Realistyczna polityka wschodnia

Polityka wschodnia stała się w ostatnich latach obszarem istotnego zainteresowania polskich polityków. Niewiele jednak mieliśmy z tego profitów, ponieważ wykorzystywano naszych wschodnich sąsiadów do rozgrywek czysto wewnętrznych. Część sceny politycznej głosi wręcz teorię, iż obecny polski rząd znajduje się na usługach wschodniego mocarstwa – Federacji Rosyjskiej. Ba, jednocześnie rządzący są także na posyłki Berlina. Ci sami politycy gloryfikują również tzw. politykę historyczną, przemawiając do świata, w szczególności zaś do Moskwy, z wyższością moralną i nie stronią od połajanek. Zapatrzeni w przeszłość, rozgrywają Rosję na swoje wewnętrzne potrzeby. Dla nich Rosja jest wygodnym chłopcem do bicia, a im gorsze stosunki polsko-rosyjskie, tym lepiej dla nich. Nic to, że jest to działanie wbrew polskiej racji stanu.

Bezproblemowe relacje z sąsiadami

Jaka powinna być polska polityka wschodnia? Zaczynając od podstaw, czyli najbliższego sąsiedztwa (Litwa, Rosja, Białoruś, Ukraina), powinna to być polityka przyjazna. Turcy bardzo skutecznie prowadzą od kilku lat politykę „zero problemów z sąsiadami”. Nie jest to żadna nowość, jednak – jak pokazuje przykład turecki – zastosowanie konstruktywnego podejścia w praktyce przynosi wymierne i łatwo dostrzegalne korzyści. Na początku gospodarcze (zwiększenie wymiany handlowej i wzajemnych inwestycji), następnie polityczne, a w efekcie doprowadza do umocnienia pozycji międzynarodowej. Nie przypadkiem w kontekście Turcji mówi się dziś o jej coraz większej roli w regionie. Owszem, przyczynia się do tego dynamicznie rozwijająca się gospodarka, jednak bez odpowiedniej polityki zagranicznej pozycja Ankary byłaby o wiele słabsza.

 

Zero problemów nie oznacza jednak, że rezygnujemy z obrony naszych narodowych interesów. Stąd nie możemy pozwolić na to, aby Litwini nie wywiązywali się ze swoich międzynarodowych zobowiązań i traktowali z buta Polaków mieszkających na Litwie, ani aby Rosjanie kwestionowali swoją odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. Sprawy należy załatwiać jednak z chłodną głową, bez zbędnej egzaltacji, a także na odpowiednim poziomie. Jak zawsze w przypadku dyplomacji, ważne jest zachowanie proporcji i odpowiedniej rangi. Nie angażujmy prezydenta, premiera czy ministrów do odpowiadania na publikacje zagranicznych gazet, analityków, czy posłów. Stare powiedzenie o dyplomatach mówi, że są to ludzie, którzy dwa razy pomyślą, zanim nic nie powiedzą, inne zaś, iż milczenie jest złotem. Czasem bowiem najlepszym rozwiązaniem jest wzięcie wody w usta.

Dwa, a nawet cztery fortepiany

W polityce zagranicznej Polska powinna kierować się podwójną zasadą dwutorowości, bądź dwutorowością do kwadratu. Po pierwsze, musimy balansować i minimalizować zagrożenia dla naszych interesów, które powstają na styku krzyżujących się w regionie wpływów większych sił (Rosja, Niemcy), a także pragmatycznie i aktywnie wykorzystywać możliwości, które otwierają się przed nami. Po drugie, skuteczna obrona naszych interesów wymaga działania w dwóch wymiarach: w ramach systemu organizacji międzynarodowych, do których należymy (Unia Europejska, NATO), a także na poziomie bilateralnym, w bezpośrednich relacjach z innymi krajami.

