Kilka słów komentarza: Palestyna, Liban, Wenezuela

Dzieje się za wiele, aby móc skoncentrować się tylko na jednym temacie. Z jednej strony mamy do czynienia z poważnymi zamieszkami w Libanie, gdzie w obozach dla uchodźców palestyńskich terroryzm znalazł swoją Mekkę; z drugiej, Izrael ponownie zwiększa swoją obecność w Strefie Gazy i wokół niej, dokonuje także nalotów na cele Hamasu, a Hamas i Fatah od kilkunastu dni znowu walczą ze sobą; z trzeciej wreszcie, w Wenezueli odbyła się bardzo duża demonstracja opozycji w obronie telewizji RCTV, której Hugo Chavez nie chce przedłużyć, upływającej w niedzielę, koncesji – nazywając stację „jeźdźcem apokalipsy” i „sługusem imperializmu”. Skomentuję więc krótko te trzy wydarzenia, przeznaczając po jednym akapicie na każde z nich.

Zacznijmy chronologicznie, od starć między zwaśnionymi palestyńskimi ugrupowaniami, które od kilku miesięcy tworzą dość osobliwy rząd jedności narodowej. Fatah i Hamas, rywalizujące o rząd dusz w Autonomii Palestyńskiej, ponownie wysłały bojowników do walki bratobójczej. Już nawet nie wiadomo, co było przyczyną ponownego rozpoczęcia strzelanin i ataków. Z pewnością ponowne niepokoje w Gazie przyczyniły się do rozpoczęcia nalotów na cele Hamasu ze strony izraelskiego lotnictwa, a także obietnicę rychłego zwiększenia liczby żołnierzy wokół i w Strefie Gazy. Oba posunięcia, tj. walki Hamasu z Fatahem oraz zwiększenie obecności militarnej, choć nieuniknione w obecnej sytuacji politycznej, są kontrproduktywne. Ani Fatah, ani Hamas nie są w stanie pokonać się nawzajem, a Izrael niewiele zdziała wysyłając dodatkowych żołnierzy, czołgi oraz wozy bojowe. Przemocą nie da sę nic osiągnąć. Tym bardziej, że propokojowy Fatah nie może otwarcie sprzymierzyć się z Izraelem przeciwko Hamasowi, gdyż oznaczałoby to dla tej organizacji śmierć polityczną.

Starcia w Libanie pokazują, jak słabe jest państwo libańskie oraz jego armia. Nic dziwnego, że Hezbollah robi co chce, skoro armia nie może poradzić sobie z liczącą góra kilkuset bojowników organizacją Fatah-al-Islam. Nie jest jeszcze pewne, czy ugrupowanie palestyńskie współdziała z Syrią w celu uniemożliwienia powstania oenzetowskiego trybunału do zbadania śmierci byłego premiera Rafika Hariri, czy też działa na własną rękę (lub jej działaniami kierują inne motywy). Mieszanie w obozach palestyńskich uchodźców jest o tyle groźne, że zamieszkuje je ok. 400 tys. osób, które w zdecydowanej większości nie utożsamiają się z obecnym rządem. Rządem, który ledwo utrzymuje się przy władzy i odpiera ataki szyickich fundamentalistów z Hezbollahu oraz części sprzymierzonych z szyitami chrześcijan. Upadek gaibentu Fouada Siniory mógłby być zarzewiem nowej wojny domowej – społeczeństwo jest spolaryzowane w znacznym stopniu, a siły obu obozów – proirańskiego i prozachodniego – wyrównane.

Na koniec prawdziwy rarytas, czyli kolejne etapy dochodzenia do Socjalizmu XXI Wieku, jak swój cel określa prezydent Wenezueli Hugo Chavez. Aby płomień rewolucji mógł być niesiony dalej, opozycyjna telewizja musi przestać nadawać. A że akurat kończy jej się koncesja, to można z czystym sumieniem i w szybkim tempie wyeliminować obrzydliwych opozycjonistów i koncesji nie przedłużyć. Tak z pewnością pomyślał Hugon i tak też zrobił. W niedzielę koncesja upłynie, a stacja RCTV przestanie nadawać. I na nic zdadzą się protesty, jak chociażby ten ostatni, który zgromadził kilkadziesiąt tysięcy osób. „Socjalizm, rewolucja, albo śmierć!” – tak brzmi hasło kubańskiej rewolucji, a od niedawna także zawołanie wenezuelskiej armii. Ku socjalizmowi marsz!

Piotr Wołejko

Share Button