Krucho w europejskiej gospodarce

Bezrobocie w strefie euro w sierpniu wzrosło do 11,4% i jest najwyższe w historii. Dla całej Unii Europejskiej wskaźnik bezrobocia wynosi 10,5%. Najniższe bezrobocie panuje w Austrii – 4,5%, najwyższe jest w Hiszpanii –  dobija do 25% (Grecja tuż za plecami Hiszpanów – 24,4%). W Hiszpanii i Grecji ponad połowa młodych ludzi nie ma pracy. Co więcej, grecka gospodarka skurczy się w tym roku o 6,5%, a w przyszłym o 3,8%. Jeśli weźmiemy poprawkę na „optymistyczną wersję prognozy”, to będzie to spadek bliższy 5-5,5%

W tym samym czasie rośnie inflacja w strefie euro. Wskaźnik CPI rośnie już trzeci miesiąc z rzędu i zbliża się do poziomu 3%. Co zaskakujące, najwyższy wzrost obserwujemy w państwach południa Europy, gdzie gospodarka się kurczy. Głównym winowajcą wzrostu inflacji zdają się być ceny energii. Nic dziwnego, jeśli baryłka ropy Brent jest o ok. 20 dolarów droższa od amerykańskiego odpowiednika WTI. Gaz łupkowy znacząco obniżył ceny energii w USA, natomiast Europa pozostaje zależna od Rosji i Bliskiego Wschodu. A chociażby taniec wojenny wokół Iranu nie sprzyja obniżce cen – wręcz przeciwnie, trzyma je na wysokim poziomie. Wracając do inflacji, jeśli będzie ona nadal wzrastać, próba dodruku pieniądza przez EBC niewiele da. Tak zwana bazooka Draghiego może okazać się straszakiem na kapiszony.

Nie tak dawno temu mieliśmy okazję „podziwiać” na ekranach telewizorów gwałtowne protesty w Grecji i Hiszpanii. Dziennikarze i eksperci zapowiadali trudną jesień. Taki scenariusz wydaje się bardzo prawdopodobny. Nadal nie ma decyzji, jak radzić sobie z kryzysem. Niemcy niechętnie płacą na gaszenie pożaru na południu Europy, Francja i Wielka Brytania grzęzną w recesji, Włochy balansują na krawędzi przepaści, a klimat biznesowy na Starym Kontynencie jest kiepski (i brak sygnałów zwiastujących poprawę).

Czy lekarstwem na problemy jest federalizacja, o którą zabiegał kilka tygodni temu szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso lub głębsza integracja, o której pisała grupa jedenastu ministrów spraw zagranicznych państw UE? Są to raczej koncepcje obliczone na średnio i długofalowe skutki. Tymczasem potrzebne są rozwiązania na tu i teraz. Zarówno na szczeblu europejskim, jak i narodowym. Być może potrzebna jest nowa umowa społeczna, określająca zakres obowiązków państwa wobec obywateli i obywateli wobec państwa? Przyszłość niesie bowiem kolejne wyzwania, chociażby starzenie się społeczeństw. Europę ten problem dotknie już wkrótce (podobnie jak Japonię, a niedługo później Chiny).

Tragedia społeczeństw dotkniętych kryzysem jest coraz większa. Oby z tego dramatu nie zrodziły się silne ruchy populistyczne. Mogłoby to mieć daleko idące negatywne skutki.

Piotr Wołejko

Share Button