Jack Kennedy. Amerykański bohater?

Jeden z amerykańskich komentatorów zauważył kiedyś, że rodzina Kennedych była dla Stanów Zjednoczonych tym, czym dla Europy mitologia Greków. W losach irlandzkich imigrantów odbijały się dzieje całego narodu. Z drugiej strony klan Kennedych posiadał status nieosiągalny dla zwykłych śmiertelników. Ojciec przyszłego prezydenta – Joseph P. Kennedy –  był jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Mimo to, ciężko było mu jako katolikowi dołączyć do wywodzącej się z protestantów elity kraju. Jednak kolejnemu pokoleniu udało się nie tylko dostać na szczyt (John został prezydentem, Robert prokuratorem generalnym, a Edward senatorem), ale także uratować światowy pokój i wytyczyć drogę na Księżyc.

Ryzykant i marzyciel

Kennedych od zawsze otaczała aura wielkości. Chris Matthews, autor biografii prezydenta: Jack Kennedy. Elusive Hero, miał 10 lat, gdy zobaczył na konwencji w Chicago Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Przegrał on wtedy walkę o nominację na wiceprezydenta i charakterystycznym akcentem prosił delegatów o poparcie Estesa Kefauvera przez aklamację. Ojciec Kennedy’ego nazwał go idiotą gdy ten oznajmił mu, że nie mając wystarczającego zaplecza stanął do walki. To była jednak jego cecha charakterystyczna, porywał się na rzeczy niewykonalne. Cały kraj poznał wtedy senatora z Massachusetts, bohatera II wojny światowej, odznaczonego Medalem Marynarki Wojennej za uratowanie życia załogi statku PT-109, którym dowodził niedaleko Wysp Salomona.

Nic jednak nie zapowiadało bohaterskiej kariery. Od dziecka walczył z problemami zdrowotnymi, przez co wiele czasu spędzał w łóżku. Żółtą od choroby skórę zakrywała opalenizna którą zdobywał w letniej posiadłości rodzinnej na Florydzie. Jak opowiadała autorowi biografii Jean – najmłodsza siostra prezydenta: był taki mądry, ponieważ w czasie gdy kształtowała się jego osobowość dużo czytał, podczas gdy reszta grała w baseball lub futbol. Wypracowana umiejętność analizy pozwoliła mu krytycznie spojrzeć na działania władz w przededniu II wojny światowej. W swojej pracy dyplomowej na Harvardzie nie wahał się skrytykować działań własnego ojca, który w czasie kryzysu monachijskiego był ambasadorem USA w Wielkiej Brytanii. Wydana pod tytułem Why England Slept stała się bestsellerem. Jego politycznym idolem stał się Winston Churchill, który miał podobne podejście do polityki appeasementu.

Rodzina Kennedych poniosła olbrzymią stratę w wojnie – w brawurowej akcji zginął najstarszy syn – Joseph Jr. Miał skierować na cel wyładowany materiałami wybuchowymi samolot i w ostatniej chwili wyskoczyć z niego na spadochronie. Niestety bombowiec wybuchł przedwcześnie. W związku z tym polityczne nadzieje ojca podjął John. W 1946 zdobył mandat kongresmana z okręgu Massachusetts. Jednak jego marzeniem był zawsze senat. Za książkę o senatorach, którzy w imię przekonań ryzykowali własną karierę zdobył w 1957 r. nagrodę Pulitzera.

Sam również podejmował ryzyko. Kiedy były gubernator Massachusetts James Curyle przebywając w więzieniu ciężko zachorował, wszyscy demokratyczni kongresmani wybrani w tym stanie podpisali petycję o jego zwolnienie. Kennedy odmówił. Wyznał później, że gdyby Curley zmarł w tym czasie, opinia publiczna by mu nie wybaczyła i zostałby one-term congressman. Odważną decyzją było głosowanie wbrew Bostonowi, gdy podniósł rękę za projektem budowy kanału St. Lawrence Seaway, który prowadziłby statki w głąb kraju, do Wielkich Jezior, zamiast do portu w jego rodzinnym mieście. W sposób oczywisty odbiło się to negatywnie na interesach lokalnej społeczności, ale Kennedy myślał w szerszym zakresie niż tylko partykularne interesy. Dla człowieka z jego zdolnościami miejscem, w którym mógłby je realizować był Biały Dom.

W kampanii prezydenckiej walczył o każdy głos, także mniejszości narodowych. Jacqueline Kennedy na wiecu w Milwaukee zwracała się do wyborców po polsku mówiąc: Niech żyje Polska (siostra Jacqueline miała męża Polaka). Wygrał różnicą blisko 113 tysięcy głosów, która była marginalna w stosunku do ponad 68 milionów oddanych głosów. Choć kraj podzielony był po połowie, to jednak charyzma Kennedy’ego porwała cały naród, kształtując przyszłe pokolenia.

