Ciekawa taktyka polegająca na skupieniu się na największym z głosujących w styczniu stanów, Florydzie, nie powiodła się. Rudy Giuliani został zmiażdżony przez dwóch front-runnerów – Johna McCaina (36 procent) oraz Mitta Romneya (31 procent) – zdobywając niespełna 15 procent poparcia. Zdaje się, że mayor of America (burmistrz Ameryki) wycofa się dzisiaj z wyścigu.
Wiele wskazuje na to, że Giuliani poprze Johna McCaina przed dzisiejszą debatą w Kalifornii. Senator z Arizony bardzo ciepło wypowiadał się we wczorajszym wystąpieniu po ogłoszeniu wstępnych wyników na temat Giulianiego. Jeśli rzeczywiście ex-burmistrz Nowego Jorku wykruszy się z walki o nominację, sytuacja w obozie Republikanów wyklaruje się na wzór Demokratów – dwóch silnych kontrkandydatów po obu stronach będzie walczyło o jak największą liczbę delegatów 5 lutego; pozostali będą im się głównie przyglądać.
Jak to się stało, że Giuliani – przez wiele miesięcy lider ogólnokrajowych sondaży wśród Republikanów – został zdruzgotany styczniowymi prawyborami? Po pierwsze, zła taktyka. Kiedy okazało się, że w New Hampshire, mimo początkowo twardej walki i ciężkiej pracy, Giuliani nie zyskuje poparcia, jego sztab podjął decyzję o oddaniu walkowerem Iowa, New Hampshire, Nevady, Michigan i Południowej Karoliny. Giuliani „zainstalował się” na Florydzie i liczył, że zwyciężając w największym stanie uzyska dobry punkt wyjścia przed super-wtorkiem, kiedy w 21 stanach odbędą się republikańskie prawybory. Jednak brak Giulianiego w pierwszych pięciu stanach sprawił, iż było o nim zupełnie cicho w mediach przez praktycznie cały miesiąc. W tym czasie John McCain odzyskał siły i toczył wyrównaną walkę z Mittem Romneyem.
Druga przyczyna porażki to przyjęte za pewnik założenie, że poparcie dla Rudy’ego Giulianiego deklarowane przez wyborców w październiku czy listopadzie jest stałe, tzn. że wyborcy nie zmienią zdania i nie poprą innego kandydata. I choć można się spierać, w jakim zakresie o porażce Giulianiego na Florydzie zdecydowało uzyskane przez McCaina i Romneya we wcześniejszych prawyborach tzw. momentum, to nie było ono decydujące. Giuliani prowadził kampanię, która nie trafiała do elektoratu republikańskiego; zdawało się, że Giuliani nie wie za bardzo do kogo przemawia. W International Herald Tribune znajdziemy nawet wypowiedź jednego z republikańskich oficjeli, który stwierdził, że Giuliani przemawiał na wiecach wyglądających jak potiomkinowskie wioski.
Kolejna sprawa to poglądy byłego burmistrza Wielkiego Jabłka. W wielu kwestiach był on zbyt liberalny, aby móc uzyskać republikańską nominację. Krytykowany za odstępstwa od prawicowych dogmatów był także John McCain, ale to Giuliani był burmistrzem liberalnego centrum na wschodnim wybrzeżu. W debatach Giuliani często plątał się odpowiadając na trudne pytania dotyczące aborcji czy kontroli nad posiadaniem broni. Często prezentował sie jako kandydat środka, który nie „pasował” ani wyborcom republikańskim, ani demokratycznym.
Katastrofa Giulianiego na Florydzie, nawet jeśli nie zakończy jego kampanii, pozbawia go praktycznie wszelkich szans na uzyskanie nominacji. Rudy powinien wycofać się z wyścigu i zostawić pole dwóm front-runnerom. Dzisiejsza kalifornijska debata, transmitowana przez CNN, zapowiada się pasjonująco.
Piotr Wołejko