Choć Polska nie należy do słabeuszy, w regionie są silniejsze od niej państwa. Oznacza to, że nasz wpływ na najbliższe otoczenie międzynarodowe jest bardziej niż przeciętnie ograniczony. Często nasza sytuacja zależy w większym stopniu od działań bądź zaniechań sąsiadów, niż od własnej woli. Taka sytuacja nie jest dla Polski niczym nowym, stąd trudno zaakceptować w polityce zagranicznej podejście, w którym Polska jest krajem wyjątkowym, z którym wszyscy muszą się liczyć. Jak większość państw o średnim bądź niewielkim potencjale, jesteśmy zależni od poczynań mocarstw. Nasze wpływy zaczynają się tam, gdzie kończą się wpływy głównych potęg. Próba rywalizacji z nimi na ich podwórku w zrozumiały sposób wywołują sprzeciw (Ukraina), a czasem mogą doprowadzić do użycia siły (Gruzja, gdzie Rosja dokonała ograniczonej interwencji w obronie swoich wpływów).

Polityka wschodnia wymaga od Warszawy, wspomnianego na wstępie niniejszego rozdziału, podwójnego zaangażowania. Z jednej strony musimy grać w drużynach unijnej i natowskiej, natomiast z drugiej szukać bliższych relacji na szczeblu bilateralnym. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem stwierdzenie, iż pierwsze, zespołowe podejście, powinniśmy wykorzystywać głównie w relacjach z Rosją. Na poziomie Unii Europejskiej możemy bowiem skuteczniej zabiegać o nasze interesy – likwidujemy tym samym różnicę potencjałów. Tymczasem w stosunkach z krajami bałtyckimi, Ukrainą czy państwami regionu Morza Kaspijskiego możemy częściej działać samodzielnie. Nie oznacza to, że rozmawiając z nimi nie korzystamy z członkostwa w organizacjach, a w kontakty z Rosją ograniczamy wyłącznie do pośrednictwa Brukseli.

[…] CZYTAJ CAŁY TEKST NA PORTALU POLITYKA GLOBALNA

Realistyczna polityka wschodnia

Konkludując należy stwierdzić, iż główną cechą polskiej dyplomacji na odcinku wschodnim powinien być realizm. Musimy widzieć naszych partnerów takimi, jakimi są. Nie możemy kierować się uprzedzeniami, naszymi wyobrażeniami, ani życzeniami, tylko rzetelną i twardą analizą. Współpracujemy tam, gdzie nasze interesy i interesy innych są tożsame bądź zbliżone, przeciwdziałamy w sytuacji, gdy interesy te są przeciwne, a druga strona próbuje narzucić nam swoje zdanie. Działamy pragmatycznie, tzn. jesteśmy gotowi porozumieć się z tymi, którzy w danej sytuacji oferują nam najlepsze warunki. Przyjaciele są zmienni, interesy są stałe. Spór z danym państwem dotyczący jednej sytuacji nie wyklucza współpracy w innej. Stawiamy też na przyszłość, starając się zostawić przeszłość za nami. Nasi partnerzy mają bowiem swoje, również traumatyczne doświadczenia z najnowszej historii.

Na koniec refleksja natury ogólnej. Polska powinna robić wszystko co w jej mocy, aby Unia Europejska i NATO były silnymi i sprawnymi organizacjami. Silna Polska w silnych organizacjach – to nadrzędny cel polskiej dyplomacji w pierwszej połowie XXI wieku. Po drugie, rozwój gospodarczy. Potęga państwa i jego wpływy zależą od wielkości gospodarki. Polityka wschodnia to tylko jeden z kierunków polityki zagranicznej. Nie można go nadmiernie fetyszyzować, ani przesadnie lekceważyć.

Piotr Wołejko

 

Tekst ukazał się w ramach debaty Czy modyfikacje w obrębie Doktryny Giedroycia są wystarczające? Jaką drogą powinna podążyć polska polityka wschodnia?, prowadzonej wspólnie przez:

Share Button