Al-Kaida mogłaby okupować Bagdad?

Powiązani z Al-Kaidą bojownicy z Falludży posiadają wystarczająco dużo broni, by okupować Bagdad – to nie tylko tytuł artykułu z The National, angielskojęzycznej gazety z Abu Zabi, lecz również cytat z wypowiedzi irackiego wiceministra spraw wewnętrznych.

Irackie siły bezpieczeństwa nie odbiły Falludży, ani szeregu innych miejscowości w sunnickiej prowincji Anbar, z rąk powiązanych z Al-Kaidą ugrupowań i sprzymierzonych z nimi miejscowych plemion. Cały czas nie odbyła się czwarta bitwa o Falludżę, wspomniana przeze mnie w ostatniej, pochodzącej ze stycznia, analizie sytuacji w Iraku oraz Syrii. Wydaje się jednak, że bez jakiegoś rodzaju szturmu się nie obędzie, gdyż rebelianci zapuszczają korzenie w kontrolowanych przez siebie miejscach – aresztują lokalnych oficjeli, tworzą własne sądownictwo, a w meczetach wzywają do stawiania oporu irackim siłom bezpieczeństwa.

Tymczasem w Iraku dzień jak co dzień, czyli zamachy i wybuchy bomb pułapek. Dziesiątki ofiar śmiertelnych oraz jeszcze liczniejsze grono rannych. Rok 2013 był najbardziej krwawy od sześciu lat, czyli roku 2007. Wówczas rozpędu nabierało tak zwane sunnickie przebudzenie, a Amerykanie wysłali do Iraku dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy – skupiając ich znaczną część we wspomnianej wyżej prowincji Anbar. To tam ruch oporu był najsilniejszy, a Al-Kaida znalazła swoją bezpieczną przystań. Teraz wracają najgorsze koszmary trudnych lat 2004-2007, gdy rebelia przeciwko Amerykanom nabierała rozpędu. Tym razem celem nie są już Amerykanie (opuścili Irak z końcem 2011 r.), lecz szyicki rząd Nuriego al-Mailikiego. Maliki jest w znacznej mierze odpowiedzialny za to, co dzieje się w jego kraju.

grafika

Źródło: ONZ (via BBC News)

O ile wspomnianej we wstępie przez wiceministra spraw wewnętrznych okupacji Bagdadu przez bojowników powiązanych z Al-Kaidą (ISIL) raczej nie będzie, to skala problemu jest coraz większa. Niezdolność Bagdadu do przywrócenia porządku i ładu, w prawniczej nowomowie – skorzystania z monopolu na przemoc, którym powinna dysponować władza – tylko zachęca przeciwników Malikiego do chwycenia za broń. Ciekawe, czy z okazji skorzystają także radykałowie po stronie szyitów, którzy koniunkturalnie wspierają Malikiego, lecz niejednokrotnie decydowali się na realizację własnej polityki. Jeśli taki scenariusz miałby się ziścić, dzisiejsza sytuacja będzie za rok wspominana jako prawdziwa sielanka. Kolejna odsłona krwawej wojny o podłożu religijnym prowadzi do punktu wyjścia, jakim było ponad 34 tysiące ofiar wśród cywili w 2006 roku.

Share Button