2012. Rok wyborów: Meksyk

Stany Zjednoczone, Francja, Rosja, Meksyk. W tych krajach odbędą się w tym roku wybory prezydenckie. Na Tajwanie już się odbyły, natomiast w kontynentalnych Chinach rozpocznie się proces wymiany kierownictwa, który dobiegnie końca na początku 2013 roku. Tak ważne wydarzenia jak wybór przywódców w czterech z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz dynamicznie rozwijającym się Meksyku (tuż za pierwszą dziesiątką największych gospodarek świata) muszą znaleźć swoje miejsce na Dyplomacji.

Prawybory w USA, a później także kampanię wyborczą, relacjonuje Michał Kolanko z bloga spinroom.pl, a wcześniej członek ekipy USA2008.blox.pl. Wkrótce kolejny odcinek z jego cyklu Wyścig o Biały Dom 2012. Ja zajmę się dzisiaj Meksykiem, gdzie 1 lipca br., wraz z wyborami prezydenckimi odbędą się także wybory do Izby Deputowanych i Senatu.

Kampania i wybory w 2006 roku

Dobiega końca 6-letnia kadencja prezydencka Felipe Calderona z Partii Akcji Narodowej (PAN), który przejął stery władzy z rąk Vicente Foxa (również PAN) w drugiej połowie 2006 roku. Calderon wygrał bardzo równy wyścig o prezydenturę z Andresem Manuelem Lopezem Obradorem z Partii Rewolucji Demokratycznej (PRD), zdobywając zaledwie o 0,5% więcej głosów. Obrador przez wiele miesięcy kontestował rezultat elekcji mówiąc, że został on sfałszowany. Pokonany kandydat przez miesiące zazwyczaj prowadził w sondażach, a dopiero na tygodnie przed wyborami poparcie dla Calderona się ustabilizowało i zaczął wyprzedzać Obradora w niektórych badaniach.

Tak szczegółowo wspominam o sondażach przedwyborczych, gdyż wyrównana walka do końca może się powtórzyć. Oficjalna kampania wyborcza może ruszyć dopiero na przełomie lutego i marca, a do tego czasu prowadzący w badaniach opinii publicznej kandydat Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI) może stracić swoją ogromną przewagę. Na dziś Enrique Pena Nieto, 45-letni prawnik reprezentujący barwy PRI (wywodzący się z PRI prezydenci rządzili w latach 1928-2000) może liczyć na czterdzieści-kilka do 50% głosów. Drugie miejsce w sondażach zajmuje kandydat z partii Calderona (PAN), przy czym na czele wyścigu o nominację jest Josefina Vazquez Mota, w latach 2006-2009 sekretarz edukacji w rządzie Calderona. Trzeci jest wielki przegrany poprzednich wyborów, Andres Manuel Lopez Obrador (PRD).

Troje rywali w walce o prezydenturę

Nie powinniśmy się przyzwyczajać do kolejności kandydatów ani wysokości poparcia w sondażach, gdyż historia uczy, że wszystko może ulec zmianie. Na dziś wydaje się, że Enrique Pena Nieto z PRI jest murowanym zwycięzcą. Sześć lat temu to samo dotyczyło Lopeza Obradora (PRD). Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy wyborcy nie są już znudzeni 12 latami rządów PAN (mam na myśli prezydenta, gdyż w parlamencie z większością bywało różnie, aktualnie w Izbie Deputowanych najwięcej deputowanych ma PRI, w Senacie PAN). Jeśli odpowiedź jest przecząca, pojawia się kwestia gotowości wyboru pierwszej kobiety-prezydenta.

Przedbiegi do kampanii pokazują, że największym wrogiem faworyta z PRI może być on sam. Dał się już poznać jako ignorant w kwestii książek, myląc tytuł książki największego z żyjących meksykańskich pisarzy, Carlosa Fuentesa. W odpowiedzi Fuentes, murowany kandydat do literackiego Nobla, odpowiedział, że „ten dżentelmen ma prawo mnie nie czytać, natomiast nie prawa wygrać wyborów prezydenckich w oparciu o ignorancję”. Pena Neto nie potrafił też podać ceny tak podstawowego produktu jak tortilla, pokazując zupełne oderwanie od problemów większości obywateli Meksyku. Później tłumaczył, że „nie jest panią domu”. Seksistowska wypowiedź pogorszyła tylko sprawę.

Kandydatka Partii Akcji Narodowej prezydenta Calderona może odpowiedzieć za średnio udaną wojnę z kartelami narkotykowymi, którą od początku urzędowania prowadzi Calderon. W jej wyniku zginęło już ponad 40 tys. ludzi, w dużej mierze niezaangażowanych w walkę po żadnej ze stron. Josefina Vazquez Mota jest bizneswoman z dużym, 9-letnim doświadczeniem w rządzie. Kompetencji jej więc nie brakuje. Jako kobieta może zebrać głosy innych kobiet, niezależnie od ich poglądów politycznych.

Ciekawym kandydatem jest również Lopez Obrador, który objeżdża kraj wzdłuż i wszerz ugruntowując swoje poparcie i licząc na zdobycie nowych wyborców. Sześć lat temu zebrał ponad 13,5 miliona głosów, niespełna pół miliona mniej od zwycięskiego Calderona. Interesującym ruchem ze strony reprezentanta PRD jest przedstawienie kandydatów do ewentualnego rządu. Będzie on też przedstawiał PAN i PRI jako dwie strony tej samej monety zapewniając, że tylko jego wybór na stanowisko prezydenta zapewni rzeczywistą zmianę.

Scenariusz na najbliższe sześć miesięcy

Jakie będą główne tematy kampanii? Na pewno jednym z nich będzie wspomniana wojna z narkobiznesem – kosztowna, długotrwała, krwawa i nie zakończona, jak na razie, sukcesem. Lopez Obrador będzie wzywał do jej zakończenia i zaprowadzenia pokoju wewnętrznego. Innym tematem poruszanym w kampanii będzie państwowy gigant naftowy PEMEX. Kandydaci PAN i PRI otwarcie rozważają dopuszczenie prywatnego kapitału do firmy, a nawet jej częściową prywatyzację na wzór brazylijskiego Petrobrasu. Wymaga to zmian w prawie, które zabrania dziś zagranicznym firmom udziału w wydobyciu ropy naftowej. Tymczasem PEMEX, który w 2008 roku zapewniał blisko 40% dochodów budżetu państwa (oddając prawie 80% z każdego zarobionego peso fiskusowi) boryka się z problemem spadającego wydobycia, niedoinwestowania i braku technologii [więcej we wpisie z 15 kwietnia 2008 r.].

Podczas kampanii ważna powinna być także kwestia rosnących nierówności społecznych. Wzrost cen żywności (w tym tak ważnej dla Meksykan kukurydzy) w połączeniu z załamaniem gospodarczym w USA sprawił, że wielu meksykańskim rodzinom żyje się dzisiaj gorzej niż trzy lata temu. Trudno natomiast spodziewać się tego, by polityka zagraniczna odegrała istotną rolę w zbliżających się wyborach. W zasadzie jedyny przewidywalny aspekt tego zagadnienia to spór o meksykańskich (głównie nielegalnych) imigrantów w USA. Może on przybrać ostrzejszy wymiar z powodu kampanii prezydenckiej w USA, gdzie kwestie imigracji oraz głosów latynoskiej mniejszości będą bardzo ważne. Kandydaci w wyborach prezydenckich w Meksyku poczują konieczność obrony praw i dobrego imienia swoich rodaków.

Piotr Wołejko

Share Button