Kilka godzin temu, praktycznie bez walki, wojska Etiopii oraz armia rządowa zdobyły stolicę Somalii – Mogadiszu. Islamiści z Unii Trybunałów Islamskich wycofują się w kierunku portu w Kismayo. Premier Etiopii Meles Zenawi zapowiada, że armia etiopska wraz z wojskami rządowymi będzie ścigać niedobitki talibów, Erytrejczyków i innych bojowników. Jeden z liderów UTI – szejk Awejs – powiedział tymczasem, że wycofanie się z Mogadiszu to tylko zmiana taktyki islamskich bojowników, a walka będzie toczona metodami partyzanckimi. W samej stolicy rozgorzały tymczasem strzelaniny, zaczęły się kradzieże. Czyli powróciło to wszystko, co wyniosło radykałów z Unii Trybunałów Islamskich do władzy.
Trudno jest przewidzieć rozwój sytuacji w Somalii po zdobyciu przez Etiopię stolicy kraju. Tzn. nietrudno przewidzieć, że regularna armia rozbije niedobitki armii UTI i zdobędzie wszystkie większe miasta. Problemy pojawiają się wraz z pytaniem: co dalej? Moim zdaniem, nauczeni doświadczeniami USA z Afganistanu i Iraku Etiopczycy wkrótce wycofają się w kierunku swojej granicy. Być może założą bazę wypadową w okolicach miasta Baidoa, ale jest mało prawdopodobne, aby okupowali Somalię na wzór okupacji Iraku czy Afganistanu. Musieliby okupić to dużymi stratami ludzkimi i finansowymi. Dlatego będą dalej szkolić i pomagać w formowaniu armii rządowej, uzbroją terroryzujących wcześniej Somalię watażków (którzy teraz wracają na etiopskich czołgach), a sami się wycofają. Kiedy natomiast tymczasowy rząd ponownie utraci władzę, a rządy będą próbować przejąć podobni do talibów radykałowie – może sami islamiści z UTI powrócą – Etiopia ponownie rzuci regularną armię, aby zetrzeć ich w proch. Rola żandarma jest dużo łatwiejsza od roli okupanta, co przy ogromnej niechęci ludności cywilnej byłoby bardzo kosztowne. A Etiopii nie stać na duże straty.
Niepewne jest także to, czy Etiopia zareaguje na dość otwarte wspieranie UTI przez Erytreę, z którą toczyła swego czasu krwawą wojnę, która dała muzułmańskiej Erytrei niepodległość. Wzajemna niechęć obu państw jest ogromna, a różnica w potencjale wojskowym jeszcze większa. Jeśli Etiopia znajdzie twarde dowody na wspieranie przez Erytreę sił talibów w Somalii, być może – z poparciem Waszyngtonu – ruszy na kolejną wojnę. Nie jest to tak nieprawdopodobne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
Piotr Wołejko