Rosja a federalizm: w domu – nie, na Ukrainie – tak

Federacja Rosyjska jest federacją tylko z nazwy, a druga fala centralizacji – związana z powrotem na stanowisko prezydenta Władimira Putina – odbiera regionom niewielki margines swobody, który pozostał im po jego dwóch poprzednich kadencjach na Kremlu. Elity rządzące Rosją, konkretnie rosyjskim centrum, panicznie boją się jakichkolwiek przejawów samodzielności i niezależności. Podczas gdy na własnym podwórku władze Rosji uczyniły z federacji groteskę, usilnie promują model federacyjny na sąsiedniej Ukrainie.

Federacja tylko z nazwy

Do napisania o (pseudo)Federacji Rosyjskiej zachęciła mnie analiza Jadwigi Rogoży przygotowana pod auspicjami Ośrodka Studiów Wschodnich. Polecam lekturę całego opracowania. Autorka wychodzi od słów Jelcyna, by regiony brały tyle samodzielności, ile są w stanie przełknąć. Wypowiedź ta dobrze oddawała ówczesny klimat polityczny w Rosji – centrum, czyli Moskwa, chciało pozbyć się licznych problemów, z którymi borykały się regiony, a co ambitniejsi przywódcy, głównie w bogatszych regionach, chętnie sięgnęli po nowe uprawnienia. W efekcie Federacja Rosyjska stała się przedziwnym tworem, na który składały się mniej lub bardziej zależne od Moskwy regiony. Kwitły separatyzmy, chociażby w Czeczenii czy Tatarstanie. Regionalne elity władzy, wywodzące się z sowieckiej kultury politycznej, dodatkowo wypaczały model federalny – istotniejsze od prawa i procedur były wpływy i znajomości.

Wraz z wyborem Władimira Putina na prezydenta Rosji złota dekada regionalnej samodzielności odeszła do lamusa. Putin najpierw rozkręcił wojnę w Czeczenii, brutalnie pacyfikując niepokorną republikę. Dał tym samym przykład innym myślącym o niezależności regionom, że dawne czasy minęły i Moskwa już nikomu nie popuści. Przemoc i zmiany prawne, które ograniczały samodzielność regionów – m.in. stworzenie siedmiu okręgów federalnych, grupujących regiony, a podległych bezpośrednio Kremlowi; zmiana sposobu obsadzania stanowisk gubernatorskich z wyborów powszechnych na mianowanie przez Kreml – szybko wzmocniły pozycję centrum. Jednak centralizacja nie zlikwidowała licznych problemów, z którymi borykają się regiony. Wręcz przeciwnie, ilość problemów wzrosła, a ilość dostępnych środków zmalała, gdyż podział pieniędzy między regiony a centrum zmienił się znacząco na korzyść władz federalnych (Moskwy) – z 50/50 na ok. 65/35. Co więcej, wraz z ograniczeniem uprawnień zmalały zachęty dla rozwijania się przez regiony. Lepiej być biorcą, niż dawcą w federalnym organizmie, a następnie zabiegać o środki w centrali, gdzie liczą się polityczne koneksje i znajomości. Jak pisze w swojej analizie Jadwiga Rogoża, niektóre regiony są wręcz wyzyskiwane w sposób podobny do kolonialnego. Dotyczy to serca gospodarczego Rosji, czyli zasobnych w ropę i gaz syberyjskich prowincji.

Federalizacja Ukrainy

Promowanie przez Władimira Putina federalizacji Ukrainy, podczas gdy Putin osobiście odpowiada za defederalizację (a więc centralizację) Rosji może wydawać się bezczelne, ale jest tylko wyrazem gry o własne interesy. Putin dobrze wie, jak wygląda swoboda i niezależność regionów na modłę postsowiecką i dokładnie o taki układ sił na Ukrainie mu chodzi. Paraliż decyzyjny tego kraju, osłabienie roli Kijowa i sprowadzenie Ukrainy do roli ledwo trzymającego się w kupie państwa – to jego cele. Sfederalizowana Ukraina, w szczególności jej wschodnia część, byłaby niejako zawieszona między Kijowem a Moskwą, usiłując wyrwać jak najwięcej się da od jednego z tych ośrodków. W najczarniejszym scenariuszu może powstać tam kolejna czarna dziura typu Naddniestrze czy Karabach – gdzie rosyjskie bagnety podtrzymują przy życiu quasi-państwa. Niezależnie od scenariusza, każda forma osłabienia władzy Kijowa nad wschodnimi regionami Ukrainy oznacza w dłuższej perspektywie poważne problemy dla miejscowej ludności, która znajdzie się na obszarze permanentnej destabilizacji i niepewności. Rosyjski wzór rozwoju regionów, niezależnie od modelu – federalizacja bądź centralizacja – nie wróży wschodnim regionom Ukrainy niczego dobrego w przypadku secesji bądź rozbicia Ukrainy na federację.

Piotr Wołejko

Share Button