Przyczajony tygrys, rozgrzany smok

Chiny i Indie – dwie wielkie cywilizacje, dwa najliczniejsze na świecie narody oraz dwie dynamicznie rozwijające się gospodarki azjatyckie. Relacje między Pekinem a Dehli są raczej chłodne, a poprawiają się powoli – właściwie tylko z powodu rosnącej wymiany handlowej. Indie nie mogą wybaczyć Chinom wspierania ich odwiecznego rywala – Pakistanu, a Chinom nie podoba się wspieranie tybetańskiego rządu na uchodźstwie, który znalazł swą siedzibę w Indiach. Pozostawmy jednak politykę na boku i przyjrzyjmy się bliżej gospodarce państw, które bardzo zyskały dzięki globalizacji – głównie dzięki offshoringowi i outsourcingowi .

Ostatnie kilkanaście lat to okres bardzo szybkiego rozwoju Chin i Indii. Chiny zaczynały jednak ze sporą przewagą nad swoim głównym regionalnym rywalem – stopniowe otwieranie chińskiej gospodarki na świad datuje się na lata 80. i rządy Deng Xiaopinga. Indie dopiero w latach 90. porzuciły gospodarcze wzorce rodem ze Związku Sowieckiego, a reformy przeprowadzał wówczas Manmohan Singh – wtedy ministr finansów, dziś premier rządu. Dzięki otworzeniu gospodarki indyjskiej na świat, głównie w sektorze usług, Indie weszły w fazę długotrwałego i dynamicznego rozwoju – porzucając tzw. hinduski stabilny wzrost z epoki centralnego planowania, który wynosił 3%. Od tego momentu rywalizacja chińsko-indyjska nabrała tempa, a Indie zaczęły gonić chińskiego smoka.

Dane statystyczne pokazują jednak, że gospodarka Indii rozwijała się w latach 1993-2004 o 3,2% wolniej od gospodarki Chin. Dzięki napływowi dziesiątek miliardów bezpośrednich inwestycji rocznie, Chiny rozwijały się ww. okresie z imponującym tempie – 9,7% rocznie. Większość inwestycji była skierowana w sektor produkcji przemysłowej, dzięki czemu Chiny szybko zwiększały skalę swojego eksportu. Pozwoliło to zakumulować ponad 1 bilion dolarów rezerw przez Bank of China, chiński bank centralny. Jednak nie tylko powstawanie nowych fabryk jest przyczyną tak dynamicznego wzrostu PKB. Duże znaczenie odgrywa także wzrost produktywności, sięgający 6% rocznie w okresie lat 1993-2004.

Indie są daleko w tyle za Chinami w sektorze przemysłowym. Wszystko przez wiele barier, które utrudniają powstawanie nowych fabryk i zakładów pracy. Nawet w sektorze usług – który jest główną przyczyną szybkiego rozwoju indyjskiej gospodarki – to Chiny zatrudniają więcej pracowników. Różnicę udziału usług w Produkcie Krajowym Brutto (33% w Chinach, przy 50% w Indiach) tłumaczy znacznie większa produktywność chińskiego przemysłu. Indyjski sektor usług znacznie szybciej niż chiński zwiększa jednak produktywność – blisko o 4% rocznie. Głównym problemem Indii (aby dorównać chińskiemu wzrostowi PKB) jest rolnictwo, które zatrudnia nadal blisko 57% siły roboczej – przy 47% w Chinach. Co więcej, produktywność rolnictwa w Indiach praktycznie się nie zwiększa – przez co setki milionów osób nadal żyje w nędzy – podczas gdy błyskawicznie rozwijają się niektóre ośrodki miejskie.

I to jest największe podobieństwo między rywalizującymi azjatyckimi potęgami. Rozwój miast to znak firmowy Indii i Chin. O ile jednak w Indiach powstają głównie firmy świadczące usługi oparte na wiedzy, o tyle w Chinach w miastach i ich okolicach rozkwitają jak grzyby po deszczu nowe fabryki. Tymczasem tzw. interior chiński (jak i indyjska wieś) cierpią biedę, a inwestycje praktycznie tam nie trafiają. Stądt duża stopa migracji wewnętrznych ze wsi do miast i konieczność tworzenia nowych miejsc pracy – w samych Chinach musi ich powstawać rocznie ponad 10 milionów. A taki wzrost miejsc pracy może zapewnić tylko sięgający 9-10% wrost gospodarczy.

Indie bardzo starają się dorównać Chinom, jednak, mimo wielu słów zachwytu ze strony ekonomistów, będzie to bardzo trudne. Poza dynamicznym sektorem usług Indie pozostają daleko w tyle za Chinami, zwłaszcza pod względem wzrostu produktywności. Co więcej, Chiny zdecydowanie postawiły na edukację (główny nacisk położono na przedmioty ścisłe) i mogą w ciągu kilkunastu lat prześcignąć Indie również w sektorze usług. Dlatego niezbędne są reformy, które zmniejszą biurokrację i ułatwią tworzenie nowych fabryk. Niezbędny jest także kompleksowy plan dla rolnictwa, które zatrudnia blisko 60% wszystkich pracujących. Oczywiście Chiny także mają swoje problemy – szybko rosnące wynagrodzenia i koszty produkcji, a także wzrost cen nieruchomości na wschodnim wybrzeżu. Mimo tego, Indie nadal są przyczajonym tygrysem (z ogromnym drzemiącym potencjałem), a Chiny rozgrzanym smokiem pędzącym do przodu. I niewiele wskazuje na to, że sytuacja ta ulegnie zmianie w najbliższym czasie.

Piotr Wołejko

żródło danych: The Economist; obrazki: metiviergallery.com, yaleglobal.yale.edu

Share Button