Correa triumfuje

Correa triumfuje

Dwukrotnie na łamach bloga opisywałem burzliwe wydarzenia w Ekwadorze. Przedstawiałem zarówno początek walki prezydenta Correi o przeprowadzenie zmian w konstytucji (wpis z 11 marca), jak i dalszy jej ciąg – tuż po unieważnieniu mandatów 57 deputowanych opozycji w Kongresie (wpis z 25 marca). Dziś wydaje się, że kryzys zbliża się ku końcowi, a pełne zwycięstwo odniósł lewicowo-chrześcijański (jak sam się przedstawia) Rafael Correa. We wczorajszym referendum w sprawie powołania konstytuanty, która ma zająć się przygotowaniem nowej ustawy zasadniczej (aby nie pracował nad nią Kongres nazwany przez prezydenta „szambem”), przyjaciel Evo Moralesa i Hugo Chaveza odniósł miażdżącą wygraną. Już nie tylko sondaże, ale i oficjalne wyniki (acz niepełne) wskazują, że ok. 80% głosujących poparło plan powołania konstytuanty.

Wybrany zaledwie kilka miesięcy temu Correa od początku swojej kadencji przypuścił ostry atak na Kongres, który jego zdaniem odpowiada za fatalną sytuację w kraju. Obwinia deputowanych za biedę ogromnej rzeszy mieszkańców i krytykuje, często słusznie, za korupcję oraz dbanie o własne (prywatne) interesy. Prezydentowi nie podoba się także to, iż mimo systemu prezydenckiego bardzo znaczną władzę posiada Kongres. „Mamy system prezydencki, ale tylko w teorii, bo w praktyce decyduje o wszystkim Kongres. Tak dłużej być nie może” – powiedział agencji AP ekwadorski konstytucjonalista Miguel Macias. To się może wkrótce zmienić, gdyż powstanie konstytuanty jest przesądzone. Z takim poparciem (przypomnę – 80%) Correa może przeforsować każdą konstytucję, jaką zechce. Zapewne skroi ją pod siebie i przyzna sobie o wiele szersze uprawnienia, niż urząd prezydencki posiadał dotychczas.

Powstaje jednak poważne pytanie, czy wzmocniony Correa pójdzie w ślady swoich lewicowych mentorów z Wenezueli i Boliwii, tj. rozpocznie centralizację władzy i nacjonalizację gospodarki. Może on także, co zresztą zapowiadał, wypowiedzieć umowę o dzierżawę ziemi dla amerykańskiej bazy wojskowej; renegocjować umowy ws. ropy naftowej (Ekwador jest piątym jej producentem na kontynencie) czy zdecydować się na zrestrukturyzowanie długu publicznego – co oznaczałoby „zrobienie w balona” części dotychczasowych wierzycieli. Jednocześnie zwycięski prezydent stwierdził, że nie zamierza zmieniać waluty, którą aktualnie jest amerykański dolar. Czy to oznacza, że wykształcony w USA ekonomista będzie zachowywał się w miarę racjonalnie? Eksperci nie są zgodni, ale zauważają, iż zakończenie kryzysu konstytucyjnego będzie pozytywnym sygnałem dla gospodarki, a więc także dla inwestorów.

Sytuacji w Ekwadorze będę się uważnie przyglądał i informował o dalszym rozwoju wydarzeń.

Piotr Wołejko

źródło obrazka: ecuadorinsolito.blogia.com

Share Button