Obie nazwy dotyczą tych samych wysp, jednak ich zamienne używanie może skończyć się nieprzyjemnie, zwłaszcza w Argentynie. Kraj ten 25 lat temu zbrojnie zajął wyspy, zmuszając do kapitulacji niewielki oddział brytyjskich żołnierzy. Junta generała Galtieriego nie spodziewała się, że Brytyjczycy przemierzą 12 tys. kilometrów, aby odbić Falklandy. Galtieri srodze się pomylił, gdyż Margaret Thatcher wysłała liczące blisko 30 tys. żołnierzy siły ekspedycyjne – wraz z ponad setką okrętów – i po kilku tygodniach walk odbili wyspy. Popularność Thatcher wzrosła do niebotycznych poziomów, a argentyńska junta zaczęła sypać się jak domek z kart – i w 1983 roku upadła.
Z okazji okrągłej rocznicy walk nastroje w Argentynie są ponownie podgrzewane. Czyni to najbardziej nacjonalistyczny od lat gabinet prezydenta Nestora Kirchnera. Wykorzystuje on dawne sentymenty (patriotyczne uniesienie) w bieżącej polityce, chcąc zbić na historycznym wydarzeniu polityczny kapitał. Kirchner zapowiedział, że wymówi podpisaną w 1995 roku umowę, w myśl której wraz z Brytyjczykami Argentyna miała eksploatować złoża gazu i ropy. Choć szans na odzyskanie wysp nie ma praktycznie żadnych, na uroczystościach rocznicowych zarówno prezydent, jak i szef sztabu generalnego zapowiedzieli, że Buenos Aires nigdy nie zrezygnuje ze swoich roszczeń w stosunku do Malwinów. Co więcej, wiceprezydent Daniel Scioli stwierdził: „Odzyskamy to, co do nas należy„, dodając „Wojna nie zmieniła rzeczywistości. Malwiny są argentyńskie, zawsze były i zawsze będą argentyńskie„. Prezydent Kirchner mówi tymczasem o zakończeniu „bezprawnej okupacji”, a także trzykrotnie zwiększa pensje weteranom z czasów bytyjsko-argentyńskiej wojny. Niemal 20% ankietowanych Argentyńczyków twierdzi, że najlepszym sposobem odzyskania Malwinów jest ponowna akcja zbrojna. Większość liczy jednak na sukces wysiłków dyplomatycznych.
Dziś Falklandy są zamieszkuje ok. 3 tys. osób, które w większości są angielskojęzyczne. Nie chcą one nawet słyszeć o „powrocie” pod argentyńskie władanie i kategorycznie odrzucają wszelkie roszczenia wysuwane przez Buenos Aires. Nie ma co dziwić wyspiarzom, gdyż – jak podaje tygodnik The Economist – PKB na głowę wynosi na Falklandach blisko 50 tys. dolarów – jest jednym z najwyższych na świecie. Wielka Brytania wydaje także ponad 160 milionów funtów (310 milionów dolarów) rocznie na obronę wysp. Ich mieszkańcy pamiętają jeszcze krótkie czasy argentyńskiej okupacji, która oznaczała bezwzględną „hiszpanizację”, czy zmianę ruchu drogowego na prawostronny. Inwazja tylko pogorszyła obraz Argentyny w oczach wyspiarzy i większość z nich odnosi się do tego kraju z mniej lub bardziej skrywaną wrogością.
Zwrotu Falklandów (Malwinów) Argentynie nie należy się spodziewać. Oby prezydent Nestor Kirchner nie przeciągnął struny z patriotycznym uniesieniem, które sztucznie wywołuje podsycając nadzieje na odzyskanie wysp. Polityka zdominowana przez przeszłość utrudnia patrzenie w przyszłość.
Piotr Wołejko