Rok prezydentury Sarkozy’ego – potrzebne doładowanie

Szóstego maja ubiegłego roku Nicolas Sarkozy pokonał w drugiej turze wyborów prezydenckich socjalistkę Segolene Royal. Przy frekwencji sięgającej 85 procent centro-prawicowy polityk, syn węgierskiego imigranta, zdobył 53 procent głosów. Wydawało się, że nowy prezydent, posiadając bardzo silny mandat społeczny, z miejsca rozpocznie zdecydowane reformy – o których tak wiele (i tak otwarcie) mówił w trakcie kampanii.

Szóstego maja tak opisywałem zwycięstwo Sarkozy’ego (pozwolę sobie przytoczyć cały akapit): „Co dla Francji oznacza zwycięstwo Sarkozy’ego? Wielu wybitnych intelektualistów (m.in. Andre Gluksmann) liczy, że pchnie on Francję do przodu po blisko 30 latach buksowania w miejscu. Liczą, iż przeprowadzi on reformę etatystycznego państwa i rozbuchanych przywilejów socjalnych; że zliberalizuje gospodarkę i obniży podatki; że odejdzie od tradycji gaullistowskich i diametralnie zmieni francuską politykę zagraniczną – zrewiduje proarabskie podejście Paryża, porzuci antyamerykanizm i realistycznie będzie patrzył na Rosję i jej politykę. Mandat do tak radykalnych (a jednocześnie niezbędnych) zmian ma mu dać bardzo wysoka frekwencja wyborcza, która może być wyższa niż 85% z pierwszej tury. Z drugiej strony tak wielkie poparcie, a zarazem rozdarcie Francji niemalże na pół, może być paraliżujące w obliczu trudnych i bolesnych reform. Sarkozy jest twardym politykiem, ale jako minister kilkakrotnie pokazał, że ma oportunistyczne podejście do przeprowadzania zmian – tzn. ugina się pod presją tłumu. Opisane powyżej zmiany w polityce wewnętrznej bez wątpienia wyprowadzą na ulice setki tysięcy, a może i miliony oburzonych grup zawodowych. Jeśli Sarkozy nie wytrzyma presji, pięć lat jego kadencji będzie można spisać na straty.”

W najnowszym wydaniu tygodnika The Economist znajdziemy obszerne podsumowanie 12 miesięcy prezydentury Sarkozy’ego. Ciekawe jest pytanie, które pojawia się w ostatnich zdaniach artykułu, czy Sarko nie jest aby tylko i wyłącznie Chirackiem z nowymi bateriami? Z pewnością nie chciałby, aby tak go zapamiętano. Jednak przez pierwszy rok odniósł wyjątkowo niewiele sukcesów, a z powodu zamieszania związanego z Carlą Bruni bardzo ucierpiał jego wizerunek. The Economist słusznie zauważa, że nawet Margaret Thatcher nie wypowiedziała wojny związkom zawodowym za swojej pierwszej kadencji, także nie powinniśmy zbyt ostrą miarą oceniać Nicolasa Sarkozy’ego.

I tu od razu warto przywołać drugą wielką postać zza Kanału La Manche, bliskiego zresztą Sarkozy’emu – labourzystowskiego premiera Tony’ego Blaira. Brytyjski tygodnik cytuje wypowiedź, którą Sarkozy powinien wziąć sobie głęboko do serca: „Za każdym razem, kiedy wprowadzałem reformę, później żałowałem, że nie poszedłem [o krok] dalej„. Na razie, francuski prezydent najczęściej wycofywał się z najbardziej reformatorskich pomysłów i zawierał kompromis ze związkowcami. Taka polityka ma jednak swoje konsekwencje – zamiast reform stosuje się co najwyżej półśrodki, które żadnym rozwiązaniem nie są.

