68. urodziny ONZ

W wyniku wejścia w życie Karty Narodów Zjednoczonych, 24 października 1945 roku powołano do życia Organizację Narodów Zjednoczonych. Zastępowała ona nieefektywną Ligę Narodów, tworząc nowe forum multilateralizmu, czyli mechanizm załatwiania spraw/rozwiązywania problemów, w drodze współpracy wielostronnej.

Czy doczekamy się reformy ONZ?

ONZ przez blisko siedem dekad swego istnienia zmieniała się, dostosowując się do aktualnych wyzwań i trendów. Wielokrotnie sama te trendy kreowała bądź wspierała ich kreację (dekolonizacja, prawa człowieka, ograniczanie biedy i ubóstwa etc.). Ma na swoim koncie liczne sukcesy, porażki i wstydliwe epizody. W gruncie rzeczy, mimo udanej adaptacji do zmieniających się realiów, organizacja nie różni się w kluczowych aspektach od tej, którą pamiętamy z kart historii. Nadal głównymi rozgrywającymi są te same mocarstwa, co w 1945 roku (z uwzględnieniem zamiany Republiki Chińskiej na Chińską Republikę Ludową w latach 70.). Ta trwałość i ciągłość stanowi o sile i słabości ONZ, w zależności od tego kto i co będzie oceniał.

Podobno już pierwszy sekretarz generalny organizacji, Norweg Trygve Lie, po objęciu zaszczytnej funkcji od razu apelował o reformę ONZ. Ani wtedy ani później żadna istotna reforma nie nastąpiła. Cyklicznie ponawiane są wezwania do zmodyfikowania składu i zasad funkcjonowania najważniejszego ciała ONZ, czyli Rady Bezpieczeństwa. Składa się ona z pięciu stałych członków – Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin, Francji i Wielkiej Brytanii – oraz dziesięciu rotacyjnie wybieranych spośród pozostałych państw członkowskich. Wybór ten następuje w blokach regionalnych, co zapewnia stałą reprezentację poszczególnych regionów. Stali członkowie posiadają prawo weta, a więc możliwość zablokowania rezolucji, które z jakiegoś powodu im nie odpowiadają.

Zarówno prawo weta, jak i struktura RB ONZ nie podobają się wschodzącym potęgom, takim jak Indie, Brazylia, Niemcy, Meksyk, Japonia czy RPA. Domagają się one uwzględnienia zmian na geopolitycznej i ekonomicznej mapie świata. Mówiąc wprost, chcą dołączyć do prestiżowego grona uprzywilejowanych, wąskiego klubu decyzyjnego świata, jakim jest Rada Bezpieczeństwa. Propozycje w tym zakresie są wielce kontrowersyjne. W zasadzie każdy kandydat na nowego stałego członka RB ONZ ma silną opozycję w postaci regionalnych rywali. Wątpliwe również, by udało się uzyskać globalne przyzwolenie na reprezentację Europy aż przez trzy kraje (kooptacja Niemiec, przy utrzymaniu miejsc przez Francję i Wielką Brytanię). Bardziej ambitne, a przez to także utopijne propozycje zmierzają do reformy instytucji prawa weta. Wiadomo, że stała piątka nie pali się do zmian, które w oczywisty sposób ograniczyłyby jej wpływy.

Globalne wyzwania wymagają istnienia globalnej instytucji

Niezależnie od sporów o kształt RB ONZ, a także – często słusznych – zarzutów dotyczących skuteczności (w zasadzie jej braku), marnotrawstwa pieniędzy, czy upolitycznienia (vide potępianie poszczególnych państw przez Radę Praw Człowieka ONZ), Organizacja Narodów Zjednoczonych to niezwykle cenna i wartościowa instytucja. Jest to jedyne niemal stuprocentowo inkluzywne forum dialogu międzynarodowego. Dialogu prowadzonego na wielu poziomach i poświęconego szerokiej gamie problemów.

A problemy, z którymi borykają się państwa i społeczeństwa w XXI w. stają się coraz bardziej międzynarodowe, a często wręcz globalne. Nie wystarczają już bilateralne czy wielostronne umowy, nie dają rady regionalne organizacje. Potrzebne jest w pełni globalne forum, dysponujące wykwalifikowanymi kadrami i zasobami, a także prestiżem i zaufaniem. Można wiele zarzucać ONZ, podchodzić bardzo krytycznie do poszczególnych aspektów działalności organizacji, lecz należy uczciwie przyznać, że nie ma alternatywnej instytucji, zdolnej do wsparcia wysiłków na rzecz rozwiązywania problemów. Zaufanie do ONZ jest wśród społeczeństw całego świata bardzo wysokie – wystarczy rzut oka na niedawne badania opinii publicznej. Nawet w Stanach Zjednoczonych, o których mówi się, że są niechętne ONZ, 58% badanych pozytywnie ocenia organizację, a odmiennego zdania jest 31% ankietowanych. W kluczowych krajach europejskich pozytywna ocena ONZ jest jeszcze wyższa i wynosi ponad 60%. W Polsce aż 64% ankietowanych pozytywnie ocenia ONZ, a zaledwie 20% jest przeciwnego zdania.

W najbliższych dekadach ONZ może przydać się chociażby w przypadku rozwiązywania konfliktów o wodę pitną – surowiec coraz bardziej deficytowy. Nadal należy wspierać wysiłki na rzecz ograniczania ubóstwa. Narasta problem migracji, czego smutnym przykładem była niedawna tragedia w okolicy włoskiej wyspy Lampedusa. Śmierć setek imigrantów szukających lepszego życia w Europie wstrząsnęła opinią publiczną nie tylko w Unii Europejskiej.

Pamiętajmy o minilateralizmie

Doceniając potrzebę istnienia i sprawnego funkcjonowania ONZ, należy pamiętać również o minilateralizmie. W przeciwieństwie do multilateralizmu zakłada on współpracę ograniczonej liczby zainteresowanych aktorów. Taką właśnie współpracą jest chociażby Unia Europejska czy ASEAN, a także koalicje ad hoc. O ile w Europie i szeroko rozumianym świecie Zachodu występuje urodzaj rozmaitych organizacji międzynarodowych, to w Azji czy Afryce mamy do czynienia z ich deficytem. Jednym ze skutków takiego stanu rzeczy jest występowanie większej liczby napięć. Brakuje kanałów komunikacyjnych oraz mechanizmów dialogu, ucierania się kompromisów. Dlatego należy wspierać zarówno multilateralną Organizację Narodów Zjednoczonych, jak i minilateralne organizacje regionalne. Im więcej dyplomacji, tym mniej konfliktów zbrojnych. Im więcej współpracy, tym większe szanse na rozwiązanie problemów.

Piotr Wołejko

Share Button
Otagowano: