W Teheranie radość. Zupełnie odmienne nastroje po upublicznieniu raportu NIE panują w Tel Awiwie. Izraelczycy wyrażają zaniepokojenie możliwą zmianą kursu Waszyngtonu wobec irańskiego programu nuklearnego, a zwłaszcza zdjęciem ze stołu opcji militarnej.
Izrael ma odmienne zdanie od Amerykanów w kwestii irańskiego wojskowego programu atomowego, a Tel Awiw jest zaniepokojony pominięciem w raporcie NIE informacji, które posiadają źródła izraelskie. Jak powiedział dziennikowi Haaretz wysoki oficer izraelskich sił zbrojnych, Iran nadal dąży do zdobycia bomby. – „Iran ukrył wiele ze swoich działań i kontynuuje produkcję wzbogaconego uranu. Jest bardzo zdtereminowany w kwestii nuklearnej”. Częściowym potwierdzeniem tych słów może być wczorajsza wypowiedź prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada – „potrzebujemy 50 tysięcy wirówek [do wzbogacania uranu], aby zapewnić paliwo na jeden rok dla elektrowni atomowej”. Najpewniej miał na myśli elektrownię w Bushehr, którą od lat budują wspólnie z Irańczykami Rosjanie. Tymczasem Rosja od ponad roku odmawia dostarczenia paliwa do reaktorów, wykręcając się pod różnymi pretekstami.
Konkluzje raportu oraz zachowanie amerykańskiej administracji znalazły się w ogniu krytyki w Izraelu. Portal DEBKAfile twierdzi, że Amerykanie nie poinformowali swojego bliskowschodniego sojusznika o tezach raportu przed jego opublikowaniem. Premier Olmert zaprzecza. Powstałe zamieszanie nie sprzyja atmosferze przed zbliżającą się wizytą prezydenta Busha w Izraelu. Krytykowaną zresztą za to, że Bush łączy ją z wizytami w innych krajach regionu, m.in. w Egipcie. Izraelskie media przypominają także, iż George W. Bush nie odwiedził do tej pory Izraela ani razu, chociaż dobiega końca jego druga kadencja.
Wicepremier i minister obrony, były wojskowy, Ehud Barak twierdzi natomiast, że amerykańskie dane wywiadowcze [na których opiera się NIE] są błędne. Iran zatrzymał prace nad militarnym programem atomowym w 2003 roku, ale w międzyczasie najwyraźniej je wznowił. Aby zapobiec wrażeniu rozluźnienia presji na Iranie, izraelskie przedstawicielstwa zagraniczne dostały wytyczne od ministerstwa spraw zagranicznych, aby „promować” nałożenie twardych sankcji na Iran.
Izraelczycy sceptycznie podchodzą do raportu, a Jerusalem Post pyta dzisiaj, czy konkluzją NIE jest stwierdzenie, iż „Iran wydał miliardy na wyprodukowanie bomby, którą uważa nadal jako priorytet w sferze bezpieczeństwa narodowego; nieustająco ignoruje wezwania społeczności międzynarodowej wzbogacając uran, aby teraz najpewniej nie zdobyć broni atomowej.” „I my mamy w to uwierzyć?” – pyta retorycznie Jerusalem Post.
„Albo Iran jest zdeterminowany do wyprodukowania bomby A, jak twierdziły amerykańskie źródła wywiadowcze jeszcze 11 miesięcy temu, albo wstrzymał prace nad programem militarnym. Albo USA wiedzą coś, co jest pewne, albo – jak powiedział Robert Baer, były oficer CIA na Bliskim Wschodzie i co napisał w magazynie Time – prawda jest taka, że Iran to czarna dziura i jest całkiem możliwe, iż Iran skonstruował by bombę, a my nie wiedzielibyśmy o tym do momentu przeprowadzenia testu” – kontynuuje Jerusalem Post.
Sytuacja jest bardzo trudna dla premiera Olmerta. Źródła DEBKAfile w Jerozolimie donoszą, że szef rządu znajduje się pod narastającą presją wywieraną przez najważniejszych polityków oraz wojskowych i przedstawicieli izraelskiego wywiadu, aby wyartykułować niezależne stanowisko Izraela w świetle ostatnich działań administracji Georga Busha. Chodzi zwłaszcza o ripostę dotyczącą prawdziwych faktów ws. irańskiego programu nuklearnego. Izraelska wierchuszka uważa rozejście się stanowisk Izraela i Ameryki w kwestii Iranu za krytyczne dla bezpieczeństwa państwa. Podobno pojawiła sę propozycja stworzenia czegoś w rodzaju rządu jedności narodowej.
Strona izraelska stara się zdyskredytować raport i wskazuje na to, że opiera się on na przewidywaniach oraz dywagacjach. Brak jest kategorycznych stwierdzeń. Co więcej, najważniejsze tezy NIE mają pochodzić z podsłuchanych i przechwyconych rozmów wysokich rangą irańskich oficerów oraz polityków. Niektórzy podważają ich wiarygodność i twierdzą, że zdobyte zeszłego lata informacje mogą być irańską prowokacją. Taką interpretację odrzuciły amerykańskie agencje wywiadowcze, jednak pytania pozostały. Pisze o tym Jerusalem Post.
W świetle zawstydzającego dla administracji prezydenckiej raportu Biały Dom zdecydował się przekuć swoją porażkę w sukces i wezwał do kontynuowania wywierania międzynarodowej presji i dyplomatycznych nacisków na Iran, co skutecznie działało w przeszłości. Dziś te działania muszą być kontynuowane – stwierdził kategorycznie prezydent Bush. Trudno jednak traktować go poważnie, zwłaszcza w obliczu jego wypowiedzi sprzed kilku tygodni, w której straszył możliwością wybuchu III wojny światowej z powodu wejścia Iranu w posiadanie broni atomowej.
Kryzys w relacjach amerykańsko-izraelskich z powodu Iranu stał się faktem. Amerykanom trudno będzie teraz forsować twardą politykę wobec kraju ajatollahów, która była bardzo bliska sercom izraelskich polityków i wojskowych. Niektórzy z nich twierdzą, że skoro amerykańska opcja militarna rozwiązania sporu zniknęła ze stołu, pozostała na nim już tylko izraelska opcja militarna. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne – atak musiałby być uzasadniony rzetelnymi i niepozostawiającymi jakichkolwiek wątpliwości dowodami. A te, jak widać, zdobyć jest bardzo trudno.
Piotr Wołejko