Refleksja po siedmiu latach Polski w Unii Europejskiej

Dzisiejsza beatyfikacja Jana Pawła II przysłoniła całkowicie siódmą rocznicę przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej. Warto pamiętać, że dzień 1 maja 2004 roku to jeden z najważniejszych momentów w historii naszego kraju.

Słuszna polityka, która przyniosła owoce

Po obaleniu komunizmu najważniejszym wyzwaniem stojącym przed klasą polityczną była transformacja gospodarki oraz zakorzenienie kraju w zachodnich strukturach ekonomicznych, politycznych oraz bezpieczeństwa. Pierwszy cel udało się zrealizować w 1996 roku, gdy Polska dołączyła do ekskluzywnego grona państw rozwiniętych – Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Kwestie bezpieczeństwa klarowało przystąpienie do Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego (NATO) w 1999 roku. Natomiast akcesja do Unii Europejskiej w roku 2004 zakorzeniała Warszawę w zachodnich strukturach polityczno-gospodarczych.

Członkostwo w UE dopełniło integrację Polski z Zachodem. Po siedmiu latach bycia w unii można stwierdzić, iż była to świetna decyzja. Strumień funduszy z Brukseli na naszych oczach dokonuje transformacji wielu dziedzin gospodarki i życia społecznego. Polska stała się placem budowy, pieniądze z Europy szerokim strumieniem płyną do polskich przedsiębiorstw oraz na obszary wiejskie. Jak grzyby po deszczu wyrastają tablice informujące o udziale finansowania unijnego w realizacji danej inwestycji. I, co równie ważne, w zasadzie zniknęły granice państw, co dało każdemu obywatelowi ogromną swobodę podróży.

Politycznie Polska z mozołem budowała swoją pozycję wewnątrz unii. Dopiero niedawno, najwcześniej w 2009 roku, dołączyliśmy do grona unijnych decydentów. Spory udział miała w tym tzw. zielona wyspa, gdy w szczycie kryzysu zadziwiliśmy Europę przyzwoitym wzrostem gospodarczym. Nadal nie możemy równać się z Berlinem czy Paryżem, jednak potrafimy już dbać o własne interesy i budować w tym celu koalicje (nie tylko zresztą blokujące, o czym świadczy projekt Partnerstwa Wschodniego). Silniejsza Polska w silniejszej Unii Europejskiej (oraz NATO) – to rzeczywistość, a także jeden z głównych elementów naszej racji stanu (musimy więc dbać o siłę kraju, głównie o wielkość gospodarki, a także o spoistość i sprawność działania unii i sojuszu).

Jaka polityka zagraniczna?

Akcesja do UE zakończyła również w polskiej polityce okres konsensusu w obszarze polityki zagranicznej. Do 1 maja 2004 roku główne cele dyplomacji były jasno określone. Po tym dniu wyczerpały się oczywiste kierunki działania, a polityka zagraniczna stała się przedmiotem codziennej walki politycznej. Dziś walka ta przybrała absurdalny wymiar, gdy główna partia opozycyjna oskarża partię rządzącą o lokajstwo względem ościennych mocarstw (Niemiec i Rosji), a nawet o zdradę.

Nie tkwimy jednak w dyplomatycznej próżni. Członkostwo w UE i NATO zapewnia nam stabilność polityczno-gospodarczą oraz poczucie bezpieczeństwa. Tylko na wschodzie graniczymy z państwami, które nie należą do wspomnianych wyżej organizacji. Stanowi to dla nas pewne wyzwanie, w szczególności dlatego, że jednym z sąsiadów jest Rosja. Można kontynuować obecne racjonalne podejście, które spotyka się ze zrozumieniem naszych zachodnich partnerów i które zabezpiecza podstawowe interesy naszego kraju, albo powrócić do znanej nam z czasów dość nieodległych polityki konfrontacji i ostrej retoryki.

Relacje z pozostałymi krajami sąsiedzkimi prowadzimy na szczeblu bilateralnym oraz za pośrednictwem unijnego Partnerstwa Wschodniego. Wspierając europejskie dążenia oraz budowę demokracji naszych partnerów rozumiemy, iż to do nich należy decyzja o szybkości i głębokości integracji. Docelowo dążymy do tego, aby granice Polski nie stanowiły granic zewnętrznych Unii Europejskiej, a w najszczęśliwszym scenariuszu również NATO.

Sprecyzować cele na przyszłość

Można jednak odnieść wrażenie, iż w polityce zagranicznej naszego kraju brak dalekosiężnej wizji, konkretnego celu, jakim dwadzieścia lat temu było związanie się z zachodnimi organizacjami międzynarodowymi. Zrozumiałe jest skupienie się na polityce europejskiej. W końcu to w Brukseli wypracowane zostaną najważniejsze dla naszego kraju decyzje. Pytanie, czy nie powinniśmy postarać się o szerszą perspektywę? Chiny, Indie, a może Brazylia – to tylko niektóre z najbardziej oczywistych na dziś kierunków zainteresowania.

Zakorzenienie w UE (7 lat) i NATO (12 lat) sprawia, iż jesteśmy w na tyle komfortowej sytuacji, że możemy spokojnie rozważyć kolejne posunięcia na arenie międzynarodowej. Przyznam, że brakuje mi takiej debaty i boleję nad tym, że nikt nie próbuje jej nawet rozpocząć. Jak pokazuje udany przykład reintegracji z Europą, warto myśleć długofalowo.

Piotr Wołejko

Share Button