Gruzja: Saakaszwili zostaje

Sondażowe wyniki (tzw. exit polls) zakończonego o godz. 17 czasu polskiego głosowania w wyborach prezydenckich wskazują, iż dotychczasowy prezydent, Micheil Saakaszwili, pozostanie na swoim stanowisku. Jak donosi Reuters, wykształcony w USA prawnik zdobył 52,5 procent poparcia, a jego najgroźniejszy konkurent Levan Gachechiladze – 28,5 procent. Wspierająca głównego kandydata opozycji koalicja oskarżała w kampanii Saakaszwilego (na zdjęciu; czy po wyborach nadal będzie taki zadowolony?) o złe kierownictwo nad gospodarką, korupcję oraz autokratyczny styl sprawowania władzy. Natomiast już w trakcie głosowania padały liczne oskarżenia o sfałszowanie wyników oraz liczne nieprawidłowości.

Wybory monitoruje ponad tysiąc obserwatorów, w tym czterystu z OBWE. Dla porównania, krytykująca w ostatnich miesiącach bardzo ostro sytuację w Gruzji Rosja zamierzała wpuścić do kraju mniej niż stu obserwatorów. Prezydent Putin nie posiadał się z radości: „Nasi przyjaciele często wspominają o demokratycznej transformacji w byłych republikach sowieckich i wskazują na przykłady, m.in. ten gruziński, jako wzorzec dla nas. (…) Niech Bóg nas broni przed takimi wzorcami„.

Oczywiście, przedterminowe wybory prezydenckie w Gruzji mają swoje podstawy. Choć akurat krytyka posunięć ekonomicznych to uderzenie kulą w płot, gdyż gospodarka rozwija się bardzo dynamicznie, a sytuacja ekonomiczna znacząco się od Rewolucji Róż poprawiła. Saakaszwili natomiast okazał się przywódcą nieznoszącym sprzeciwu, który wszędzie widzi spiski inspirowane przez Moskwę. Z pewnością Rosja nie pomaga mu w rządzeniu, ale jego zachowania i wypowiedzi często zaczęły nosić znamiona antyrosyjskiej paranoi.

Prezydent, wybitny indywidualista, zaczął sprzeczać się ze swoimi niedawnymi towarzyszami z czasów walki o demokrację. Najbardziej ostro przebiegał spór z Iraklim Okruaszwilim, ex-ministrem obrony, uważanego za jastrzębia. Okruaszwili kilka miesięcy temu wystąpił z bardzo poważnymi oskarżeniami pod adresem prezydenta, m.in. dotyczącymi korupcji oraz zlecania politycznych morderstw. Minister został następnie aresztowany, potem „odszczekał” wszystko, wyszedł na wolność i powtórzył swe oskarżenia.

Demokratyczne wartości Saakaszwilego stanęły pod znakiem zapytania, kiedy nasłał na demonstrujących opozycjonistów policję, a także ogłosił stan wyjątkowy i nakazał uniemożliwić nadawanie niezależnej stacji telewizyjnej. Co prawda po kilku dniach odwołał stan wyjątkowy i przystał na żądania opozycji – przedterminowe wybory prezydenckie, a także referendum ws. skrócenia kadencji parlamentu – jego wizerunek doznał poważnego uszczerbku.

Dzisiejsze wybory, których oficjalne wyniki poznamy najpewniej 6 stycznia, odnowią mandat Saakaszwilego. Prezydent nadal jest bardzo popularny, choć poparcie dla niego drastycznie spadło. Jeśli obserwatorzy stwierdzą, że odbywały się jakieś cuda nad urną, może to być jego polityczny koniec. Sądzę, że nie miał powodu, aby używać swoich wpływów do fałszowania wyników – wszystkie sondaże wskazywały, że wygra bez problemu.

Nowy mandat Saakaszwilego będzie słabszy, niż uzyskany poprzednio. Prezydent musi zmienić swoje podejście do rządzenia, wykazać chęć do współpracy z szerszą osób i środowisk, a także podzielić się częścią władzy. Dla Zachodu stanowi nadal kluczową postać i powinien na tym kapitale bazować. Jednak Kaukaz to region niespokojny. Dużo może się wydarzyć, a sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Do tego dochodzą rosyjskie wybory prezydenckie, w których Gruzja może odegrać „kluczową rolę” chłopca do bicia. No i chyba najważniejszy problem na najbliższe dni – czy opozycja uzna wyniki wyborów?

Piotr Wołejko

Share Button