Czy problem Sarkozy’ego nie tkwi jednak głównie w nim samym? W trakcie kampanii przedstawiał się jako liberał: człowiek wspierający wolny rynek, zamierzający uwolnić energię Francuzów, zezwalający pracować im więcej i dłużej, dążący do obniżania podatków. Co z tego zostało po dwunastu miesiącach? Sarkozy skupiał się na atakowaniu Europejskiego Banku Centralnego za jego politykę monetarną, walczył (skutecznie) z wolnym rynkiem na szczycie UE, na którym przyjęto tekst traktatu reformującego. Wyczyny Sarkozy’ego opisują chociażby The Guardian czy Financial Times: wprowadzona z inicjatywy Francji zwiększona ochrona praw pracowników i ograniczenie roli wolnego rynku, który przestaje być jednym z głównych celów Unii. A to przecież socjalizm jest jedną z głównych przyczyn trawiącego UE oraz jej kraje członkowskie kryzysu. Tymczasem zamiast stawiać na wolnorynkowe rozwiązania i reformować krytycznie chore „welfare state”, Nicolas Sarkozy proponuje protekcjonizm i nowe ograniczenia (komentowałem, opisując osiągnięcia czerwcowego szczytu).

Sarkozy liberał, czy Sarkozy protekcjonista? Sarkozy wolnorynkowiec, czy Sarkozy wspierający tzw. narodowe czempiony? To Francja, wraz z Niemcami, blokuje pomysł podzielenia gigantycznych koncernów energetycznych, w myśl którego produkcja energii zostałaby oddzielona od jej przesyłu. Środek bardzo skuteczny w walce z potężniejącym Gazpromem, zdroworozsądkowy i pożyteczny – ale uderzający w interesy potężnych firm jak EDF, Gaz de France czy niemieckie E.ON i RWE.

Sarkozy dbający o prawa człowieka, czy Sarkozy pragmatyczny? Z rzadka ostre słowa pod adresem Rosji czy Chin, a następnie serdeczne wizyty w Moskwie i Pekinie, okraszone miliardowymi kontraktami i pięknymi uśmiechami. Francuski prezydent może nawet grozić bojkotem ceremonii otwarcia igrzysk w Pekinie, ale jest to pusty gest obliczony na zyskanie poklasku.

Sarkozy proamerykański, czy Sarkozy tradycyjny gaullista? Tutaj chyba najbardziej widać różnicę pomiędzy obecnym, a poprzednim prezydentem. Powrót Francji do wojskowych struktur NATO, wysłanie dodatkowych żołnierzy do Afganistanu, twarda postawa wobec Iranu, podpisanie umowy o utworzeniu pierwszej francuskiej bazy na Bliskim Wschodzie – na terytorium Zjednoczonych Emiratów Arabskich (a Abu Dhabi). Wreszcie, Sarkozy chyba rzeczywiście jest zafascynowany Wielką Brytanią oraz rządami Partii Pracy. Niedawna wizyta w Londynie i ogłoszenie powrotu entente cordiale to informacje, od których Jacquesowi Chirackowi zjeżyłyby się ostatnie włosy na głowie. Więcej o pomysłach Sarkozy’ego w moim tekście z dn. 26 marca br. – Destruktor Sarkozy.

Dokonując podsumowania rządów Sarkozy’ego trudno uciekać od obietnic reform, jakie składał w trakcie kampanii. Trudno, gdyż były (i w większości są) one popierane przez większość Francuzów. Sarko nie osiągnął wiele. Pierwsze pół roku stracił na zajmowanie się sprawami osobistymi. W ogóle bardziej skupiał się (albo skupiał uwagę) na swoich zagranicznych dokonaniach. Pomijając luksusowe urlopy i wycieczki, Sarko zadbał o zwolnienie bułgarskich pielęgniarek z „libijskiej niewoli”, zacieśniał więzy z USA i Wielką Brytanią, promował ideę Unii Śródziemnomorskiej, walczył o traktat reformujący itd.

Chciałoby się rzec, że podobnie jak Angela Merkel, na domowym podwórku nie robi za wiele. Problem w tym, że popularność pierwszej kobiety na stanowisku kanclerza jest bardzo wysokie mimo braku reform, a poparcie dla Sarkozy’ego pikowało ostatnio w dół. Drugi problem, o wiele poważniejszy – bez reform ani Sarkozy, ani Francja daleko nie „zajadą”. Także nawet przeciwnicy Sarkozy’ego powinni trzymać za niego kciuki. Jeśli reform nie uda się przeprowadzić teraz, później wyrzeczenia będą znacznie trudniejsze i boleśniejsze. Oczywiście, od braku reform świat się nie zawali. Ale chyba żaden Francuz nie chciałby, aby jego kraj podążył śladem chorego człowieka Europy – Włoch.

Piotr Wołejko

Share Button