Chiński Smok w jaskini Lwa

O zaangażowaniu Chin w Afryce mówi się jak o drugiej fali kolonizacji. Wymiana handlowa Chińskiej Republiki Ludowej z Czarnym Lądem wzrosła od 2000 roku o blisko 120 miliardów dolarów i sięgnęła 127 miliardów dolarów w roku 2010. Jednocześnie rosną inwestycje zagraniczne w Afryce, które w roku 2008 sięgnęły 88 miliardów dolarów, przy czym chiński udział nie jest dominujący. Jednak to o Chinach mówi się najwięcej.

W Afryce osiedliło się już ponad milion Chińczyków. Są to przedsiębiorcy, robotnicy i wysoko wykwalifikowani specjaliści. W Algierii pracuje ponad 50 tys. obywateli ChRL, natomiast w Angoli więcej niż 100 tys. Szacuje się, iż w Nigerii mieszka więcej Chińczyków niż Brytyjczyków w czasach kolonialnych. Chiny intensywnie inwestują w wydobycie surowców naturalnych oraz budowę infrastruktury. Paliwa stanowią niemal 2/3 afrykańskiego eksportu do Chin, a metale i minerały blisko 1/4 ogółu eksportu. Wśród projektów infrastrukturalnych warto wspomnieć o budowie 6 tys. kilometrów dróg w Demokratycznej Republice Kongo oraz inwestycjach w kopalnie w tym kraju, a także w Republice Południowej Afryki czy Zambii.

Zaplecze surowcowe… i polityczne

Główne cele Chin w Afryce są jasne. To pozyskiwanie surowców naturalnych, rynków zbytu oraz poparcia politycznego. Chińskie inwestycje opierają się natomiast na zasadach nieingerencji w sprawy wewnętrzne afrykańskiego partnera, poszanowaniu suwerenności oraz podejściu biznesowym. Chińczycy pragną zapewnić stabilne dostawy paliw, metali i innych surowców niezbędnych dla rozwoju gospodarki. Nie interesuje ich, jaki jest ustrój polityczny w danym państwie, a także, czy przestrzegane są tam elementarne prawa człowieka. Inwestują i pożyczają pieniądze tym, którzy zostali przez Zachód odtrąceni bądź potępieni. Nie dziwne, że jednym z najważniejszych partnerów Pekinu w Afryce jest represyjny reżim w Sudanie. Chartum, wraz z Angolą, jest głównym dostawcą ropy do Państwa Środka.

Komentarz:

dr Mark Mobius, ekonomista i menedżer, prezes Templeton Asset Management Ltd.: Chińskie inwestycje w Afryce były w przeszłości przedmiotem dużego zainteresowania ze strony mediów, jednak ich udział we wszystkich inwestycjach zagranicznych tego kraju wynosił zaledwie 2,6%. W 2009 r., ponad 70% zagranicznych inwestycji pozostawało w obrębie regionu azjatyckiego, a 13% stanowiły inwestycje w Ameryce Łacińskiej.

Chiński smok zwrócił uwagę na afrykańskiego lwa w roku 2000, gdy w Pekinie odbyło się pierwsze Forum Współpracy Chińsko-Afrykańskiej. Spotkania odbywają się co trzy lata, raz w Chinach, innym razem w Afryce. Podobną ścieżką podążyły Indie, jednak pierwszy szczyt Indie-Afryka odbył się dopiero w 2008 roku. Nowe Dehli jest więc mocno z tyłu w wyścigu po afrykańskie surowce i serca. O te ostatnie intensywnie dbają natomiast Chińczycy. W ostatnich latach Pekin umorzył długi kilkudziesięciu państw afrykańskich o wartości ponad 10 miliardów dolarów. W tym samym czasie Chiny udzieliły miliardowych pożyczek i gwarancji, zabezpieczeniem pod które były złoża surowców naturalnych i przyszłe koncesje na ich wydobycie. Co więcej, chińscy żołnierze są obecni w ramach misji pokojowych ONZ w kilku państwach Afryki. Jak widać, Chiny potrafią dbać o swój image w Afryce.

Modelowym przykładem chińskiego zaangażowania jest Angola, której eksport do Chin w roku 2008 (głównie ropa naftowa) wyniósł 22 miliardy dolarów. Apetyt Państwa Środka na surowce jest tak wielki, iż Czarny Ląd posiada nadwyżkę handlową w relacjach z Chinami. Bazując na dotychczasowej dynamice wzrostu, Chiny i Afryka planują zwiększenie wymiany handlowej do 300 miliardów dolarów jeszcze przed upływem bieżącej dekady. Wydaje się, w szczególności w epoce wysokich cen surowców naturalnych, jak najbardziej prawdopodobne.

Szykuje się bitwa o Amerykę Łacińską

Czy chińska obecność w Afryce wpływa w znaczącym stopniu na globalny układ sił? Dostęp do afrykańskich bogactw naturalnych z pewnością jest wielkim atutem Państwa Środka. Chiny systematycznie rozbudowują swoje wpływy polityczne w Afryce, jednak ich obecność militarna na kontynencie jest znikoma. Rywalizacja z Zachodem odbywa się więc wyłącznie na polu kontroli strategicznych złóż surowców. Afryka została wstępnie przez Chiny opanowana, a Pekin skupia coraz większą uwagę na Ameryce Łacińskiej. Coraz bardziej widoczna obecność na zachodniej półkuli nie za bardzo podoba się Stanom Zjednoczonym. Smok wkracza na podwórko Wuja Sama. O Afrykę nikt nie chciał za bardzo walczyć, jednak w Ameryce Południowej należy spodziewać się ostrej rywalizacji.

Piotr Wołejko

 

Artykuł ukazał się w 32/2011 numerze Tygodnika „Polska Zbrojna”

Share Button