerost formy nad treścią. Tak można skomentować szczyt Unia-Rosja, który odbywał się w Samarze. Nie mogło być jednak inaczej, skoro jeszcze przed rozpoczęciem rozmów jego uczestnicy zapowiadali, że nie spodziewają się „niczego spektakularnego – jak ujął to szef Komisji Europejskiej Jose Barroso. Wrażenie, że spotkanie odbywa się, bo musi, było trudne do uniknięcia. Obie strony na wiele tygodni przed szczytem wiedziały, że o porozumieniu, czy choć zbliżeniu do kompromisu w najtrudniejszych kwestiach, nie może być mowy.

Lista rozbieżności między Unią Europejską a Federacją Rosyjską narasta, a konflikt między Brukselą a Moskwą staje się coraz bardziej gorący. Europejczycy byli skłonni pogodzić się z niedopuszczeniem zachodnich koncernów do rosyjskich złóż surowców energetycznych (co jest zresztą działaniem na własną niekorzyść) i przymykali nawet oko na oczywiste łamanie praw człowieka w Czeczenii, ale kolejne „wybryki” Kremla spotkały się z uzasadnioną, słuszną i bardzo zdecydowaną krytyką. Można wysnuć tezę, że odcięcie gazu Ukrainie na przełomie 2005 i 2006 roku było punktem zwrotnym w stosunkach unijno-rosyjskich. Bardzo ważnym czynnikiem, sprzyjającym zmianie „spojrzenia” na Moskwę jest dojście do władzy nowych przywódców w kluczowych krajach – Niemczech, Francji i Italii. Nie ma już tria Gerhard (Schroeder) – Jacques (Chirac) – Silvio (Berlusconi), które uważało Władimira Putina za swojego przyjaciela, a nawet „czystego jak łza demokratę” (Schroeder).

Czy relacje będą się więc dalej pogarszać? Praktycznie wszystko na to wskazuje. Rosja znajduje się w niezwykle wrażliwym punkcie swojej historii, przed operacją przekazania władzy kolejnemu prezydentowi. Spowoduje to dalsze usztywnienie – i tak sztywnego – stanowiska Moskwy w najbardziej drażliwych sprawach. Nie zostanie zniesione embargo na polskie mięso i produkty roślinne oraz embarga nałożone na kraje bałtyckie. Byłoby to równoznaczne z utratą twarzy, a na to silny przywódca (Putin) nie może sobie pozwolić. Mir jego nieomylności i twardości stanowi wytłumaczenie wysokich notowań w badaniach rosyjskiej opinii publicznej. Dodatkowo, potrzebni są zagraniczni wrogowie, których będzie można szczuć i wyżywać się na nich.

A propos miejsca szczytu – Samary – ciekawi mnie, czy unijni oficjele mieli okazję choć trochę zwiedzić miasto. Jeśli nie, to podobno dużo stracili. Co prawda odwiedzili słynną operę i widzieli największy na świecie plac miejski – Plac Samarski (dawniej Kujbyszewski), ale raczej zabrakło czasu na odwiedzenie plaży na brzegu Wołgi, stanowiącej miejscową atrakcję turystyczną. W Samarze znajdują się także dwie warte zobaczenia katedry, kobiecy monastyr oraz kilka potężnych pomników ku pamięci sowieckich żołnierzy walczących z nazistowskim najeźdźcą. Skoro rozmowy nie miały sensu, może warto było spędzić część czasu bardziej pożytecznie i pozwiedzać miasto. Miasto, którego historia sięga końca XVI wieku, kiedy wzniesiono tu warownię mającą chronić przed najazdami Tatarów.

Więcej: Co zwiedzić w Samarze

Piotr Wołejko

Share Button