Meksyk i Iran to kraje z dwóch całkowicie odmiennych bajek. Jednak mają jedną cechę wspólną, o której nikt by nawet nie pomyślał. Dwa zasobne w ropę naftową państwa (choć Iran posiada znacznie większe rezerwy) są zmuszone… importować blisko 40 procent zużywanej benzyny. Przyczyną tego stanu rzeczy są niewystarczające moce przerobowe rafinerii. O problemach Iranu pisałem w lipcu ub.r., kiedy rząd wprowadzał ograniczenia w zużyciu benzyny. W Meksyku oczywiście nie wprowadzono kartek na benzynę, ale sektor naftowy tym kraju także ma poważne problemy.
Meksyk od wielu lat jest czołowym producentem i eksporterem ropy naftowej. Jeszcze w 2006 roku kraj ten był szóstym największym producentem ropy na świecie, pompując ponad 3,7 miliona baryłek surowca dziennie. Jednak meksykańskie pola naftowe szczyt produkcji mają już za sobą. Ilość wydobywanego surowca systematycznie spada, a w styczniu 2007 roku wyniosła, po raz pierwszy od wielu lat, mniej niż 3 miliony baryłek. Powodem tak znaczącego spadku były problemy z wydobyciem z największego meksykańskiego pola – Cantarell. Na początku bieżącego roku amerykańska Energy Information Administration przewidywała, że produkcja ropy w Meksyku sięgnie 3,32 miliona baryłek dziennie.
Rząd w Mexico City przewiduje, że bez szybkiego zreformowania sektora naftowego produkcja ropy spadnie do 2,5 miliona baryłek dziennie. Przy rosnącym zapotrzebowaniu na surowiec w kraju, informacje te bardzo niepokoją Stany Zjednoczone. Tylko Kanada eksportuje więcej ropy do Ameryki. Tymczasem, zapotrzebowanie wewnętrzne dynamicznie wzrasta. Szacuje się, że liczba stacji benzynowych już jest niewystarczająca.
Dlaczego Meksyk ma problemy ze spadkiem produkcji? Nałożyło się na to kilka przyczyn, ale główną jest drenaż finansów państwowego monopolisty – firmy PEMEX – oraz wieloletnie zaniedbania w poszukiwaniu nowych złóż. PEMEX zapewnia blisko 40 procent dochodów budżetu państwa, oddając prawie z każdego zarobionego peso prawie 80 procent meksykańskiemu fiskusowi. Brak pieniędzy oraz zaniechania w poszukiwaniach nowych złóż, brak nowych wierceń i brak odpowiedniej kadry sprawiają, że państwowy monopolista może tylko bezczynnie przyglądać się, jak produkcja spada.
Co więcej, PEMEX nie może zwrócić się do zachodnich firm, posiadających odpowiedni kapitał oraz know-how, o pomoc w poszukiwaniu i wydobyciu nowych złóż, ani w utrzymaniu produkcji albo spowolnieniu spadku wydobycia z już używanych, gdyż zabrania mu to konstytucja oraz ustawodawstwo. Zagraniczne firmy z mocy prawa nie mogą mieć żadnego udziału w wydobyciu ropy naftowej. Aby temu zaradzić prezydent Felipe Calderon próbuje znaleźć niezbędną większość w parlamencie, aby przeforsować konieczne zmiany. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż lewicowi populiści oraz nacjonaliści reagują na pomysły Calderona jak byk na czerwoną płachtę.
Nie ma jednak alternatywnej drogi dla meksykańskiego rządu oraz PEMEXu. Albo firma pozyska kapitał oraz partnerów, albo wydobycie będzie systematycznie spadać. Na to nie może sobie pozwolić państwo, dla którego ropa jest głównym źródłem dochodu. Inną kwestią jest fakt, iż Meksyk nie posiada przesadnie dużych rezerw ropy – zaledwie czternasta pozycja w rankingu (na rok 2006), z niespełna 13 miliardami baryłek. Dla porównania, Iran posiada ponad 175 miliardów baryłek i zajmuje w tym samym rankingu miejsce 3 (jeśli wykluczymy Kanadę, której znaczna część rezerw to piaski bitumiczne – Iran awansuje na pozycję numer 2).
Piotr Wołejko
Grafika: economist.com