Powyborczy krajobraz na Tajwanie bez zmian

Ma Ying-jeou został ponownie wybrany na prezydenta Tajwanu, wygrywając wybory, które odbyły się dn. 14 stycznia br. Reelekcja kandydata Kuomintangu (KMT) była oczekiwana zarówno w Pekinie, jak i Waszyngtonie. Prezydent Ma zapewnia bowiem stabilizację w Cieśninie Tajwańskiej, dążąc do powolnego zbliżenia, głównie gospodarczego z Chinami (na co czekają towarzysze z KPCh), nie podnosząc haseł niepodległościowych (co przysporzyłoby Amerykanom bólu głowy).

Lider KMT zdobył 51,6% głosów, a liderka opozycyjnej, skłaniającej się ku niepodległości partii DPP (Demokratycznej Partii Postępu) Tsai Ing-wen 45,6%. Niespełna 3% głosów zebrał niezależny James Soong. Jednocześnie odbyły się wybory do parlamentu, w których KMT prezydenta Ma zdobył 64 ze 113 mandatów. Jak ujął to nowy-stary prezydent: „powiedzieliście mi [wyborcy – przyp. P.W.], w najjaśniejszy z możliwych sposobów, abym kontynuował dotychczasową politykę„. A jest to polityka ostrożnego zacieśniania więzi z kontynentalnymi Chinami, dla których Tajwan stanowi zbuntowaną prowincję. Rządzone przez Kuomintang Tajpei nie będzie otwarcie podważać pekińskiego dogmatu „jednych Chin”. Prezydent Ma będzie skupiony na gospodarce i rozwoju tajwańskiego eksportu, licząc na chiński rynek, a także inwestycje z kontynentu.

Cenna „mała stabilizacja”

Tajwańska układanka ułożyła się po myśli głównych mocarstw, tj. Stanów Zjednoczonych i Chin. Zwycięstwo kandydatki DPP mogłoby wprowadzić niepotrzebne napięcie w trójkącie Pekin-Tajpei-Waszyngton. Amerykanie, chociaż sprzedają Tajwanowi broń (w ostatnich trzech latach uzgodniono sprzedaż sprzętu o wartości kilkunastu miliardów dolarów) i są ustawowo (Taiwan Relations Act z 1979 r.) zobowiązani do obrony wyspy (przed Chinami), nie potrzebują teraz nowych problemów z rosnącym gigantem z Pekinu. Wystarczą spory o wartość juana, dumping cenowy, rywalizacja o surowce energetyczne oraz spór o kontrolę nad Morzem Południowochińskim. Gdy dodać do tego konieczny udział Chin w powściąganiu Iranu czy Korei Północnej jasno widać, że nie ma już miejsca dla Tajwanu. Stąd reelekcja Ma jest idealnym rozwiązaniem.

Dla Chin sukces Ma to oznaka, że spokojna polityka przyciągania Tajwanu działa i jest doceniana na wyspie. Gdyby sukces odniosła kandydata DPP, Pekin mógłby zmienić front, stawiając na twardszą retorykę i ograniczyć koncesje gospodarcze. Warto pamiętać, że 1500-2000 chińskich rakiet jest wycelowanych w Tajwan, a Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych uchwaliło prawo, które nakazuje zaatakować wyspę w razie ogłoszenia przez nią niepodległości.

Utrzymać status quo

Powstają pytania, jak sytuacja będzie wyglądać za 4 lata, gdy dobiegnie końca druga i ostatnia kadencja prezydenta Ma. Po pierwsze, jak bardzo Tajwan zbliży się gospodarczo do Chin w tym okresie? Po drugie, czy po 8 latach rządów KMT nie nastąpi znużenie wyborców tym ugrupowaniem i oddanie władzy niechętnej Chinom DPP? Po trzecie, czy Stany Zjednoczone będą stały za Tajwanem, broniąc jego niezależności, głównie poprzez sprzedawanie broni?

Cztery lata w polityce międzynarodowej to wieczność w dzisiejszych czasach. Krajobraz geopolityczny może ulec istotnym przekształceniom. Może też utrzymać się status quo. Ten drugi scenariusz będzie chciał realizować prezydent Ma, ku uciesze zarówno Chin, jak i Stanów Zjednoczonych.

Piotr Wołejko

Share Button