Barack Lamebama – krajobraz polityczny w USA po wyborach midterms w 5 punktach

Republikanie przejmują kontrolę nad Senatem, a przez to także nad Kapitolem. W obu izbach Kongresu Partia Republikańska będzie miała komfortową większość, która pozwoli jej jeszcze skuteczniej zwalczać wszelkie inicjatywy prezydenta Obamy i jego partyjnych kolegów. Wchodzący w najbardziej przykry etap prezydentury (druga połowa drugiej kadencji) Obama będzie „kulawym kaczorem (lame duck)” w najtrudniejszych z możliwych warunków. Jak zatem przedstawia się krajobraz polityczny w USA po wyborach midterms i dlaczego ich wyniki były takie, a nie inne?

  1. Na porażkę Demokratów złożyło się wiele przyczyn, w tym niektóre dotyczyły bezpośrednio poszczególnych przegranych kandydatów. Niemniej jednak na całościowym obrazie Partii Demokratycznej zaważyły coraz gorsze notowania i odbiór społeczny prezydenta Obamy oraz jego administracji. Ekipie tej brakuje skuteczności i zdecydowania, kluczowe sprawy albo leżą odłogiem albo zostały rozgrzebane i nie podjęto decyzji, której większość się spodziewała. Metoda półśrodków, której Obama okazał się mistrzem, nie wypaliła. Ostatnim przykładem takiego półśrodka są naloty na pozycje bojowników Państwa Islamskiego (ISIS/ISIL), które – co powszechnie wiadomo – nie rozstrzygną sytuacji na syryjskiej i irackiej ziemi.
  2. Obok nieudolności administracji Obamy i niezbyt zdecydowanego przywództwa samego prezydenta, na klęskę Demokratów wpłynęła totalna opozycja ze strony Partii Republikańskiej. Obstrukcja dotyczyła wszystkich sztandarowych zmian obiecywanych przez Obamę, a prym w atakach na reformatorskie pomysły wiedli skrajnie prawicowi reprezentanci ruchu herbacianego (Tea Party). Pod ich wpływem Republikanie skręcili w prawo i przejęli część radykalnych haseł Tea Party, która zaczęła zagrażać niektórym prominentnym przedstawicielom republikańskiego establishmentu (z Kongresu wyleciał lider republikańskiej większości Eric Cantor, przegrywając prawybory z reprezentantem Tea Party Davem Bratem).
  3. Czy można zatem wnioskować, że Republikanie odbiją Biały Dom w 2016 r.? Na takie przewidywania jest jeszcze za wcześnie, lecz na pewno są na dobrej drodze. Przez najbliższe dwa lata będą utrudniali Obamie życie tak bardzo, jak tylko się da – a nawet nie kontrolując Senatu potrafili doprowadzić do tzw. government shutdown, gdy Ameryce groziła niewypłacalność z powodu braku zgody Kongresu na podwyższenie poziomu zadłużenia kraju.
  4. Prezydentowi Obamie pozostaje w zasadzie tylko skoncentrowanie się na polityce zagranicznej, w której Kongres nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Problem w tym, że dotychczasowe posunięcia dyplomatyczne Obamy nie były przesadnie udane i trudno spodziewać się, że nagle i w zaledwie dwa lata, uda się osiągnąć istotny sukces. Obama ma minimalne szanse na pozostawienie po sobie historycznego dziedzictwa (legacy), do którego będzie się wracać za kilka dekad. Chyba najlepszą szansą na coś godnego zapamiętania stanowią negocjacje nuklearne z Iranem, który po zmianie prezydenta (Rouhani zastąpił ustępującego po dwóch kadencjach Ahmadineżada) konsekwentnie, acz powoli, zmierzają w kierunku satysfakcjonującego porozumienia. Zagadnienie to jest jednak tak delikatne, trudne, a w rozmowach ścierają się tak poważne interesy, że nie postawiłbym pensji na to, że w ciągu najbliższych 12 czy nawet 24 miesięcy jakikolwiek kompleksowy układ zostanie zawarty.
  5. Dokonując wstępnej oceny bilansu prezydentury Obamy można stwierdzić, że jest to prezydentura straconej szansy. Obama okazał się prezydentem co najwyżej średnim, którego obietnice daleko wyprzedziły rzeczywiste dokonania. Istnieje poważna obawa, że z perspektywy czasu wybór Obamy będzie kojarzył się tylko z tym, że był on pierwszym czarnoskórym prezydentem USA. Może się tak stać dlatego, iż naprawdę trudno wskazać istotne osiągnięcie prezydenta, zarówno na domowym podwórku, jak i w polityce zagranicznej. Niby Obama podjął wiele ważnych i ważkich decyzji, ale ich efekty znacząco odbiegały od tego, czego wyborcy i sam Obama, się spodziewali. Najbardziej dobitne przykłady to reforma dotycząca systemu opieki zdrowotnej, wycofanie wojsk z Iraku czy ostateczne wycofanie się z ataku na Syrię latem 2013 r., gdy użyto tam broni chemicznej na dużą skalę. Mnie Obama będzie kojarzył się z brakiem decyzyjności i przedłużającymi się deliberacjami nad kolejnymi problemami, które miały zostać załatwione. Aż nadto widoczny jest brak doświadczenia Obamy w zarządzaniu instytucjami oraz nieumiejętność doboru ludzi, którzy na zarządzaniu się znają. W efekcie Ameryka od sześciu lat zdaje się dryfować bez pomysłu na obranie kierunku, działając reaktywnie i defensywnie. Wyborcy odrzucili ten styl i to przywództwo i Demokraci będą musieli się mocno postarać, żeby utrzymać Biały Dom po 2016 r. Republikanie jeszcze nie osiągnęli pole position, ale na kolejnych okrążeniach osiągają najlepsze czasy.

Pragnę gorąco podziękować Michałowi Kolanko za wsparcie, którego udzielił mi przy pisaniu powyższego artykułu.

Piotr Wołejko

 

 

Share Button