Bohater telewizji

Głównym aspektem omawianej książki jest właśnie mit jaki powstał dzięki rozwojowi telewizji i środków przekazu oraz zdolnościom i ciężkiej pracy całego klanu Kennedych. Autor biografii był przez wiele lat współpracownikiem przewodniczącego Izby Reprezentantów Tipa O’Neilla, stąd też miał możliwość zdobycia relacji z pierwszej ręki (O’Neill był bliskim przyjacielem Kennedy’ego, zajął jego miejsce w kongresie). Ma bogatą wiedzę i doświadczenie związane z amerykańską polityką. Jako dziennikarz polityczny MSNBC relacjonuje wybory prezydenckie od 1988 r.

Mimo obszernego materiału faktograficznego, książka napisana jest stylem lekkim, reporterskim, łatwym w czytaniu. Szczególną wartość mają przytaczane zakulisowe fakty. Poznajemy dzięki temu Kennedy’ego, który z jednej strony jest twardy w rozmowach z Chruszczowem i wytrzymuje fizycznie i psychicznie 13 dni negocjacji prowadzących do uniknięcia wojny nuklearnej, z drugiej zaś nie jest w stanie przejść kilkunastu metrów z helikoptera do rezydencji. Potrzebuje gorsetu, zastrzyków ze sterydów, chodzi o kulach. Wrażliwy na los drugiego człowieka nie potrafi zostać przy rodzącej żonie, ale leci na urlop do Palm Beach.

Chociaż książka skupiona jest głównie na procesie formowania się Kennedy’ego na drodze do prezydentury, to mamy też relacje z ostatnich lat przed zamachem. Tu znowu widać jego nieuchwytną naturę. Człowieka, który przed minutą dowiedział się o śmierci prezydenta Wietnamu (tydzień wcześniej sam nakazał przeprowadzenie na niego zamachu) a po chwili jak gdyby nigdy nic bawi się z synem.

Autor biografii ukazał złożoność postaci wpisanej w kontekst gwałtownych przemian lat 40-tych i 50-tych. Każdy rozdział książki ukazuje konkretny aspekt osobowości prezydenta. Potrafił on czarować nawet oponentów, dlatego Nixon zaczął słynną pierwszą telewizyjną debatę prezydencką od przyznania racji swojemu przeciwnikowi zamiast wyłożenia własnych argumentów.

W pogoni za nieuchwytnymi celami

Jednak omawiana biografia pokazuje przede wszystkim wizjonera. W 1957 w senacie powiedział: największą siłą w dzisiejszym świecie nie jest ani komunizm ani kapitalizm, ani bomba atomowa ani pociski balistyczne. Jest nią za to wieczne pragnienie człowieka bycia wolnym i niezależnym. Swoje otwarte podejście do świata, praw obywateli zaszczepił na całe pokolenia. Stał się inspiracją. Sam autor biografii brał udział w stworzonym przez prezydenta programie Peace Corps, który miał promować idee wolności i amerykańskiej kultury w najodleglejszych zakątkach świata. Chris Matthews spędził blisko dwa lata w Suazi na południu Afryki pomagając w rozwoju gospodarki kraju.

Johna Kennedyego stworzyły historie, które czytał będąc jako mały chłopak przykutym do łóżka. Marzył o Rycerzach Okrągłego Stołu z zamku Camelot dokonujących niezwykłych rzeczy, podążających za nieuchwytnymi marzeniami. Takim marzycielem pozostał do końca. Obiecał Amerykanom podróż na Księżyc w momencie, gdy nikt nie miał pojęcia jak to zrobić. Roztaczał przed Murzynami wizję równego w prawach społeczeństwa w sytuacji, gdy wstępu na uniwersytety zabraniało im nie tylko prawo ale i fizycznie – policja. Mówił o rozbrojeniu świata z bomb atomowych, podczas gdy Sowieci przeprowadzali podziemne próbne wybuchy. Tragiczna śmierć nie pozwoliła mu zrealizować marzeń, ale jego pomysł na świat był punktem wyjścia dla kolejnych pokoleń, kontynuowanym przez następców. Pierwsza Dama najlepiej ujęła ducha tamtych czasów przytaczając słowa piosenki z głośnego wówczas na Broadwayu musicalu:

Don’t let it be forgot that once there was a spot

for one brief shining moment that was known as Camelot.

 

Chris Matthews, Jack Kennedy. Elusive Hero, wyd. Simon & Schuster (skąd pochodzi załączony do wpisu obrazek), Nowy Jork 2011. W Amazonie od 10 dolarów za wersję papierową, $11,99 za e-booka.

 

Dariusz Pruchniewski, Czytelnik bloga Dyplomacja

Share Button