Pierwszym zwycięzcą dzisiejszego super-wtorku jest Mike Huckabee. Zwyciężył on w Zachodniej Virginii, zdobywając 51,5 procent głosów. Drugi był Romney, zdobywając 47,4 procent. Skąd tak wysokie wyniki? Decyzję podejmowała republikańska konwencja (konkretnie delegaci wybrani uprzednio przez wyborców). W każdej rundzie odpadał kandydat, który dostał namniejsze poparcie. Pierwszy odpał Ron Paul, drugi John McCain. Zwycięzcą drugiej rundy – starcia pomiędzy McCainem, Huckabee i Romneyem był ten ostatni. Jak się jednak okazało w trakcie głosowań, zwolennicy Johna McCaina dostali polecenie, aby poparli byłego gubernatora Arkansas Mike’a Huckabee. Tym samym konserwatywny pastor zebrał wystarczającą ilość głosów, aby pokonać Romneya.
Prawybory w USA: Huckabee wygrał w Zachodniej Virginii
Sztab byłego gubernatora Masachusetts od razu oskarżył Huckabeego o to, że uczestniczy w walce o nominację republikańską wyłącznie w celu osłabiania Romneya. Obaj bowiem bazują na konserwatywnym i religijnym elektoracie, przy czym wyborcy z tych grup stanowią praktycznie 100 procent elektoratu Huckabeego. Już wcześniej mówiło się, że Huckabee – który przyjaźni się z McCainem – nie wycofał się z wyścigu, aby ułatwić senatorowi z Arizony zdobycie partyjnej nominacji.
Huckabee natychmiast zaprotestował, ale trudno nie przyznać racji Romneyowi. Nawet jeśli oficjalnej (oczywiście niepisanej) umowy nie ma, udział Huckabeego w walce o nominację jest wybitnie nie na rękę Romneyowi. Sympatyczny ex-gubernator Arkansas nie ma bowiem żadnych szans na sięgnięcie po nominację, a wybitnie utrudnia zadanie Romneyowi.
Konwencja w Zachodniej Virginii spotkała się także z krytyką (z własnych, republikańskich szeregów), gdyż procedura doboru delegatów na to istotne wydarzenie podobno uniemożliwiła oddanie głosu zbyt wielu z ponad 300 tysięcy zarejestrowanych wyborców.
Piotr Wołejko